Witam wszystkich. Wszystko zaczęło się 13 lat temu gdy nagle dostałem szybkiego bicia serca oraz kłucie w klatce piersiowej. Myślałem, że umieram. Straszne uczucie. Oczywiście została wezwana karetka pogotowia. W szpitalu zrobiono mi szereg badań m.in. echo serca oraz holter. Wyniki były w porządku i lekarze nie wiedzieli skąd się to wszystko wzięło.
Później często *lądowałem* na pogotowiu gdy w klatce piersiowej pojawiał się ból lub dyskomfort. Lekarze kiwali głowami, że nie wiedzą od czego to może być. W 2005 roku doszło przeskakiwanie serca. Okropne uczucie gdzie pierwsza myśl taka, że pewnie zaraz się zatrzyma:(. Oczywiście chodziłem po lekarzach ale nic mi nie pomagało.
W 2007 roku dostałem takiego ataku, że znowu wylądowałem w szpitalu. Znowu badania, które wyszły dobre. Po raz pierwszy usłyszałem od lekarza słowo *nerwica*. Tyle lat tułaczki od jednego do drugiego i dopiero po 7 latach ktoś prawidłowo zdiagnozował przyczynę. Zacząłem leczenie u psychiatry, która poprawiła mój komfort życia ale nie wyeliminowała *przeskakiwania serca*. Dwa lata temu znowu pobyt w szpitalu i wyniki badań wg. lekarzy są super. Nadmienię, że nie biorę żadnych leków. Ostatnio jednak codziennie odczuwam *zatrzymywanie się serca* i ogromny lęk, że to koniec :(. Może ktoś ma kontakt do lekarza, który jest fachowcem w swojej dziedzinie i pomoże mi z tym świństwem walczyć (mieszkam w okolicach Poznania). Może ktoś z Was ma jakieś metody co robić żeby to cholerstwo nie dokuczało tak. Z góry dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam.