witam wszystkich!nie wiem czy trafiłam na odpowiednie forum, ale ogólnie Wasze wypowiedzi bardzo mnie pocieszają, a chciałabym sie w końcu komuś wygadac kto mnie nie zna i poznać jego zdanie.Mam 22 lata, pierwszy napad lęku miałam 1,5 roku temu, ale jakoś sobie z nim poradziłam.potem pojawiały sie coraz częściej, aż w końcu nie mogłam normalnie funkcjonować. najpierw myślałam o tym,ze zwariuje zaraz, byłam u psychiatry, stwierdziła,ze mam depresje (bo bliska mi osoba zmarła), ale lęki nie przechodziły. nie mówie o tym,ze codziennie *miałam* zawał serca, udar mózgu, i tylko czekałam aż przyjdą mi jakieś głosy do głowy.mówie Wam kompletny koszmar!ale z czasem jakoś ustępowało, mam kochanego chłopaka, z którym chce spedzić reszte życia (i póki co on na razie też chce,ale nie wiadomo jak to ze mną bedzie dalej:(. No i na jakis czas przeszło.Ale jakiś miesiac temu znowu paniczny strach, zwariuje, bede miec schizofrenie, bede sama, a najgorsze, ze teraz dołączyło mi sie coś takiego,ze patrze na mojego kochanego Misia i myśle sobie *czy ja go znam...??*. no przeciez totalna abstrakcja.i sie nakrecam, i sie trzęse,i płacze jak głupia i dusi mnie i serce mi wyskakuje. i nie wiem o co mi chodzi.jak mozna sobie cos takiego wymyślic o osobie sobie najbliższej????nie moge juz zniesc tych wszystkich lęków, che normalnie zyć, cieszyc sie każdym dniem, tym,ze mam osoby, które mnie kochają, a nie ze oszaleje zaraz i nie bede ludzi rozpoznawac.byłam u lekarza, ale ona ma limit 15 minut na kazdego pacjenta i do domu.leki brałam na poczatku, przez 6 miesiecy, a teraz nie.to chyba naprawde nie jest odpowiednie forum na te moje gryzmoły, ale popłakałam sobie troche i juz jest odrobine lepiej:).pozdrawiam wszystkich!