Miałem ostatnio chyba tzw. *maskę brzuszną zawału serca* . Kilka godzin po zjedzeniu wędzonych szprotek zacząłem się czuć słabo, zbierało mi się na wymioty, a gdy już *zwracałem* te przeklęte szprotki wymiotując czułem kilka niesamowicie mocnych uderzeń w klatkę piersiową, tak jak by mnie coś łapało za serce. Ból był potworny, choć trwał za każdym razem tylko kilka chwil, było to może powtarzane 4 razy ( a wiem co to ból, bo w życiu miałem już taki fart, że raz przypiekłem się w paluch rozgrzanym żelazkiem, raz się tak ładnie opalałem na plaży, że aż się cały spaliłem jak jakiś Indianin i skóra następnie ze mnie złaziła jak z jakiegoś węża, a raz miałem wycinany wrastający paznokieć - tylko że lekarz był młody i nie podał właściwego znieczulenia i wszystko na żywca operowane odczuwałem, łącznie z wsuwaniem pod paznokieć nożyc celem wycięcia wrastającego kawałka...aż dziś mnie ciary przechodzą na samo wspomnienie* ale nic z tego nie bolało właśnie tak jak to kłucie serca przy wymiotowaniu). Dziwne o tyle, że mam dopiero 31 lat, a jak już kiedyś zdarzało mi się wymiotować to nigdy nie odczuwałem takiego bólu. Dziwniejsze o tyle, że w tym roku nie paliłem nawet jednego fajka, ani nie piłem ani kapki alkoholu ( choć we wcześniejszych latach kopciłem sporo i nie wylewałem za kołnierz...). Może to przez ogromne ilości stresu? ( właśnie jak piłem i paliłem - to stresów było sporo mniej/ale długów więcej:). Myślałem, że to było zatrucie pokarmowe i że to normalny objaw przy tego typu sprawie. Ale teraz jak przeczytałem ten news, boję się, że to się może powtórzyć, że to mogła być zapowiedź zawału. Chyba czas się przebadać, bo nigdy tego nie robiłem. Tylko jak zdobyć ubezpieczenie teraz tak na szybko..? Albo lepiej - jakie badania prywatnie wykonać? Co za życie w tym dziwnym kraju. Trzeba pić i palić, żeby jakoś żyć normalnie?:)))