Witam, od około dwóch lat mam częste napady arytmii, tzn. czuję, że serce na chwilę zamiera, a potem mocno uderza, czasami nawet uderza dwukrotnie. Ogólnie raz na jakiś czas daje koncert całkowicie po swojemu i bez rytmu. Czasami jest spokój na tydzień, a czasami tydzień mnie to męczy. Bardzo mnie to martwi i denerwuje, bo uniemożliwia mi normalne życie (wciąż myślę że jestem śmiertelnie chora). Mam tylko 20 lat i nie chciałabym usłyszeć strasznej diagnozy. Byłam u lekarza, miałam robione EKG, które akurat arytmii nie zarejestrowało, poza tym Echo serca. Lekarz powiedział, że nie widzi nic niepokojącego i nie ma potrzebny przepisywania mi leków. Ale tak poza tym to właściwie nie powiedział nic. Zalecił jeszcze sprawdzenie poziomu TSH. Ale zbadałam krew i zarówno z tarczycą jak i poziomem jonów w moim organizmie jest wszystko ok (tak mi się wydaje).
Sód 143mmol/l, Potas 4,0 mmol/l, Wapń 2,27 mmol/l, Magnez 0,77 mmol/l, TSH 3,31 mlU/l.
Nie wiem do jakiego lekarza jeszcze się zwracać, co robić i jaka jest przyczyna mojej arytmii. Zastanawiam się, czy to nie nerwica, ponieważ zauważyłam, że łatwo się denerwuję, a poza tym dość często mam lekkie bóle głowy. Dodatkowo nieustannie się drapię, wciąż ruszam rękami i coś muszę nimi robić, a do tego gdy siedzę, *macham* nogą, aż cała rodzina się ze mnie śmieje. Czy to może być nerwica i moja arytmia może być tym spowodowana? Jak rozpoznać, czy mam nerwicę?
Bardzo proszę o odpowiedź.
PS Dodam, że ciśnienie nie wzbudza we mnie jakiegoś niepokoju. Mam wprawdzie dość niskie, bo w granicach 100-110/(60?)70-80 i puls najczęściej 70, ale mam tak odkąd pamiętam (chyba rodzinne) i nie wydaje mi się, by to miało jakieś znaczenie.