Skocz do zawartości
kardiolo.pl

aly

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Osiągnięcia aly

0

Reputacja

  1. Witajcie, założyłam nowy post tylko i wyłącznie z tego względu, że nie opanowałam umiejętności odpowiadania na poprzednie posty, a że pojawił się już post o nerwicy lękowej już prędzej, to postanowiłam go wznowić przedstawiając wam moją historię, mój plan działania, a może osoby z podobnym problemem odnajdą dla siebie drogę, aby walczyć z tą paskudną chorobą i aby potrafiły odnaleźć ten pozytywny pierwiastek, którego tak bardzo *nam* w tej walce brakuje. Jeśli ten wstęp was choć troszkę zainteresował, gwarantuję, że dalsza część będzie ciekawsza, przynajmniej się postaram. Parę słów o mnie: studiuję psychologię, jestem na drugim roku, z nerwicą lękową walczę od marca tego roku (chociaż nie miałam jej jeszcze stwierdzonej, moje wszystkie objawy na to wskazują). Wszystko się zaczęło kiedy zostawił mnie chłopak, który był dla mnie kartą, na którą postawiłam wszystko, 3 letni związek, plany na przyszłość, komfort studiowania, dałam z siebie 120% i spotkało mnie odrzucenie. Wracałam ze studiów późnym wieczorem i nagle pierwszy atak paniki, zawroty głowy, uczucie *ciężkiej głowy*, zimne poty, wrażenie, że *zaraz zemdleje*, *tracę świadomość*, *zaraz zwariuje* - myśli standardowe, a dla mnie znak - coś się dzieje, coś czego nigdy prędzej nie było - co potęgowało oczywiście kołatanie serca i poprzednie objawy, bo w tym przypadku lęk potęguje lęk, świadomość o wlasnym stanie lękowym go nasila. Jakoś udało mi się wytrzymać 100 km (sama nie wiem jakim cudem, gdyż stan mojej silnej paniki osiągnął wg mnie apogeum - ręce wykręcone, trudności z oddychaniem - dla tych, którzy znają z autopsji - normalka) :) Mama szybko zawiozła mnie do szpitala, co się okazało - atak paniki. Leki na uspokojenie, magnez, rozmowa z lekarzem - powrót do domu - sen. Miałam nadzieje, że nastepnego dnia wszystko wróci do normy, że to jednorazowe - jednak nie. Następny tydzień był tylko powtórką z rozrywki, sięgnęłam po leki - hydroxyzinum, a że jest to lek, który wzmaga senność - łóżko, tydzień wycięty z życiorysu. Następnie udałam się do psychiatry, który stwierdził, że ta choroba nie ma podłoża somatycznego, że to wszystko siedzi tylko i wyłącznie w mojej głowie - co do dnia dzisiejszego tak cięzko jest mi pojąć i zrozumieć. Zawsze byłam osobą bardzo silną psychicznie, miałam trudne dzieciństwo i bardzo dużo stresu, w rodzinie alkoholik, co za tym idzie - bieda. Brak wsparcia od rodziców, gdyż przez własne problemy nie mieli czasu na zajmowanie się dzieckiem. I proszę, przełożenie na dzień dzisiejszy, mam 20 lat (dokładnie za 8 dni) i nie potrafię pozbierać swojego życia do kupy. Nawroty uczucia *omdlenia* i strachu przed powrotem lęku pojawiają się czasami rzadziej, czasami częściej, ale cholera, nie chcę ich mieć, chcę wrócić do stanu sprzed marca, byłam najbardziej optymistyczną, z promieniującym uśmiechem i pełną energii, i pozytywnego nastawienia osobą. Znajomi mówili *kurcze ona po prostu ładuje baterie i dalej korzysta z życia pełną parą, zero ograniczeń*.. I nagle trach, ograniczenie samo się pojawiło- lęk. Nawet swego czasu bałam się wychodzić z domu, a wiadomo, że agorafobia jest jedną z następstw nerwicy lękowej. Czasami są dni kiedy nie mam sił już walczyć, kiedy mam myśli, że nie daje rady, uczucie beznadziejności, bierności wobec obecnego stanu, jedynie położenie się do łózka i zamknięcie oczu pozwala to zwalczyć - ale mowię sobie, nie chcę spędzić całego życia w łózku, mam dopiero 20 lat i całe życie przed sobą, tyle możliwości, wspaniałych chwil. Ostatni tydzień był dla mnie wspaniały, zero negatywnych myśli, zero stresu, zero lęku, nagle dziś trach, stres związany ze studiami i cała moja długa praca nad powrotem do *normalnosci w tej nienormalnosci* odchodzi w zapomnienie.. Były dni, gdy już sobie myślałam, że wszystko będzie dobrze, że dam sobie rade, że umiem z tym walczyć, i że się nie dam.. Ale po paru dniach uniesienia znowu szara rzeczywistość. Dzisiaj moja decyzja jest prosta - udaję się do psychiatry, wyśpiewam jak na spowiedzi wszystko co leży mi na duszy, a z wiedzą którą posiadam - WSZYSTKO TO JEST W TWOJEJ GŁOWIE - nadzieja, że w końcu zacznę żyć normalnie. Mam bardzo wiele do powiedzenia na ten temat, również wiele rad, jak radziłam sobie sama to pokonać do momentu słabości, jeśli jesteś zainteresowany/zainteresowana - odezwij się, podam adres e-mail, na którym możemy dzielić się swoimi refleksjami, przeżyciami, pomysłami na lepsze jutro! Na tą chwilę jedyna rada - znajdź pasję, przebywaj wśród najbliższych, znajdź czas na relaks, rób wszystko, żeby tylko o tym nie myśleć - sama sobie tak powtarzam, ale co za tym idzie, A JEŚLI NIE IDZIE? Jak to zatrzymać? - Stanąć rano przed lustrem i powtarzać sobie - to będzie fantastyczny dzień, jestem silną osobą, dam sobie radę, nie dam się - powtarzaj na głos - słowa wypowiedziane staja się dla nas bardziej wiarygodne. - Jeśli dopada Cię lęk w autobusie, tramwaju, sklepie etc. wizualizuj sobie np. koniec trasy, moment kiedy będziesz mógł wyjść z autobusu i zaczerpnąć świeżego powietrza, *kiedy to wszystko się już skończy* - Wybiegaj myślami naprzód - to pozwala nie skupiać się na *tu i teraz* co dla nas oznacza obserwowanie i skupianie się na szczegółach, poszukiwanie sytuacji, w której znowu zrobi sie nam źle, zakręci się w głowie. Próbuj pojmować rzeczywistość jako CAŁOŚĆ a nie części - będzie łatwiej nie dać się męczącym myślą. - Polecam codziennie tabletkę magnezu oraz inne witaminy, aby wzmocnić ogólną odporność organizmu. - Gorące kąpiele, relaksacyjna muzyka, herbatki ziołowe. - Częste PRZYTULANIE! :) - bliskość z ukochaną osobą działa *przeciwbólowo* -Przede wszystkim POZYTYWNE MYŚLI - wiara w to, że będzie dobrze potrafi zdziałać cuda, bo co mamy do stracenia? -Wieczórne spacery i aktywność fizyczna - dobra na sen, a poza tym jakies sposoby na rozładowanie energii - mi pomaga śpiewanie, albo bieganie, aby podczas napadu zredukować nadpobudliwość. Mogę tak prawić bez końca, ale wiem, że takich długich wątków nie chce się zazwyczaj czytać, a jeśli was cokolwiek zaintrygowało albo chcecie wiedzieć jak potoczą się moje losy, walka z nerwicą, będę regularnie umieszczać sprawozdania :) PAMIĘTAJMY, ŻE NIE MA SYTUACJI BEZ WYJŚCIA, WSZYSTKO JEST W NASZYCH RĘKACH I GŁOWACH, A LUDZKI UMYSŁ JEST W STANIE PRZENOSIĆ GÓRY I POKONYWAĆ WSZYSTKIE TRUDNOŚCI - WIARA, PRACA, SIŁA :)
×