Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Agata3004

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Osiągnięcia Agata3004

0

Reputacja

  1. Dziękuję za odpowiedź. Przestałam chodzić do psychiatry, ponieważ zaczełam się lepiej po nich czuc i lekarz zalecił odstawienie. Do psychologa chodzilam ale juz rzadziej bo zaczelam pracowac. Nie mialam mozliwosci wyrwania sie z pracy. W tym miesiacu znow ide do psychologa (juz jestem umowiona na wizyte). Chce pracowac, prawdopodobnie od listopada mam zaczac tylko ze jest problem bo nie wiem czy dam rade. po prostu sie boje. ten ucisk w glowie i dziwne uczucie w prawej nodze nie pozwalaja mi racjonalnie myslec. czuje sie wiezniem a kiedy taka nie bylam. robilam wszystko sama, wychodzilam sama, nie balam sie niczego. teraz nie potrafie podstawowych czynnosci zrobic sama, zawsze musi byc ktos obok. martwioe sie o swoje zycie, ze to co mnie uciska i powoduje zawroty to mnie juz nie opusci :( chlopaka nie traktuje tak jak Pan mysli. On jest jedyna osoba ktor to rozumie. nawet mama nie rozumie mnie tak dobrze jak on. nie mam z nia takiego bliskiego kontaktu choc ona tez widzi ze znow jest cos nie tak. mowi Pan tez ze moje obawy i wmawianie sobie nie maja podloza ale ja poprostu nie umiem inaczej myslec skoro to daje takie znaki. jesczez czytanie o tym w internecie mnie bardziej doluje. sama nie wiem jak sobie pomoc. chcialam tym razem nie prosic kogos o pomoc tylko sama sie z tym uporac ale niestety mie wychodzi mi to..
  2. Witam. Mam na imię Agata i mam prawie 24 lata. Od około 5 lat zmagam się z problemem, którego tam właściwie sama nie potrafię określić. Zawsze byłam osobą nerwową ale to co zaczęło się w szkole średniej przytłacza mnie tak bardzo, że nie mam po prostu ochoty żyć. Są to zaburzenia psychiczne z którymi nie daję rady. W skrócie napiszę jak to się zaczęło. Miałam chłopaka o którego byłam chorobliwie zazdrosna, bałam się, że odejdzie i za wszelką cenę chciałam go przy sobie zatrzymać. Skutek jednak był odwrotny i sam odszedł, bo już nie wytrzymał. Teraz jak o tym myślę to stwierdzam, że sama bym tego nie wytrzymała. jednak sądzę też, że moja zazdrość nie wzięła się znikąd. Mam ojca alkoholika z którym byłam związana ale niestety małżeństwa moich rodziców nie dało się uratować przez alkohol. Ojca rzadko kiedy mogłam zastać w domu, bo to zawsze koledzy i alkohol byli ważniejsi niż rodzina. Czułam się opuszczona i zawiedziona, bo osoba którą kochałam nie sprostała obowiązkom ojca. Zostawił mnie i od tej pory jak się widzimy to oschle mnie traktuje. Chłopaka, który mnie zostawił też kochałam ale odszedł. Za wszelka cenę chcialam ich zatrzymać ale oni jednak mnie opuscili. Wtedy też zaczęłam sie moja historia z choroba, ktorej do tej pory nie potrafie nazwac. Zaczelo sie od porannym boli brzucha, niecheci do chodzenia do szkoly, ogolnie zamykalam sie w sobie. Po jakims czasie doszly dziwne uciski w glowie, takie uczucie rozpierania po prawej stronie glowy, kolo skroni i lekki bol oka. Uczucie dretwienie twarzy i szczekoscisk. Zawroty glowy- w sumie takie kolysanie nawet jak siedze, uczucie guli w gardle i oblewanie goracem. Zaczelam myslec i wmawiac sobie ze mam guza w glowie, jakiegos tetniaka. Chodzilam do roznych lekarzy(laryngolog, neurolog, dentysta, ortodonta) mialam robione tez badania (TK glowy, badania krwi, badanie blednika w uszach, badanie DNA oka, przeswietlenie szczeki) wszystko w porzadku, jednak nadal uwazam ze jestem chora. Mysle o tym ciagle, boje sie ze nie doczekam sie swojego slubu, ze nie bd miala dzieci, domu, ze poprostu nie bd szczesliwa. Mam tez tak ze obsesyjnie o czyms mysle i sie tym przejmuje. potem placze i ogolnie jestem nie po zycia. Zaczelam chodzic rok temu do psychiatry i psychologa(mama mnie zapisala, bo juz rady nie dawala) bralam tabletki Asentra i chodzilam do psychologa na psychoterapie raz w tygodniu. Znalazlam potem prace, tabletki zaczely dzialac i zaczelam zyć! ;) byalam szzcesliwa tylko przez jakis okres. po odstawieniu tabletek i po skonczeniu pracy objawy znow wrocily. jestem w tej chwili bezrobotna, wiekszosc czasu spedzam w domu sama. moj obecny, kochany chlopak wspiera mnie i bardzo mi pomaga. jednak ja nie potrafie jego uszczesliwic. non stop mam zmienne nastroje, mowie mu ze nie dozyje naszego slubu a on sie biedy przejmuje. nie chce zeby on byl nieszczesliwy jak ja. ale moge zawsze na niego liczyc. gdy w nocy nie potrafie zasnac albo gdy budze sie w srodku nocy i cala drze i jest mnie slabo, dzwonie do niego i jest. mamy do siebie niedaleko wiec w 3 min i juz jest. mam w nim wielkie oparcie, bo w poprzednim chlopaku tego nie mialam. stwierdzal zawsze ze wymyslalm a ja tego nie robilam. nie potrafilam sama do sklepu isc na zakupy czy nawet do toalety publicznej bo mnie tak taki atak jakis dopadal ze balam sie nawet tam byc. chciclabym stamtad uciec i tak tez robie. nie wiem co mam robic. nawet teraz jak pisze tutaj to mnie uciska ta glowa i sie martwie. pomozcie mi prosze. jesli ktos z Was ma tez podobna historie odezwijcie sie. pozdrawiam Agata
×