Witam! Mam 18lat. Od pewnego czasu tak czytam i czytam te komentarze, na tym forum i innych też. W końcu postanowiłam napisać coś o swoim głupim problemie. A mianowicie polega on ta tym, że nie mogę normalnie żyć, normalnie funkcjonować i mam tego dość. Ciągle źle się czuję. Mam praktycznie większośc dolegliwości tzn. zawroty głowy, NUDNOŚCI, duszności, różne bóle niewiadomego pochodzenia, często mnie trzęsło(ostatnio przestało), zaburzenia rytmu serca, szybkie bicie, straszny ból serca, zmiany nastroju i wiele innych. Mój koszmar zaczął się pod koniec zeszłych wakacji. Chociaż wtedy nie było to aż tak zauważalne. Pod koniec października trafiłam do szpitala w sumie z wycieńczenia. Strasznie schudłam i nadal chudnę. Byłam wtedy bardzo osłabiona a jednocześnie roztrzęsiona. Hmm... miałam robione różne badanie i prawie wszystko jest OK. Od stycznia zaczęto u mnie wykrywać jakieś choroby w rzeczywistości mało istotne.Mam niedoczynność tarczycy, ale z objawami nadczynności (he), dodatkowo po drodze różne stany zapalne, drobne zmiany w organiźmie,a ostatnio bakteria Helicobacter pylori. W tej chwili niby wszysko jest podleczone i jest ok. Tylko dlaczego ja nadal tak źle się czuję? Ci co mnie znają, a także lekarztwierdzi, że to nerwica, ale wszyscy rozkładają ręce. Ja również się już poddałam. Jest maj, a ja prawie w ogóle nie wychodzę z domu, a o szkole to lepiej nie mówić, bo nie byłam w niej kilka miesięcy. Gdy próbowałam chodzić, chyba jeszcze w lutym, kończyło się to tym, że znajomi po godzinie czy dwoch przyprowadzali mnie spowrotem do domu. Nigdzie nie mogę się ruszyć, bo gdzie bym nie wyszła, wszędzie jest mi niedobrze- to najwiekszy problem. Gdyby nie te nudności, to może byłoby już inaczej...Czy to może być taka nerwica?? Wszystkie badania w miarę ok, więc skąd to się bierze??? Wspomnę jeszcze, że najeździłam się po lekarzach bardzo dużo i nic nie dało. Odwiedzałam endokrynologa( no to normalne przy problemie z tarczyca), kardiologa, neurologa, psychiatrę i nic... Co mam zrobić... ?