Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Pit78

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Osiągnięcia Pit78

0

Reputacja

  1. Pit78

    Częstoskurcz - ablacja

    Cześć. Jestem po ablacji. W moim przypadku był to AVNRT z rytmem 200 na minutę. Generalnie przechodził sam lub przerywałem, raz tylko odwiedziłem SOR. Nękało mnie to ustrojstwo od 20 lat, obecnie mam 36. U kardiologa pojawiłem się po raz pierwszy dwa lata temu. Potem przez półtora roku nie miałem ani jednego częstoskurczu aż do czerwca tego roku. Wizyta u kardiologa i krótka piłka z jego strony - jedyne sensowne rozwiązanie to ablacja. Zdecydowałem się od ręki. Na drugi dzień pojechałem zapisać się do szpitala (Poznań ul. Szwajcarska) na ablację. Na zabieg zgłosiłem się 11 sierpnia. Wygląda to tak. Zameldowanie na izbie przyjęć, opaska na rączkę, historia choroby i na oddział. Po kilku minutach już miałem zrobione EKG i położono mnie w sali. Następnie badanie krwi no i od tego momentu czekam na ablację. W międzyczasie wenflon, kroplówka, zastrzyk z antybiotykami. Przyszła moja kolej. Pielęgniarka kazała założyć taki zielony fartuch i zaprowadziła do sali zabiegowej. Tam trzeba rozebrać się ze wszystkiego i położyć na stole. Okrywają jakimiś serwetami, przyklejają masę elektrod i do dzieła. Najpierw znieczulenie pachwin i lekarz zabiera się do roboty. Czas leci szybko. Wkłucie bolało. W skali 1/10 myśl, że 5-6. Następnie wprowadzanie elektrod, nie bolesne ale jak dla mnie bardzo nie przyjemne. Później zaczyna się stymulacja. Czuć jak serce wali jak szalone - to wyzwolony częstoskurcz.Mam 190/min. I kolej na przypalanie. Czekam czekami nic. Pytam czy to już. Odpowiedź tak już po wszystkim. W ogóle nie poczułem przypalania. Nie wiem ile leżałem na stole ale mogło to być około 20 - 30 minut. Teraz opatrunek uciskowy i sala. Tam podłączają aparaturę i cała nocka leżenie pod monitorem w bezruchu. Następnego dnia zdjęcie opatrunku, kontrolne EKG i echo i wypad do domu. Czułem się znakomicie pierwszego do tego stopnia, że wieczorem wyskoczyłem z dzieciakami na mały spacerek i to był błąd. Na drugi dzień pojawił się wielki krwiak i bół w pachwnie, który narastał z każdym dniem. Trzy dni po zabiegu odwiedziłem lekarza, który stwierdził stan zapalny i powiększony lokalny węzeł chłonny. Tydzień pachwina jeszcze bolała po czym wszystko wróciło do normy. Jeżeli ktoś ma możliwość wykonania tego zabiegu to polecam. Uczucie wyzwolenia od przypadłości jest bezcenne. Jest trochę bólu i dyskonfortu ale trwa to krótko i jest całkowicie do przyjęcia. Coś jak wizyta u dentysty. Gdyby ktoś miał pytania to proszę śmiało pisać na pit@rcgostyn.pl. Pozdrawiam wszystkich częstoskurczowców:) Piotr
×