TURNUSY REHABILITACYJNO-WYKOŃCZENIOWE CARITAS w Zebrzydowicach, woj. małopolskie
Oto *procedury* działania ośrodka w przypadku zagrożenia życia (udar mózgu u mojej mamy. ostatnia noc turnusu, *procedury* poranne):
1. zbagatelizowanie symptomów poważnego osłabienia zdrowia mojej mamy przed nocnym udarem. Informacja od współlokatorki mamy, samej mamy (była świadoma, zrozumiały bełkot, doskonale zna swój organizm i ... polski system ochrony zdrowia)
2. stan, w jakim zastałyśmy ją następnego dnia (ostatni dzień turnusy, przyjazd po mamę) ok. 11.30: poważne osłabienie, brak sił, leży w ubraniu, a przecież wg telefonicznej informacji p.o. kierownika ośrodka, p. K. *mama nie chce wstać, zejść na śniadanie i jechać do domu, ale chce do szpitala*. Mama jest (bo wierzę, ze wróci do normy, mimo paraliżu i braku mowy do normy) świadomą, inteligentną kobietą i chciała pomocy, ratunku od pań, które nie muszą być *ekspertkami od udarów* i świadczyć całodobowej pomocy (bo taka nie była potrzebna!). Wystarczyło w chwili zagrożenia zdrowia i życia dzwonić po karetkę. To ich obowiązek nie tylko zawodowy, ale i ludzki, a tym bardziej katolicki. Tymczasem (patrz: pkt. 3)
3. mama leży bez szklanki wody, herbaty, jakiejkolwiek pomocy i czeka na mój przyjazd. Dobrze, że to był ostatni dzień turnusu! Nawet kadra kolonijna wie, że w takiej sytuacji najpierw udziela się pomocy medycznej, a dopiero później dzwoni do rodziców.
A w Państwa ośrodku są starsi ludzie, pozostawienie w łóżku kogoś, kto nie może wstać, a wcześniej chodził samodzielnie z pomocą kuli - to zagrożenie np. dla serca. Poranny telefon do mnie (15 lipca, przed godz. 9.00) to czysta manipulacja. Miałam jak najszybciej przyjechać i *zabrać paniom* problem z głowy, a dodatkowo być przygotowana, że *trudno ma pani z mamą* (cyt). Czyżby przewidywanie konsekwencji swoich działań, a właściwie ich braku?
Nie miałyśmy z koleżanką pojęcia, że zastaniemy efekt wyraźnego zaniedbania, a nawet okrucieństwa lub bezmyślności (próbując panie usprawiedliwiać). Ale usprawiedliwienia ... nie ma. Koleżanka pani Kasi ze zmiany, odpowiedziała nam, na pytanie, dlaczego mama nie ma nawet wody, nie mówiąc o herbacie: *Pani Kasia jest w ciąży i nie może chodzić tyle razy na I piętro*. Wystarczyło pójść raz, ale zachować się uczciwie, konkretnie i po ludzku. W takiej sytuacji wypada wziąć urlop. W cywilizowanym świecie byłby wyrok!
4. współlokatorka mamy poinformowała nas zanim p. K. wyprowadziła ją z pokoju i *uciszyła*, że pozostaje w ośrodku do następnego dnia. Wychodząc, prosiła: *Dobrze, już będę niech. Tylko mnie zostawcie* (cyt.) Mam nadzieję, że w obliczu tragedii mojej mamy (i mojej) nie uda jej się *uciszyć*
5. musiałam prosić p. K., a następnie stanowczo nalegać, by wezwano karetkę. Na szczęście jak księdzu powiedziałam *mam Boga w sercu*, jak również w myślach i działaniu. Wraz z lekarzami z Suchej i Opatrzności (ostatnia noc i dzień turnusu) ocaliliśmy mamie życie. Teraz trzeba walczyć o jej zdrowie.
6. w/w *procedury* zastosowane rano ostatniego dnia turnusu są niedopuszczalne i nieludzkie. Pan dr D. również powinien wezwać karetkę, a nie zostawiać płatne skierowanie na transport medyczny (*pro forma* gdybym się *rzucała*). Na szczęście pomyślałam, że w zastanym stanie nie można mamy przewozić inaczej jak karetką. Nie tylko mamy, każdego człowieka!
7. Państwo powinniście obok wyjaśniania *procedur*, pomóc w rehabilitacji mojej mamy, zadośćuczynić, tak, by mogła wrócić do zdrowia na ile jest to możliwe. Zamiast tego ... otrzymuję rachunek dopłaty (nie uiściłam brakujących 391 zł) za ... próbę zabójstwa
Jestem pewna, że pracownice ośrodka poinformowały księdza, zgodnie z sumieniem, którego nie miały patrząc na cierpienie mojej mamy (czy też innych osób, o ile potwierdzą się informacje z SOR na temat innych zaniedbań ośrodka), co *robią* w pracy
Nie jestem *ekspertem od udarów*, ale inteligentną, wykształconą, a przede wszystkim ludzką osobą (podobnie moja koleżanka), dlatego ... brakuje słów. Wtorkowe *procedury* (do czasu mojego przyjazdu, ok. 11.30) ośrodka są przerażające, ale i poniedziałkowe zmuszają do refleksji. Jak można postępować w powyższy sposób? - to typowe pytanie retoryczne, lae będę na nie szukać odpowiedzi. Na razie, próbuję pomóc mamie wyjść z bardzo ciężkiego stanu poudarowego, a jest to trudne i napotyka na przeszkody terminów, kosztów, itp. W przeciwieństwie do pań z wtorkowej zmiany w ośrodku, mam serce i ludzkie uczucia!
7. Ten sms, który dotarł do Pań był z innego nr telefonu.
Itd, itp. żenujący list od p.o kierownika ośrodka (wstyd cytować, styl i logika, jak wszytko dotąd)
8. Obecny stan mamy: paraliż prawostronny, afazja czuciowo-ruchowa, cewnikowana, dokarmiana. Tygodniowa walka o życie! Wszystko rozumie, co potwierdzają lekarze i chce godnie żyć.
*Walczę z wiatrakami* i wytrwale szukam jej miejsca na szpitalnym oddziale rehabilitacji wczesnoneurologicznej w Krakowie/okolicach. Zmagam się z systemem i ... ludźmi, kolejkami, terminami, brakiem znajomości, pieniędzy. Ale nie poddaję się!
To ostatni bliski mi człowiek, jestem młoda, ale 4 lata temu straciłam tragicznie pozostałych bliskich.
Wspaniała, inteligentna kobieta, która pokonała guza przysadki mózgowej, pozbierała sie po spiralnym złamaniu podudzia i kompresyjnym L1 aż trafiła na ... miłosierne *katoliczki* z Caritas.
Nie mam złudzeń jak działa kk w Polsce i w jakim kraju żyjemy, ale miałam nadzieję, ze na takich trnusach ludzie są bezpieczni...
OSTRZEGAM INNYCH (SOR w W. poinformował mnie, że to nie pierwszy taki przypadek, również pani ze złamaną ręką czekała bez pomocy na ... koniec turnusu). PROSZĘ O KONTAKT innych pokrzywdzonych/rodziny przez Caritas, dobrych NEUROLOGÓW, PRAWNIKÓW znających *procedury* miłosiernej organizacji C.