Tak to nazwałam, ponieważ nie miewam tak wysokiego ciśnienia. Już jadąc na szkolenie w nowej pracy miałam wrażenie, ze skóra mojej głowy *chodzi*, nie mogłam nabrać powietrza i okropnie mi było gorąco. Nic nie wyszło ze szkolenia i dobrze, bo skończyłoby się bardzo źle. Wracając do domu, wysiadłam z autobusu by zajść do przychodni i zmierzyć ciśnienie, ponieważ zaczęło mi szumieć w uszach i czułam się jakbym grała we własnym filmie. Ciśnienie 160/97 zabrzmiało nieco przerażająco. Dostałam pół tabletki captoprilu pod język, 15 min odsiedziałam, mierzymy i 166/98. Zaczyna się robić ciekawie, kolejne pół tabletki, 20 min czekania, znów pomiar i 143/108. Tym razem hydroksyzyna i znów 15 min czekania. Jest, zeszło 140/95. Mam wrócić do domu i iść spać. Wróciłam, zjadłam, położyłam się i czuję jak moje serce zaczyna zasuwać. Po drodze do domu (pani doktor mnie odwoziła, bo jechała w tę samą stronę) pani dr mnie poinformowała, iż dziś miała już kilku takich pacjentów a jeden odjechał karetką. Super. Co za dzień. Kiedyś inna pani dr usiłowała mnie leczyć na nadciśnienie, mimo ze wynosiło albo 125/85 albo 130/90, co nadciśnieniem nie jest. Zastanawia mnie tylko skąd mógł się wziąć taki nagły skok ciśnienia?
