Witajcie, jestem nowa na tym forum ale mam bardzo poważny problem. Moja ukochana mama 74 lata po wielu ciężkich przeżyciach i latach stosowania małych dawek, ale zawsze, Clonazepamu z coraz to nowszymi dolegliwościami i po zatorze miesiąc temu postanowila zerwać z benzodiazepiną. Była dzielna i nadal jest, ale odstawila lek samodzielnie i wg psychiatry przechodzi przez objawy odstawienne. Wyglądało to tak: skoki ciśnienia, które są do dziś mimo leków, poty, urojenia, konfabulacje, sen nerwicowy po ktorym mama sie budzi i mysli ze byla na dzialce, po chwili przytomnieje... Dodatkowo skurcze pęcherza, drętwienie rąk, bardzo silne zaburzenia pamięci i koncentracji, choć jak jest uspokojona jest lepiej. Ja umieram ze strachu o nią. Nie mam ojca, alkoholik zmarł 30 lat temu. 25 lat temu w wypadku zginęła moja 17 letnia wówczas siostra. Babcia zmarła w wieku 89 lat na demencję....Mam 15 lat starszego brata. Brat mamy w ubiegłym roku zmarł na wylew. Rok temu dowiedzieliśmy się o tym, że moja bratanica ma stwardnienie rozsiane.. Świat się zawalił...w jednym roku tyle przeżyć.
Wiem, że forumowicze nie są zapewne lekarzami ale rozpaczliwie poszukuję iskierki nadziei, że moja mama nie traci zmysłów i nie ma demencji. Na tym tle lęku o nią 10 lat temu miałam załamanie psychiczne i leczyłam się pol roku. Jeden psychiatra twierdzi (po 1 spotkaniu bez testow) ze mama ma deficyty myslowe od Clonazepamu, inny że to co teraz cierpi są to objawy odstawienne, z odbicia i z czasem sie uspokoją.. Nie mogę spać, boje się zasnąć że w nocy coś się stanie. Ja już tracę zmysły. Mama twierdzi, że lepiej czuje się od poludnia do wieczora i że ogolnie jest lepiej, ale ja widze w niej moją kochaną rodzicielkę, osobę która poświeciła się dzieciom i przesladuje mnie mysl, że po dośwaidczeniach z chorą na demencję, agresywną babcią nie bede w stanie psychicznym zająć się mamą kiedyś w jej wlasnym domu. Ze ją zawiodę i oddam i serce mi pęknie... Proszę napiszcie coś, ja nie bardzo mam komu się zwierzyć. Mąż twierdzi, że nie należy sie zamartwiac, ze lekarze wiedzą co robią. Rodzina jest zajęta swoim życiem a ja sama pogrążam sie w depresji....