Witajcie jestem tu nowa to mój 37tc. Przed ciążą miałam nerwice zaleczona leczyłam się parogenem 20 i alproxem. 7 miesięcy mojej ciąży było spokojne bez nerwicy. Od 7 miesiąca zaczelam robic się slaba i nerwowa, ale myslalam ze to przez hormony, az tu pewnego dnia jakby cos we mnie uderzylo taki gorąc z plecow od tamtej pory czułam się coraz gorzej a nawet tragicznie ginekolog powiedział ze mam się wziasc w garść pilam hydrox. 3 razy dziennie ale nie pomagalo. nie spalam po nocach tylko się trzeslam cala pocilam puls120, plakalam bo maly się wiercil, później poszlam do szpitala tam potrzymali mnie niecaly dzień i kazali isc do domu, po 2 dniach poszlam do neurologa i psychiatry biore od 32 tc fluoksetyne 10 i hydrox na noc 25, ale to nic nie pomaga tzn w nocy spie ale rano mna trzesie i dziwnie się czuje, mam bole napięciowe na ciele i uczucie goraca. NAJGORSZE JEST TO, ze martwię się o mojego synka boje się ze ta nerwica zrobila mu cos zlego bo jak mnie lapalo to się bardzo wiercil coraz bliżej porodu, a ja jestem zalamana ciagle placze tak bardzo się o niego boje obwiniam się ze może mu się cos stać przez moja glupia nerwice, ale zrobiłam chyba już wszystko co mogłam, nie mam już sily naprawdę codziennie się modle tylko to mi pozostalo mam nadzieje ze Matka Boska mnie wysłucha i będzie silny zdrowy fizycznie, neurologicznie i psychicznie.