Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Pia

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Pia

  1. Ignac pyrania są super, jak napisała mirra. Futerko ja z tą słabością mam to samo. Czuję się tak, jakbym miała paść, chcę uciec, ale nie mam dokąd, bo wszedzie jest źle. U mnie problemem było to, że nie mogłam uwierzyć, że to nerwica tak mnie może załatwić. Chodziłam na basen, pływałam po 1500 m bez przerwy, więc uwierzyłam, że to nie jest serce. Jak mi słabo, to tłumaczę sobie, że już wiele razy tak było i nic się nie stało, to czemu teraz ma się tak stać.Teraz mam problem, bo jestem po ciężkim zapaleniu gardła i wywaliło mi węzły, no i wyobraźcie sobie, co najpierw zrobiłam - google mnie zbadał i wyszło mi milion chorób. W przyszłym tygodniu mam usg i jak każdy nerwicowiec nie wiem jak dotrwam do badania. Ale teraz obserwowałam ten proces nakręcania się- objaw, google, myśli- a co jeśli??? i znowu złe samopoczucie, zawroty...Nie chcę czytać, mam silną wolę, ale coś mnie do kompa ciągnie i się nakręcam. Jakoś dam radę- mam drugi antybiotyk, węzły zmalały, a co mam być, to będzie :)
  2. Ignac, ale mi o to chodziło, o czym Ty piszesz. Nie zrozumieliśmy się. Ja przeczytałam wszystkie Twoje posty, a masz rację tłumaczenie od początku tego samego nie ma sensu. Walka polega na akceptacji, znaleźieniu sobie zajęcia, pracy nad sobą, zmianie nastawienia... Ja wcześniej walczyłam starając pozbyć się objawów na siłę, a one wracały ze zdwojoną siłą. Pozdrawiam i masz rację użlać się nad sobą nie warto :)
  3. Kochane dziewczyny- z nerwicą się nie walczy, nerwicy daje się płynąć. Trzeba ją zaakceptować i tak po prostu *olać*. Czasem potrzebne są do tego leki i nie trwa to miesiąc, to jest b. długi proces. Poczutajcie posty IGNACA- typowy przykład takiej metody. Objawy są nie do wytrzymania, czasem nawet człowiek nie wie, gdzie ma się schować, uciec.. (typowa reakcja walcz lub uciekaj) Ale one same w sobie nie są groźne, nic nam nie zrobią. Ja walczę ponad 3 lata-psychiatrzy, psycholog, leki, ale dopiero teraz sama doszłam do tego, co mi dolega. Rozumiem, o czym piszecie, mam to samo, ale już się tak nie przejmuję. Objawy nerwicy mogą przyjść nawet, jak jesteśmy zrelaksowani, odprężeni- to taka podstępna choroba.Mi na początku trudno było uwierzyć, że psyche i ciało tak silnie się łączy, było to dla mnie tajemnicze. Ale to przecież taka nierozerwalna więź- jak jesteśmy smutni, to płaczemy itp. Trzeba poznać chorobę, aby w nią uwierzyć. Pewnie często sobie myślicie, że nerwica nie może dawać takich okropnych objawów- może dawać bardzo rozmaite, ona jest bogata w objawy, jak nikt. Ja przechodziłam wszelkie fazy- miałam zawał, raka, grzybicę, boleriozę, a nawet Hiv i wiele innych. A do tego, w zależności od choroby miałam objawy, które się zgadzały z opisem tychże chorób :). Moim małym, pierwszym sukcesem jest to, że już nie szukam i nie badam krwi (a robiłam to dość często). Teraz zaczynam długą drogę *walki* Pozdrawiam
  4. MALINKAA właśnie tu jest pies pogrzebany. Ja bym chciała tu, teraz, natychmiast poczuć się dobrze, ale już wiem, że tak to nie działa. Trzeba sobie powiedzieć chyba: ok tak mam i mam prawo tak się czuć, ponieważ mam nerwicę. Ale to takie trudnie. Powtarzam to w myślach, ale zła jestem, że nie potrafię się z tym pogodzić. Ale to też prawdopodobnie wymaga czasu i przychodzi samo po pracy nad sobą. Damy radę!
  5. Madamma i widzisz jeśli to od stresu, to też się nakręciłaś. Moja pierwsza psychiatra mówiła mi, że to niemożliwe, że tak źle się czuję, że może to dziwna depresja. Na mnie to działało paraliżująco, bo myślałam, jak ona nie wie, to cholera kto ma wiedzieć. A mi ciągle źle, niedobrze... Psychoterapię przeszłam, ale też nic, leki nic. Teraz chodzę do psychiatry, która mi powiedziała,że terapia owszem, ale tylko behawioralno-poznawcza. Zaczynam za tydzień. Jeśli badania nic nie wykazują, to trza się zabrać za siebie, skończyć się badać i zaakceptować ten stan. Ja taka mądra jestem, ale tylko w teorii :) Sama narazie jestem na etapie zdobywania wiedzy i akceptacji,a też ze mnie przed nerwicą wielka optymistka była.
  6. Dzięki Ignac. Właśnie u mnie tak jest. Stosuję się do rad, prowadzę dialogi wewnętrzne, staram się olewać. I czasem wydaje mi się to takie proste, a tu nagle bęc, i klapa i mam dośc i myślę, że wezmę ten Velafax, który mam, a później mi się wydaje, że to znowu łatwe. Ale czytałam Twoje posty (bardzo odległe) i na początku pisałeś, że też tak miałeś. Naprawdę szacunek wielki za taką siłę i determinację. To mnie pociesza, bo wiem, że wyjście to nie kwestia tygodni, dwóch, a miesięcy. Tylko ja chyba muszę poracować nad niecierpliwością, bo męczy mnie, że tak *walczę*, staram się, a tu co? Zrobiłam dwa kroki do przodu- już się nie badam i nie szukam chorób w internecie, nie mierzę ciśnienia i uwierzyłam, ale chyba nie do końca, że przy nerwicy można się 24h źle czuć. No i zrozumiałam, że lęk może być bezpodstawny, czyli,że ja myślę, że niczego się nie obawiam, a jednak gdzieś to jest. Realnie boję się, że będę się źle czuła i moje koło się zamyka i oczywiście czuję się źle. Pracuję teraz nad akceptacją. Kurde wkręciłam się łatwo, ale z odkręcaniem słabo mi idzie. Pozdrawiam!
  7. Witam wszystkich serdecznie, ja walczę z nerwicą od 3,5 roku. Moja kochana przyjaciółka objawia się ciągłym złym samopoczuciem, słabością + wiele innych objawów, które zostały już tu x razy wymienione. Przeszłam przez wiele badań, brałam wiele leków i nic mi nie pomagało. Nerwicę wyhodowałam sobie sama, wmawiając sobie kolejne choroby, czemu towarzyszył zawsze ogromny lęk. Ale zawsze po badaniach *puszczało*ale w pewnym momencie układ nerwowy powiedział - dość. Rozumiem mechanizm nerwicy, wiem jak powstaje, ale i tak tego nie ogarniam. Jestem teraz na etapie akceptacji, ale chyba mi nie za bardzo wychodzi. Może macie jakieś rady, jak to cholerstwo zaakceptować. Czasem wydaje mi się, że posunęłam się do przody, a tu bęc i znowu źle. Ale już wiem, że nie warto i nie można się przejmować. Jedno mnie tylko martwi, że doszły mi stany depresyjne i że nic mi się nie chce, bo nic nie ma sensu. Ale tłumaczę sobie, że ktoś kto tak długo czuje się do bani, może mieć w końcu dość. Przeczytałam miliony stron, publikacji i wiem, że trzeba akceptować, *olewać*, racjonalizować, ale to takie trudne. Dużo tych wpisów na forum, nie jestem w stanie ich wszystich przeczytać, ale natknęłam się na post Ignaca, w którym pisze, że też miał trochę dobrze, a później źle. Ignac, czy opisałeś gdzieś swoją drogę wyjścia z nerwicy? 25lutego zaczynam terapię behawioralno-poznawczą (jestem po jednej, ale nic mi nie dała, ale ona nie była z tego nurtu), więc zobaczymy. Straszny ze mnie egocentryk, na początku myślałam, że tak źle tylko ja się czuję, że nikt inny nie ma tak źle, ale teraz rozumiem już, że nie jestem sama. Pozdrawiam serdecznie
×