Witam,w lato 2013 kiedy temperatura dochodziła do 40 stopni,wyszłam z domu z dzieckiem na zakupy jak zawsze na luzie i prawie zemdlałam w sklepie,mięśnie tak mi drgały jagbym dostała padaczki.Ogarnełam się i wróciłam do domu.Od tej pory zle się czuję ,no to już prawie 9 msc.Pojawiło się kołatanie serca,gul w gardle,uczucie jagby uciskania w klatce piersiowej a teraz jagby mdłości.Bałam się wychodzić z domu,myślałam cały czas że znowu dostane tego ataku i co ludzie pomyślą.Gdy dostawałam ataku np w kolejce w sklepie to najbardziej myślałam o tym by tego nikt nie zauważył i najlepiej chciałam wyjść,uciec,ale stałam przechodząc katorgi.Zaczełam unikać znajomych bo bałam się,że dostane ataku przy nich i oni to zauważą.Mam 5 letniego synka i codziennie rano muszę sie przekonywać,że nie dostanę ataku gdy go odprowadzę do szkoły.W tym tygodniu miałam już 3 ataki,raz u teściowej na obiadku ,drugi w domu a trzeci dzisiaj gdy zabrałam małego do lekarza z kaszelkiem ,to o mało nie umarłam gdy czekałam gdy go zbada.Staram się nie zamykać w domu i wychodzę mimo tego co się dzieje,myślę sobie ,że albo dam radę albo zdechnę i jakoś nie zdycham choć przeżywam katorgi.Staram się nie skupiać na sobie za bardzo i gdy dostanę ataku i przejdzie to staram się nie myśleć o tym co się stało by nie wpadać w kółko zamknięte.Zawsze byłam osobą której wszędzie pełno,pracowitą,i z uśmiechem na twarzy a teraz czuję się jak psychol.Ale dam radę,dziś jest piątak,a w poniedziałek mam rozmowę o pracę i już się zastanawiam jak to będzie i czy dostanę ataku i czy dam radę pracować.No nic najwyżej tam zdechne a jak nie zdechne to dam rade :)