Witam,
Od jakiegoś czasu czytam Wasze wiadomości. Postanowiłam napisać.
Mam 20 lat i nie radzę sobie ze sobą. Od zawsze byłam dość wrażliwą i uczuciową osobą, stresowałam się zawsze 100 razy bardziej niż inni. Pierwsze problemy na tle nerwowym zaczęły się w II LO, kiedy to przez kilka dobrych miesięcy cierpiałam na potworne mdłości. Do dziś nie wiem jaki był powód ówczesnego stresu, czym się martwiłam. Do końca liceum zdarzyło mi się jeszcze kilka razy mieć problemy tego typu..jakaś gula w gardle, nie umiałam przełykać sliny w trakcie lekcji. generalnie minęło razem z liceum i maturą. Oczywiście od tamtego momentu miewałam gorsze dni- mdłości, bóle brzucha, ale wszystko przechodziło po kilku dniach. I wszystko to były nerwy. W 2013 moi rodzice rozstali się, mama wyprowadziła się z domu. Szczerze mówiąc myślałam, że to po mnie *obleciało* mimo, że sytuacja w domu nie była najlepsza. Wydaję mi się, że wszystko pękło dopiero w grudniu 2013, kiedy to zaczęłam brać tabletki antykoncepcyjne. Już po przeczytaniu ulotki miałam serdecznie dość..zakrzepica żylna, która jest jednym ze skutków brania anty. Od tamtego momentu zaczęłam szaleć i spędzać godziny na stronach internetowych poświęconych zakrzepicy. W każdym bólu głowy, kaszlu, mdłościach widziałam zakrzepicę. Wkręcałam sobie, że i na pewno ja na nią zachoruję. 2 tyg od brania tabletek wracałam trwamawajem do domu i zrobiło mi się niesamowicie słabo, ziemia uciekała mi spod nóg, kręciło mi się w głowie..nie wiedziałam co się dzieje. Pierwszy raz przydarzyło mi się takie coś, więc już w ogóle oszalałam. Lekarz stwierdził że to stres+tabletki. Tabletki odstawiłam, a cała reszta została. Od tamtego momentu częste uciski na mostku, duszności no i bóle głowy, które potrafiły utrzymywać się cały tydzień od rana do wieczora. Neurolog stwierdziła że to typowo napięciowo migrenowe bóle głowy i zapisała tabletki wyciszające, po których czułam się jak czubek. Nie dawałam za wygraną i za tydzień wybieram się na tomograf głowy..dla świętgo spokoju. Oczywiście zdarzyło mi się jeszcze raz,czy dwa zasłabnąć w miejscu publicznym (tramwaj, galeria handlowa). Od tego czasu panicznie boję się jeździć sama pociągiem, tramwajem, boję się wychodzić sama do miasta, do sklepu..boję się, że umrę, zemdleję, że nikt mi nie pomoże, że na pewno jestem na coś chora.Czuję się słabo, jestem zmęczona. Spędzam godziny w na forach internetowych. Szukam chorób. Miałam robione EKG, Morfologię, Ob, elektrolity. i TSH. wszystko w normie. Wynik TSH mnie trochę martwi , bo jest w górnych granicach normy. Od kilku tygodni zaczęły się dziwne bóle nóg, ale tylko w nocy. Wyrywające ze snu. Oczywiście co za tym idzie wkręcam sobie borelioze, grzybicę organizmu albo jakiegoś pasożyta. Od grudnia dzień w dzień czuję się źle, słabo, myślę, że umrę, że choruję na coś. Nawet nie chce mi się wychodzić z domu.
Każdego poranka strzelam sobie serią pytań: Jak się dziś czuję? Co mnie boli? Czy dziś zasłabnę? Czy będę w stanie wyjść sama do sklepu? Czy będzie mnie bolała głowa? i tak w kółko. Dodam, że nerwicę miała moja prababcia, dziadek, babcia i nawet moja mama...więc może i ja??
ehh, już nie ogarniam