Witam!
Iselor - dzięki temu, że napisałeś i dzięki innym wpisom, ja również postanowiłam Wam opowiedzieć o tym co mnie męczy, dręczy i prześladuje. Już nawet nie pamiętam od czego i kiedy to wszystko się zaczęło. Kiedyś tak jak Ty Iselor, przeżyłam mały cyrk z sercem. Ni z tego ni z owego, zaczęło mi tak walić, ze nie mogłam oddychać. Cała chodziłam razem z walącym sercem. Nie miałam siły wsiąść do samochodu, mama musiała mnie prowadzić. Zawiozła mnie szybko do lekarza. Wykonano ekg, wszystko się uspokoiło, wyniki idealne. Póżniej oczywiście wykonano kolejne ekg, holter i kilka innych badań. Wszystko super! To było jakieś 6 lat temu. Od tamtej pory często boli mnie serducho. Czasem mniej, czasem bardziej, ale o sobie przypomina. Od tego czasu boję się wszystkiego. Niestety. Ostatnio los po raz kolejny pokazał mi tylnią część ciała. Wszystko zaczęło się sypać. Najpierw zauważyłam, że wchodzenie na 4 piętro sprawia mi o wiele więcej trudności niż dawniej, a muszę na nie wchodzić, bo inaczej nie miałabym dachu nad głową. ;) Ponad to jakieś dziwne *wyrosty* na języku, bolące uszy - zwłaszcza prawe, problemy jelitowe, boląca wątroba, powiększone i bolesne węzły chłonne, samopoczucie jak u staruszki... Chodziłam od lekarza do lekarza. Każdy mówił, że wszystko jest super i traktował mnie jak wariatkę. Aż tu w końcu lekarz robiący mi USG węzłów chłonnych zasugerował, abym udała się do mykologa. Diagnoza: grzybica ogólnoustrojowa. Skąd mi się to *olerstwo wzięło? Nie wiem. W tym momencie jestem w trakcie leczenia. Miałam nadzieję, że w końcu wszystko minie! Że zacznie się normalne życie. Ale nie. W sobotę zaczęła mnie boleć głowa. Mniej więcej w miejscu skroniowym i tylko wtedy kiedy lekko dotykam. Dotykając mocno - nie boli nic a nic. Podejrzewam, że coś mi uciska jakiś nerw i dlatego. Tzn tak się pocieszam. Żyły w okolicach nadgarstków są cały czas napięte i bolesne. Do tego cały czas mam bóle uszu - zwłaszcza prawego, do tego prawie cały czas jest ono lekko zatkane, tak jakbym miała tam zassane powietrze. Poszłam dziś do lekarza, zeby dał mi skierowanie do neurologa. Chciałam pójść, żeby zbadał mi tą głowę no i uszy, bo laryngolog powiedział, że uszy są laryngologicznie bez zarzutu. Dzwonię, chcę się zarejestrować, aż tu nagle, miła Pani recepcjonistka informuje mnie, że pierwsze wolne terminy są na listopad tego roku. :) Nie wiem co to jest, znowu się nakręcam. Bliscy już chyba mają mnie dosyć, ale ja sama też mam tego dość. Ile można? Cały czas chce mi się płakać, krzyczeć i tak w kółko. Dusząc to w sobie jest jeszcze gorzej. Ja już nawet nie potrafię zasnąć, kiedy jestem sama w mieszkaniu. Zaczynam się zastanawiać, czy aby do końca jestem zdrowa na umyśle.