Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Kajakarka

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Kajakarka

  1. Dużo piszecie tutaj o powolnym dozowaniu stresu;) podoba mi sie ta metoda;D mozna ja zastosować Np. Z wyjściami coraz dalej i dalej ale jak dozować stres związany wlasnie z zakupami?:) bardzo mnie interesuje jak to widzicie;D
  2. Kiedyś oglądałam w TV program o chłopaku z jakimś zaburzeniem fobicznym i opowiedział że on stosuje z psychologiem metodę która polega na przebywaniu w stresującym otoczeniu tak długo az twoj strach minie( Przytoczył przykład że jeśli bałby sie czerwonego hydrantu to powinien usiąść na tym hydrancie aż przestanie się bać). Też staram się to robić dziś naprzykład wyszłam poruszać się na siłownie którą mam w pobliskim parku mimo iż jak mówiłam wcześniej jestem w początkowym okresie załamania a raczej juz naszczęście bylam więc miałam opory przed wyjściem. Pierwsze 15 minut czułam dyskomfort przeszedł po 30 minutach a na nastepne 30 wybrałam sie na daleki bieg kiedy wrociłam tak chciałąm zostać na dworze ze odrazu zabrałam pieski:D i kolejne 30 minut spaceru:D więc może to jest metoda idz gdzieś gdzie czujesz stres-- bądz na tyle odważny i przeczekaj go--- potem ciesz sie satysfakcja i ulgą. No i duzo ruchu naprawdę polecam to w jakimś stopniu napewno jakoś nas rozładuje i doda troszkę endorfinki:P
  3. Skoro już udało mi się wysłać wiadomośći ( nawet o raz za dużo) to streszczę tą moją wczorajsza:D Mam 20 lat na imię mi Magda i mieszkam w mieścinie koło Bielska-Białej z Agorafobią walcze conajmniej od pięciu lat. Zawsze miałam jakiś problem z jazdą autobusem publicznym czy przybywaniem w galerii handlowej zwłaszcza kiedy byłam sama, ale do momentu kiedy opuściłam dom i wyjechałam trenować się i uczyć do Poznania nie było to dla mnie przeszkoda:) przez rok wszystko było ok do momętu kiedy wyszłam do sklepu z gorączką i zemdlałam w kolejce... i od tej pory to jest mój najwiekszy agorafobiczny problem stanie w długiej kolejce co za tym idzie przebywanie w supermarketach to też nie za przyjemna sprawa, ALE tylko kiedy jestem sama z rodzicami czy z kimś znajomym to dla mnie przyjemność wiadomo ze jakiś stres jest ale na minimalnym poziomie:) Jednak miałam w swoim życiu dwa okresy kiedy nasza Fobia doprowadziła mnie do dna. Pierwszy z nich przerodził się w depresję przez która zrezygnowałam ze szkoły w Poznaniu... tu nastapiło pierwsze spotkanie z psychologiem ale tylko jedna wizyta poźniej poczułam się lepiej skonczyłam liceum zdałam mature, prawo jazdy dostałam własne Auto wszystko szło ku lepszemu zaczeły sie studia w Katowicach i to znow mnie przerosło psychicznie drugie załamanie nie tak straszne jak pierwsze ale trwało miesiąc i po nim uczeszczałam do pani psych dobre 2 miesiące i doszłam do wniosku, że moje chodzenie tam jest bezcelowe bo po za tym ze mogłam sie wygadać i wypłakać ona ciagle jakby odbiegała od mojego głównego problemu. Zresztą wydaje mi się, że całe leczenie u psychologa polega na wmawianiu sobie pewnych schematów które i tak znam więc wmawiać moge sobie bez niczyjej pomocy. Po drugim załamaniu byłam w fatalnym stanie bałam się zostawać sama w domu bałam się z niego wyjść, czułam się jakaś wyjęta z życia, jakby moje ciało nie było moim ciałem straszna sprawa, bałam sie prowadzić auto, spotkać z kimkolwiek. Jednak pozbierałam się dzięki mojej dyscyplinie sportu i ojcu który jest moim trenerem. Trenuje w Tychach odległych od mojego miast o 30min drogi i przez cały okres załamania właśnie wyjscie na trening codziennie i obcowanie z innymi rozmowa nie pozwolił mi do konca zwariować. Zaczeły się zawody co weekendowe wyjazdy i jakoś zapomniałam. Rozkręciłam się *przeżyłam* dwa wyjazdy za granice spanie w hotelach, akademikach, a nawet raz na tłocznym polu namiotowym, posiłki na zatłoczonych stołówkach. Czy się nie bałam tam jechać? Oj bałam, ale zawsze mówie sobie * Co będzie to będzie, musisz tam jechać i nie ma wyjścia*. I właśnie tu jest mój sposób na agorafobie nie poddać się jej!!! Próbować bo to czego się boimy zazwyczaj jest najstraszniejsze tylko w naszej głowie a kiedy przyjdzie co do czego to co miało nas *zabić* udało się przeżyć. Może i ze stresem ale tacy juz jestesmy i to się nie zmieni;/ mnie to osobiście frustruję, ale trzeba jakoś żyć. Ostatnio miałam sytuacje kiedy przed świętami poszłam z Ojcem do sklepu marketu przelecielismy sklep no i stanelismy w niemałej kolejce. Nagle tata powiedział, ze wychodzi bo mu gorąco zaprotestowałam, ale nic to nie dało zostawił mnie samą jak palec w kolejce z zakupami no i oczywiście moj kolega strach nie omieszkał o sobie przypomnieć. Ja jestem do tego stopnia szczęściarą tak mysle można mnie nazwać, ze cały mój stres dzieje się we mnie. NIe duszę się, nie chce mi się wymiotować może serce bije mi mocniej no i mam tylko w głowie coś w stylu * Uciekaj zaraz zemdlejesz!!*przechodzi i znow wraca aż wyjde ze sklepu;/ Jednak ja nigdy nie uciekam, mimo iż zawsze jestem o krok o włos o milimetr ale nie. Po tej wizycie w sklepie dopadło mnie zwatpienie, że co to za życie ciagle w strachu. Miałam gorsze dni znów zaczełam się czuć jak na początku każdego załamania... ale tym razem jedno się zmieniło nie dałam sobą zawładnąć temu dołowi i Agorafobii. Czułam się fatalnie już zaczeło mi się wł. * NIe wychodz z domu* ale jestem na tym etapie naszej choroby, że staram się być obojętna obawą * mówie sobie zemdleje to zemdleje ktoś mi przecież napewno pomoże, wieć czego tu się bać wyjdz i walcz o siebie*.
  4. Kurczę wczoraj napisałam taką długą wiadomość z opisem mojej historii:( myślałam, że to poszło do moderacji ale chyba coś sie nie udało;/
×