hejka :(choruje na nerwice lękową i depresję od kilku lat,leczę sie od około 2 lat,ale sama już nie wiem czy czasem tej walki nie przegrywam.czy to ma wogóle sens?czy ja już będę do końca życia brać te dziadowskie leki?każda próba odstawienia leków wiąże się z powracającymi atakami,ja już mam tego dosyć.czy z tej choroby można się wogóle wyleczyć?może znacie sposoby jak sobie radzić podczas ataków.moje życie polega tylko natym aby codziennie przezwyciężać paraliżujący strach przed wszystkim..wyjściem z domu,zrobieniem zakupów ,wyjściem na spacer to jest koszmar.i cały czas w głowie jedna myśl,kiedy będzie atak i czy zdołam dotrzeć z powrotem do domu?mam wspaniałą rodzinę,która mnie we wszystkim wspiera a i tak przegrywam z chorobą ,nie wiem co dalej robić,pomóżcie pozdrrawiam:)