Witajcie. Mam 20 lat. Moja *przygoda* z nerwicą zaczęła się już jakieś 6 lat temu. Objawiała się początkowo bólami głowy jakby nerwicowymi. Miałam rezonans, kontrast który nic nie wykazał. Obijałam się od lekarza do lekarza i nikt nic nie stwierdził. W koncu roztrzygnieto - nerwica. Ale poza bólami głowy i nadmierną nerwowością nie miałam innych objawów. To był dopiero początek. Miałam kiepskie dzieciństwo, ojciec alkoholik, awantury, przez to problemy ze szkołą. Zawsze miałam miarowe ciśnienie, ale bardzo szybki puls, w stanie spoczynku ok. 100. Ten rok był najgorszym w moim życiu. Na początku rozejście rodziców, odszedł do innej kobiety, zawał serca mamy z którego wyratowali ją cudem, problemy w szkole, zaś moja matura. Wyjechałam do pracy, ale miałam mame na utrzymaniu.W koncu rozwód rodziców który rozstrzygł się 2 tygodnie temu. Wszystkie te skumulowane stresy dopiero wychodzą. Około dwóch miesięcy temu się zaczęło, wyjechałam z chłopakiem do niemiec, niestety tylko on ma prace a ja siedze w domu cały dzień i dostaje świra. Wydaje mi sie,ze miałąm po prostu za dużo czasu na myślenie. Pewnego dnia wstałam z uciskiem w klatce, poczułam, że wariuje mi serce. Bardzo szybko, pozniej wolno, nierówno. Do tego osłabienie, nadmierna nerwowość, rozkojarzenie, czułam panike i strach. Płakałam o byle błachostkę. Nie mogłam spać w nocy. Ciągle mierzyłam tętno palcem, czułam ze serce przestaje bić to wstawałam w nocy pare razy poskakać. Biło za szybko - to samo. Nachodziły mnie myśli, że umrę. Ze nagle przestanie mi bić serce, a ja naprawdę chce zyć. Nakręcałąm się sama. Objawy zaczęły być stałe, codzienne. Po tabletce nasennej zasnęłam, wstałam,było ok. Nieminęło pare godzin i znów przychodziły. Pojechałam do polski, od razu do kardiologa. Nie przejął się zbytnio. Zrobił mi usg serca, niby wszystko wyszło w porządku, nic przerośnięte, dobre wyniki. Tłumaczył że to wszystko na tle nerwowym. Przepisał mi ConcorCor 1,25.Nie pomaga mi, mam dokładnie takie same objawy codziennie, z tym, ze tabletki obniżają mi ciśnienie i puls. Teraz to 105/62 - puls 65. Ciągle mam obsesje ze coś mi sie stanie, ciagle mierze puls, ciagle czuje ucisk w klatce i strach. Wczesniej zapominałam o tym, kiedy chłopak był cały dzien w domu. Teraz nawet nie moge skupić sie na filmie, bo dostaje do głowy. Ciągle zgrzytam zębami, obgryzam wargi i paznokcie . Nie wiem już,czy sama sobie roje chorobe, czy może faktycznie coś jest na rzeczy.. Boje się. Proszę o opinie, pomoc, wsparcie. Cokolwiek! Pozdrawiam