Cześć wszystkim,
przez 2-3 dni sie nie odzywałem, nie pisałem bon chyba miałem najgorszy czas przez ostatni rok albo nawet więcej, bardzo dużo problemów, zmian, głównie chodzi o pracę...stresy sięgały zenitu, ale potraktowałem ten czas jako swoisty test....test własnej osoby i reakcji na poszczególne sytuacje....jak wiecie Nerwuski nie trudno jest nam żyć w *sielance* ( choć i wtedy zdarzają się ciężkie dni....) ale najgorzej stawiać czoła napięciom i stresom które mnożymy sobie w główce....mimo że na co dzień jest ich pod dostatkiem. A więc zmiana wysokiego kierownictwa,potem średniego, to sie musi negatywnie odbić na nerwach, szczególnie jak w banku każdego miesiąca czekają na naprawdę spora ratę....nawet jak sa perspektywy, czy inne alternatywy na pracę to my nerwuski i tak znajdziemy powód żeby się zamartwiać ;) . Pewnie chcecie zapytać jak było ? jak samopoczucie ? A więc.... jest o niebo lepiej, oczywiście ciągle zle ale....widzę znaczną poprawę, przede wszystkim dlatego że uświadomiłem sobie w czym problem i zacząłem *olewać* symptomy....przecież jesteśmy tylko ludzmi na Boga...każdy ma prawo mieć lepszy lub gorszy dzień. Złe samopoczucie wcale nie musi oznaczać że nasz stan sie pogorszył, każdy ma prawo do dnia kiedy sie gorzej, mniej komfortowo czuje.......Powinniśmy sobie to uświadomić. Z tego co *ukradkiem* zaobserwowałem, ciągle jest problem z *otępieniem* w chwilach mocno stresujących, ciągle nie mogę znależć antidotum ;) Jak bym stał obok siebie. jedyne co robie to *to* olewam. A jak zaczyna mi sie kręcić w głowie to po prostu wychodzę do toalety i robię sobie kilka obrotów głową wokoło szyi, pomaga na 100 proc. :) . No i potem wychodzę koniecznie do ludzi i *siadam* na telefon....kontakt z ludzmi jest niezwykle ważny, to naprawdę pomaga choćbyśmy mieli się do tego zmuszać...I jest naprawdę lepiej, tak sądzę.....po prostu lżej, dystans do tego to podstawa, nie starajmy sie na siłe walczyć, ale po prostu mówiąc kolokwialnie *olejmy* te symptomy, na początku jest ciężko ale pózniej już może być tylko lepiej....No i nie za dużo alkoholu, potem jest masakra......Piszę Wam to co uważam że mi pomaga i wierzę że jeszcze komus te rady sie przydadzą, tym bardziej że Wy nerwuski też staracie sie pomóc.....AniuN ja tez chyba nie potrafię krótko pisać ;) , a juz na pewno za mało mówić ( to też pomaga ;))
pozdrawiam Was Kochani - Wasz Nerwus Łukasz :)