Witam, jestem tu nowa i chciałam się poradzić. Od 3 lat choruję na nerwicę lękową, miewam też stany depresyjne. do niedawna radziłam sobie nawet nawet, bez poważnych ataków paniki, chodzę na terapię, leki (asentra) brałam przez pierwszy rok choroby i z powodzeniem je odstawiłam. W tym roku moje życie bardzo się skomplikowało, wielki stres przez prawie 12 miesięcy, choroba męża.. dwa tygodnie temu umarł mój pies, nagle i niespodziewanie, a był moim jedynym prawdziwym przyjacielem (wiem, że śmiesznie to brzmi). Od około 2 tygodni odczuwam dotkliwe pieczenie, drętwienie, mrowienie i chwilami brak czucia głównie z lewej strony twarzy i głowy. Czy to może być kolejny objaw nerwicy? Myślę też o boreliozie/ Sm co jest pewnie normalne u wszystkich z naszymi problemami. Lęk o zdrowie ciągle mi towarzyszy, ale to co się ostatnio dzieje z moją twarzą odczuwam zupełnie inaczej. Bardzo proszę o wskazówki :)