Cześć dziewczyny, przepraszam za długą nieobecność - miałam kłopoty z dostępem do internetu. Pytałyście, czy na xanaxie wychodzę normalnie z domu - tak, jestem w stanie pojechać odrobinę dalej,niż bez leku. Czyli np. kilka km nieznanymi ulicami,pod warunkiem oczywiście, że droga jest prosta i jestem w stanie zapamiętać ją.Czyli pamiętam drogę powrotną, jakby co. Albo jestem w stanie spokojnie pójść z rodziną do kina - bo na trzeźwo nie sprawia mi to żadnej przyjemności - mam też klaustrofobię - siedzenie jak na kołku w trakcie filmu i myślenie o tym, żeby jak najszybciej wyjść to nie jest szczyt przyjemności ;) Czyli xanax, nawet jego podwójna dawka, zmniejsza ten potworny lęk,ale nie na tyle,żebym mogła wyjechać z miasta, albo wsiąść do pociągu czy samolotu. A jak wygląda mój dzień? Jak zwykła wegetacja... Ponieważ nie mam teraz pracy,bo firma została zamknięta, czuję się jak pasożyt w rodzinie, bo, jak się domyślacie, nie jest łatwo znaleźć pracę mając dziesiątki lęków. Oczami wyobraźni widzę zadania,które miałabym wykonać,a które są absolutnie niemożliwe... Chodzę spać nad ranem,bo trudno mi w nocy zasnąć, budzę się w południe,a siły odzyskuję wieczorem. Czuję się bezużyteczna nic mi się nie chce. Zapomniałam dodać, że oprócz agorafobii i klaustrofobii mam paniczny lęk przed lekarzami, a dokładniej przed jakąkolwiek ingerencją typu igła,sklapel itd. Nie boję się tylko pójść z przeziębieniem czy wysypką ;) Żadne badania nie wchodzą w grę. Jak urodziłam dawno temu syna, tak ostatni raz miałam do czynienia z wiadomymi lekarzami. Jak mnie kręgosłup rozbolał i lekarz mi poradził rezonans, to więcej mnie tam nie było. To samo dentysta - dzięki Bogu jakoś ok, bo też za nic bym nie poszła. Tak więc w ciągu dnia snuję się po domu, robię oczywiście coś tam, ale najchętniej bym z domu nie wychodziła, sklep spożywczy mam 20 metrów od domu na szczęście, więc siedzę na d.. w chałupie i tu mi najlepiej... A co zrozumienia wśród członków rodziny... hehe.. akurat mnie rozumieją :(( Owszem, tolerują to, wiedzą, że mam mnóstwo ograniczeń,ale potrafią się czasem podle zachować.. np.kiedyś syn poprosił ojca o podwiezienie. Ja, w ramach ćwiczeń w opuszczaniu domu,też pojechałam. Miało to być na znaną mi ulicę.Jednak plany się zmieniły, trzeba było go podwieźć poza znany mi teren. Poprosiłam, żeby mnie zostawili na granicy nieznanego mi terenu,ja tu poczekam,a mąż zabierze mnie wracając - to było tylko kilometr dalej. Zatrzymali się, ale najpierw usiłowali mi durnoty wmówić, że nic mi nie będzie i żebym nie histeryzowała, że przesadzam itd. W końcu mąż powiedział,że ok,ale wracam w takim razie sama... no cóż.. w ten sposób miałam przymusowy spacer ok.12 km... Pojechał, wrócił do domu mając gdzieś, co się ze mną dzieje:(( w połowie drogi chciałam choć parę przystanków przejechać autobusem.. w tym celu weszłam do sklepu,kupiłam coś do picia i nawaliłam się podwójnym xanaxem... niestety, nie zadziałał,a autobusy uciekały jeden po drugim - bez leków nie wejdę ani do autobusu,ani do tramwaju - więc pozostało kontynuować cudowną pieszą podróż. Z innych przykładów braku zrozumienia - ały czas jestem molestowana o wyjazd do Warszawy, *bo tam łatwiej znajdziemy pracę* - nie przyjmują do wiadomości, że dla mnie wyjazd jest niemożliwy!!!!!!!!! Do psychologa chodzę raz w tygodniu, póki co minęły 2 miesiące, więc trudno mówić o efektach. Pozdrawiam Was wszystkie :)