Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nukusia

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Osiągnięcia Nukusia

0

Reputacja

  1. Michalinka - nie, psycholog nie każe mi wykonywać zadań, tylko raczej zastanowić się, jaka mogłaby być pierwotna przyczyna tych lęków... wizyta polega na tym, że ja mam mówić, o czym chcę, a on ma wyłowić z tego rzeczy, które mogły mieć wpływ na obecny stan. Ponieważ nie cierpię gadać po próżnicy, nieraz on mi zadaje pytania pomocnicze ;) Ale sama z siebie próbuję wychodzić z domu, bo, tak,jak któraś z Was już napisała - im mniej wychodzę, tym bardziej się tego obawiam... A do koleżanki,która tu napisała jako ostatnia, że chce iść do psychiatry... nie można ogólnie powiedzieć,czy to dobrze, czy źle. Trafiłam raz na panią, która wydawała się dobrze mnie rozumieć, wcale nie pchała mnie w branie leków. Ten xanax to wycyganiłam od neurologa mojej mamy :) Moja lekarka mi wypisała receptę, i to na moje usilne prośby, ale na czterokrotnie mniejsze dawki... hehe...i jeszcze ostrzegała, że to za silne... a takie coś to jak zwykły cukierek dla mnie :)) Za to jak poszłam do poleconej pani doktor, ta zaczęła mi takie głupoty gadać, że miałam dość po minucie! Że mam spróbować wyjechać np. do Warszawy, wziąć 1 xanax i nic mi nie będzie. że mam sobie powiedzieć, że nic mi się nie stanie itd. Widać było,że w swojej kilkudziesięcioletniej karierze nie miała chyba w ogóle do czynienia z lękami panicznymi!!! Do ciężkiej cholery, za przeproszeniem, nawet po podwójnej dawce mogę się ruszyć tylko w pobliże. Tylko dalsze. I ,jak doskonale wiecie, rozum tu nie ma nic do rzeczy, nie można sobie *uświadomić* niczego, bo nie myśli się wtedy... Dlatego wg mnie pójść zawsze możesz, jak Ci nie będzie odpowiadało,to więcej tam nie pójdziesz :)
  2. Cześć dziewczyny, przepraszam za długą nieobecność - miałam kłopoty z dostępem do internetu. Pytałyście, czy na xanaxie wychodzę normalnie z domu - tak, jestem w stanie pojechać odrobinę dalej,niż bez leku. Czyli np. kilka km nieznanymi ulicami,pod warunkiem oczywiście, że droga jest prosta i jestem w stanie zapamiętać ją.Czyli pamiętam drogę powrotną, jakby co. Albo jestem w stanie spokojnie pójść z rodziną do kina - bo na trzeźwo nie sprawia mi to żadnej przyjemności - mam też klaustrofobię - siedzenie jak na kołku w trakcie filmu i myślenie o tym, żeby jak najszybciej wyjść to nie jest szczyt przyjemności ;) Czyli xanax, nawet jego podwójna dawka, zmniejsza ten potworny lęk,ale nie na tyle,żebym mogła wyjechać z miasta, albo wsiąść do pociągu czy samolotu. A jak wygląda mój dzień? Jak zwykła wegetacja... Ponieważ nie mam teraz pracy,bo firma została zamknięta, czuję się jak pasożyt w rodzinie, bo, jak się domyślacie, nie jest łatwo znaleźć pracę mając dziesiątki lęków. Oczami wyobraźni widzę zadania,które miałabym wykonać,a które są absolutnie niemożliwe... Chodzę spać nad ranem,bo trudno mi w nocy zasnąć, budzę się w południe,a siły odzyskuję wieczorem. Czuję się bezużyteczna nic mi się nie chce. Zapomniałam dodać, że oprócz agorafobii i klaustrofobii mam paniczny lęk przed lekarzami, a dokładniej przed jakąkolwiek ingerencją typu igła,sklapel itd. Nie boję się tylko pójść z przeziębieniem czy wysypką ;) Żadne badania nie wchodzą w grę. Jak urodziłam dawno temu syna, tak ostatni raz miałam do czynienia z wiadomymi lekarzami. Jak mnie kręgosłup rozbolał i lekarz mi poradził rezonans, to więcej mnie tam nie było. To samo dentysta - dzięki Bogu jakoś ok, bo też za nic bym nie poszła. Tak więc w ciągu dnia snuję się po domu, robię oczywiście coś tam, ale najchętniej bym z domu nie wychodziła, sklep spożywczy mam 20 metrów od domu na szczęście, więc siedzę na d.. w chałupie i tu mi najlepiej... A co zrozumienia wśród członków rodziny... hehe.. akurat mnie rozumieją :(( Owszem, tolerują to, wiedzą, że mam mnóstwo ograniczeń,ale potrafią się czasem podle zachować.. np.kiedyś syn poprosił ojca o podwiezienie. Ja, w ramach ćwiczeń w opuszczaniu domu,też pojechałam. Miało to być na znaną mi ulicę.Jednak plany się zmieniły, trzeba było go podwieźć poza znany mi teren. Poprosiłam, żeby mnie zostawili na granicy nieznanego mi terenu,ja tu poczekam,a mąż zabierze mnie wracając - to było tylko kilometr dalej. Zatrzymali się, ale najpierw usiłowali mi durnoty wmówić, że nic mi nie będzie i żebym nie histeryzowała, że przesadzam itd. W końcu mąż powiedział,że ok,ale wracam w takim razie sama... no cóż.. w ten sposób miałam przymusowy spacer ok.12 km... Pojechał, wrócił do domu mając gdzieś, co się ze mną dzieje:(( w połowie drogi chciałam choć parę przystanków przejechać autobusem.. w tym celu weszłam do sklepu,kupiłam coś do picia i nawaliłam się podwójnym xanaxem... niestety, nie zadziałał,a autobusy uciekały jeden po drugim - bez leków nie wejdę ani do autobusu,ani do tramwaju - więc pozostało kontynuować cudowną pieszą podróż. Z innych przykładów braku zrozumienia - ały czas jestem molestowana o wyjazd do Warszawy, *bo tam łatwiej znajdziemy pracę* - nie przyjmują do wiadomości, że dla mnie wyjazd jest niemożliwy!!!!!!!!! Do psychologa chodzę raz w tygodniu, póki co minęły 2 miesiące, więc trudno mówić o efektach. Pozdrawiam Was wszystkie :)
  3. Kochane dziewczyny,już Wam odpowiadam. Na początku poszłam do psychiatry, dostałam receptę na wenlafaksynę i skierowanie na oddział dzienny leczenia nerwic. Dla mnie to była kpina,bo ja poza najbliższe otoczenie sie nie ruszałam. Część mojej pracy polegała na wyjazdach,więc musiałam ją oddać sępom,które tylko czekały na taką robotę. Brałam tą wenlafaksynę przez 5 lat..i tak czas mijał, różnicy nie czułam,albo lek nietrafiony,albo dawka za mała była... O xanaxie przeczytałam w internecie i wycyganiłam receptę od lekarza. 2 lata temu mój narzeczony wydał ciężką kasę na hipnozę - albo jestem niepodatna,albo coś poszło nie tak,efekt zerowy,a kasy nie ma ,a także na prywatne wizyty u psychologa co tydzień. Znowu pieniądze szły, wizyty trwały kilka miesięcy, w końcu zrezygnowałam. Teraz od niedawna znowu chodzę,do innego psychologa,ale do przychodni. I tylko xanax powstrzymuje atak,jakby co - ale tylko częściowo. A oddalania się na neiznany teren unikam jak ognia. To naprawdę dla mnie gorsze niż śmierć. Wiem,że tylko Wy możecie to zrozumieć...Pozdrawiam Was serdecznie:))
  4. Witam! Jak miło znaleźć forum, gdzie sa ludzie,którzy odczuwają to,co ja... Od 6 lat poruszam się tylko po najbliższym terenie, straciłam pracę jedną,drugą , bez xanaxu nie ruszam się z domu, a do tego wysłuchuję co jakiś czas dokuczanie mojej rodziny, która guzik rozumie lęki. Nie wem,jak dla Was,ale dla mnie oddalenie się poza bezpieczny teren jest gorsze niż śmierć :( Pozdrawiam :)
×