Droga ECH80, nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo podobny masz stosunek do tej przypadłości co ja. (Celowo nie używam słowa *choroby*, ponieważ słowo to podświadomie spycha nas w odmęty śmiertelnego zagrożenia życia). Dodatkowe skurcze sa bardzo uciążliwe i mnie przyprawiają o ataki paniki. Ale z tym niestyty się żyje. Ktoś jest albinosem, ktoś rodzi się bez ręki... my musimy przede wszystkim pogodzić się z faktem potykania serca. To nie choroba. Mnie lekarz tłumaczył to w ten sposób - istnieje pewna grupa ludzi o podwyższonej wrażliwości, która odczuwa wszystko, dosłownie wszystko to, co dzieje się w organizmie. Dodatkowe skurcze tak naprawdę ma cała populacja ludzka, z tym, że odczuwają je tylko ci nadwrażliwi. To bradziej choroba duszy niż ciała. Nie oznacza to jednak, aby się poddawać. Uwierz, że ja tez boję się wychodzić z domu i w ogóle - komfort mojego życia jest nieco niższy niż pozostałych. Ale jakoś trzeba się przywracać do pionu ;-).
Przyznam, że jak też zawsze bałam się brać lekarstw. Nie miałam jednak jakoś oporów przed propranololem. Skoro masz watpliwości udaj się do lekarza (wiesz, ja też tego nienawidzę i się boję, ale po wizycie zawsze odczuwam ulgę) i porozmawiaj z nim o tym, co dla Ciebie byłoby najlepsze. Potraktuj to jak terapię.
Wiesz czego ja się najbardziej boję? Że przez te dodatkowe skurcze nie będę mogła sprostać życiu w rodzinie. Tj. że nie będę dobrą żoną, ani w przyszłości matką. Że w końcu mąż mnie zostawi, bo bedzie miał dość mojego dziwnego zachowania i znajdzie sobie *normalą* kobietę. Jest to dla mnie kwestia jak najbardziej na czasie, ponieważ niedługo mają się odbyć moje zaręczyny i boję się jak to dalej się potoczy. Oczywiście mój chłopak wie o mojej przypadłości i dla niego to nie problem, ale jak wiadomo - głodny sytego nie zrozumie i zapewne on wcale nie wie na co się tak naprawdę porywa :-).
Jak Ty sobie radzisz w zyciu codziennym? Z obowiązkami i dzieckiem?