Skocz do zawartości
kardiolo.pl

jessica

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez jessica

  1. jessica

    Po ablacji

    Jestem 5 tygodni po ablacji z powodu dodatkowych skurczów komorowych. Miałam ich min. 20 tys. na dobę, a max. 43 tys. Tak było codziennie. Zabieg miałam w Instytucie Kardiologii w Aninie. Cały trwał 3 godziny. Wykonano aplikacje RF w trzech miejscach. Po zabiegu czuję się rewelacyjnie. Dziś dostałam wynik pierwszego Holtera po zabiegu- zero dodatkowych pobudzeń!!! Wiem, że te zaburzenia mogą w części powrócić, może pojawić się inna arytmia, ale na razie cieszę się dobrym samopoczuciem. Od pierwszych chwil po zabiegu nie miałam dodatkowych uderzeń i czułam, że będzie dobrze. W Aninie są super fachowcy, moja choroba nauczyła mnie, że nie należy wierzyć w pierwszą diagnozę jaką się słyszy... Jestem też po EPS w dużym ośrodku wojewódzkim, gdzie powiedziano mi, że nie można mnie ablować ze względu na miejsce, w którym jest źródło arytmii. Nie uwierzyłam, pojechałam na wizytę do Warszawy, gdzie usłyszałam, że jak najbardziej zabieg jest możliwy. Dziękuję całemu zespołowi wykonującemu zabieg, szczególnie dr P. Derejko i dr R. Bodalskiemu.
  2. @KUMEN Ja chyba też wybiorę się jeszcze raz do Profesora. Nie osobiście, tylko przez szwagierkę- mieszka w Warszawie. Mam taką pracę, w której urlopy są w ściśle określonym czasie. Teraz nie dostanę. Na dodatkową dokumentację raczej nie mam , co liczyć. Na postronne osoby moje codzienne 30 -50 tys. dodatkowych komorówek robią wrażenie. Mnie to nie rusza. Nie mam nerwicy, żyję normalnie. No może jestem bardziej zmęczona, czasem kręci się w głowie, czasem jakiś stan przedomdleniowy, ale daje się z tym żyć. Pogotowia nie wzywam, na Izbę Przyjęć nie jeżdżę, bo tam to dopiero by mnie szlag trafił;))) Też wolę zabieg w Instytucie. Prawdopodobnie ognisko arytmii jest położone nasierdziowo, dostęp jest trudniejszy i powikłania są bardziej prawdopodobne.
  3. No to mnie pocieszyliście;) Dzwoniłam przedtem kilka razy i też słyszałam, źe 3 miesiące. Teraz okazuje się, że 6. Ile to będzie rzeczywiście?
  4. Dziś dzwoniłam do Instytutu. Dowiedziałam się, że jestem zakwalifikowana na ablację w trybie pilnym, a czas oczekiwania na zabiegi pilne wynosi 6 miesięcy:( Czekam już 3, 5 miesiąca. Też myślałam o Allenorcie, ale prof. Walczak zdecydował, że zabieg powinien być wykonany w Instytucie. Nie pozostaje mi nic innego, jak cierpliwie czekać do końca roku.
  5. Dlatego będę pytać o odstawienie leku podczas rozmowy informującej o terminie. Chciałabym, żeby tym razem wszystko poszło gładko:) I żadnych pasów;))) To nie ten szpital;)))
  6. 40+ :))) Z tymi pasami to nie wiem, o co chodzi, bo jestem bardzo spokojną osobą. A jeśli chodzi o znieczulenie... Przed zabiegiem powinnam odstawić 5 dni wcześniej Biosotal. Niestety, o terminie zabiegu poinformowano mnie w dniu przyjęcia, tzn o 8.30 zadzwonił lekarz, czy dzisiaj będę, bo oni na mnie czekają. Odpowiedziałam im, że zabieg miał być w terminie późniejszym i nikt mnie o niczym nie informował. Doktor przeprosił i ładnie poprosił, żebym była o 18.00 w szpitalu. Zgłosiłam się, zrobili mi badania, następnego dnia o 9.00 zabrali mnie na EPS, a następnego dnia wypisali. Chyba chodziło o to, że byłam na leku przeciwarytmicznym, który wyciszał skurcze i jak oni twierdzili inne leki używane przy zabiegu też po części miały takie działanie. Ale masz rację, to wszystko dziwnie brzmi, dlatego zakończyłam już leczenie w Klinice Kardiologii w Poznaniu.
  7. Mnie powiedział dokładnie to samo:))) Badanie trwało 5 godzin, bardzo się starali szukając miejsca do ablacji. Niestety początek był bardzo bolesny- poproszono mnie, żebym zgodziła się na mniejszą ilość znieczulenia, * żeby skurcze nie uciekły*. Zgodziłam się , ale lekarz 3 razy wkłuwał się w żyłę- podobno mam ją gdzie indziej, niż pozostała część rodu ludzkiego;))) Myślałam, że zerwę z bólu pasy, którymi mnie *przymocowali* do stołu. Później zabieg nie bolał, ale był nieprzyjemny, czułam każde dotknięcie elektrody w sercu. Po kilku dniach w pachwinie powstał duży krwiak, uciskający tętnicę. Ogólnie całość do wytrzymania, popłakałam sobie trochę po zabiegu ze złości i rozczarowania, że się nie powiódł. Za bardzo nastawiłam się psychicznie, że na pewno się powiedzie. Teraz jestem pełna nadziei, ale wiem, że niektórzy pacjenci dopiero po 7 zabiegu są wyleczeni ( choć nie ma pewności na jak długo).
  8. Dzięki za odpowiedź, jak trzeba będzie to zrobię te badania i im przywiozę, choć właśnie tak , jak piszesz państwowe szpitale robią swoje badania. Wypytam miłe panie z rejestracji, gdy będą nie informowały o terminie. A propos... Sądzisz, że ilość zaburzeń ma wpływ na termin? Chyba kolejność zgłoszeń. Może będziemy w tym samym czasie?
  9. Nie znaleziono miejsca do wypalenia:( Wg poznańskich lekarzy prawdopodobnie znajduje się ono na zewnątrz serca w okolicy zatoki wieńcowej. Prof. Walczak uważa,że są jednak szanse, że w Instytucie poradzą sobie z moją przypadłością. Wierzę, że tak właśnie będzie.
  10. Jestem na forum nowa, bardzo interesuje mnie to, co piszecie. Mam dodatkowe skurcze komorowe ( 43 tys. na dobę- bigeminie, trigeminie,pary, epizody VE *R na T*). Jestem po nieudanej próbie ablacji w Poznaniu i czekam na termin w Instytucie Kardiologii w Aninie. Skierowanie przekazałam w lipcu. W przyszłym tygodniu będą ustalane kolejne terminy zabiegów. Czy do Instytutu również trzeba przyjechać z wynikami badań moczu, krwi, HBs, rtg klatki? Czy też oni to robią na miejscu? W Poznaniu miałam robione badania w szpitalu. Rtg klatki nie był im potrzebny, o szczepienia na żółtaczkę pytali, ale badania na antygen nie robili. Zrobili za to próbę ciążową:) Jestem ciekawa, czy rzeczywiście dostanę termin zabiegu w ciągu 3 miesięcy. Arytmia nasila się z miesiąca na miesiąc. Na szczęście nie stresuję się na razie swoimi dolegliwościami. Normalnie żyję, pracuję, realizuję swoje pasje. Czasem tylko przeszkadza mi osłabienie i brak tchu, ale da się wytrzymać. Pozdrawiam wszystkich uczestników forum i proszę o odpowiedź:)))
×