Skocz do zawartości
kardiolo.pl

basiaszub

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Osiągnięcia basiaszub

0

Reputacja

  1. basiaszub

    Mamy z nerwicą

    Cześć dziewczyny, parę dni mnie tu nie było:(( A widzę, ze się dzieje! U mnie kicha, zasłabłam z nerwów u rodziny, potem do wieczora straszny ból głowy, nie mogłam dojść do siebie jeszcze następnego dnia. Prawie całą noc nie spałam... Tego już za dużo, wszystko wraca, a było już zupełnie dobrze. Dziś mam wizytę u psychiatry, chyba wezmę taksówkę, bo na samą myśl o jeździe komunikacją wali mi serce. Chyba nie dojdę na przystanek... Hano, spróbuj jogi, podobno może bardzo pomóc. U mnie się nie sprawdziła, bo w trakcie ćwiczeń miałam swoje straszne zaburzenia równowagi, z nerwów lał się ze mnie pot. Elka, gratuluję ciąży, wyłamię się, bo radziłbym Ci rozmowę z lekarzem lub psychologiem. Hormon stresu nie wpływa dobrze na dziecko i Ty też się męczysz, może psycholog poleci Ci relaksację lub pomoże zwykła rozmowa? Pozdrawiam i trzymam kciuku za Ciebie i dzidzię.
  2. basiaszub

    Mamy z nerwicą

    Hano, bardzo Ci współczuję tego, że straciłaś pracę. Nie dosyć, ze się męczysz, to jeszcze coś takiego...Nie wiem, co Ci poradzić. Czasami myślę, że w takiej sytuacji idealna byłaby praca w domu,ale tak naprawdę nie ma zbyt wielu możliwości takiej pracy, choć wiele się na ten temat mówi. Ktoś powie, że ważne, żeby wyjść do ludzi. Ale jeśli samo dotarcie do pracy jest sprawą nie do wytrzymania, to trzeba się jakoś ratować. Ja w tej chwili jestem na wychowawczym, więc mam wiele czasu na doprowadzenie się do porządku. Ale jak pomyślę i powrocie do pracy, to mi słabo. Straszne stresy w pracy i harówka w dużej mierze wywołały moją nerwicę, każdy ciężki okres odchorowałam. A najgorsze było dojście do pracy i powrót, od 14-tej ból brzucha, pobudka rano o 4 i martwienie się, w jakim stanie dotrę do pracy. Już byłam bliska zwolnienia się.Wolę o tym nie myśleć...tak bardzo chciałabym pracować w domu.
  3. basiaszub

    Mamy z nerwicą

    Hano28, notoryczne zmęczenie doskwiera mnie od ok.10 lat, nieważne, czy śpię 2 godz czy 8. Generalnie cierpię na bezsenność, sen jest płytki i przerywany, nie daje regeneracji. Odkryłam ostatnio preparat rhodiola - mam wrażenie, że jestem za dnia mniej zmulona, mam trochę więcej energii i nie mam tego wkurzającego uczucia, jakbym ciągle patrzyła przez brudną szybę (przynajmniej w domu, jak wychodzę to i tak mi się wszystko zamazuje). Kosztuje grosze, może spróbuj?
  4. basiaszub

    Mamy z nerwicą

    Hano28, notoryczne zmęczenie doskwiera mnie od ok.10 lat, nieważne, czy śpię 2 godz czy 8. Generalnie cierpię na bezsenność, sen jest płytki i przerywany, nie daje regeneracji. Odkryłam ostatnio preparat rhodiola - mam wrażenie, że jestem za dnia mniej zmulona, mam trochę więcej energii i nie mam tego wkurzającego uczucia, jakbym ciągle patrzyła przez brudną szybę (przynajmniej w domu, jak wychodzę to i tak mi się wszystko zamazuje). Kosztuje grosze, może spróbuj?
  5. basiaszub

    Mamy z nerwicą

    Dziewczyny, a czy któraś z Was próbowała akupunktury? Ja się wybieram, zobaczymy, ponoć może pomóc.
  6. basiaszub

    Mamy z nerwicą

    Melisanko, wysłałam Ci te pliki, są wielkie, mam nadzieję, że Twoja skrzynka to przeżyje;)) Magdo79, krzyczy mi, że onet tego nie przyjmie, sprawdź proszę skrzynkę. Jak będę miała więcej czasu to coś pokombinuję jak to inaczej wysłać. Pytałaś o Cloranxen - dostałam to kiedyś przed mega ważnym, stresującym wydarzeniem. Najpierw miałam zrobić próbę, jak zareaguję - było ok. Potem w TYM DNIU wzięłam (od rana wspomagałam sie też validolem, który na mnie nie działa, ale jakoś czasami biorę w razie czego, to raczej rytuał) i przeżyłam, wszystko w porządku, żadnego otępienia ani skutków ubocznych. Potem wzięłam tylko jeszcze raz. Lekarka kazała mi to wyrzucić, żeby nie korciło. Podobno uzależnia i nie wolno pić nawet najmniejszej ilości alkoholu. Na pojedyncze zdarzenia wydaje się ok. W tym samym czasie brałam cipramil, cudów może nie było, ale patrząc z perspektywy czasu dało się żyć, więc ten cloranxen też działał już na mniejszy lęk. Nie wiem, jak cloranxen zadziałałby sam.
  7. basiaszub

    Mamy z nerwicą

    A co do terapii behawioralno-poznawczej to najpierw musiałam wypisać wszystkie sytuacje, w których występuje lęk, od słabego do skrajnych napadów paniki. Poziom lęku określa się w procentach. Potem zaczynamy od najmniej stresującej sytuacji i zaczynamy ją *oswajać*, czyli tak długo w niej tkwimy,aż poziom lęku spadnie o połowę. Potem przechodzimy do następnej i tak dalej. U mnie jest ten problem, że tych sytuacji było kilkadziesiąt i żeby to wszystko przećwiczyć, musiałabym chyba wziąć roczny urlop z pracy. Poza tym u mnie są bardzo silne objawy fizyczne, których nie da się opanować i które bywają niebezpieczne - np. spadanie ze schodów, takie problemy z widzeniem, że wchodzę na jezdnię na czerwonym, omdlenia itp. I przy tej terapii nie wolno się wycofać, czyli np. usiąść, jak czujesz, że mdlejesz...Mój terapeuta chyba bagatelizował moje fizyczne dolegliwości i tyle. Może sprawdza się to u osób, które mają lęki tylko w kilku sytuacjach, no i mają czas na *ćwiczenia*. Podobno wystarczy kilka-kilkanaście sesji z terapeutą. U mnie to się kompletnie nie sprawdziło.
  8. basiaszub

    Mamy z nerwicą

    Powodzenia w przedszkolu, trzymam kciuki!Dziewczyny, dziękuję za słowa otuchy. Faktycznie najlepiej porozmawiać z księdzem, jak będzie ludzki to może zrozumie i jakoś pójdzie na rękę. Do tego Cloranxen i może nie zemdleję;)) Magdo, te ćwiczenia to nagrania do odsłuchania. Schulz polega na głębokiej relaksacji, wyobrażasz sobie ciepło w poszczególnych częsciach ciała. Jacobson wymaga większego zaangażowania, napinasz i rozluźniasz poszczególne grupy mięśni. Dzięki temu człowiek zdaje sobie sprawę, jak jest spięty i uczy się panować na napięciem ciała. Jeśli chcesz, podaj maila i wyślę Ci obydwa pliki. Skuteczność tych metod jest potwierdzona, warto spróbować. To nie żadne czary;)), podobno używa się tego w klinikach leczenia bezsenności, korzystają tez z tego sportowcy.
  9. basiaszub

    Mamy z nerwicą

    Magda79, nie karmię, więc leki mogę brać jak najbardziej. Myślałam, że już nie będę musiała, a tu załamka...trzeba udać się więc do psychiatry po receptę. Najgorzej jest jak stoję, a chyba nie da się przesiedzieć chrztu;(( Magdo, na telepawki może spróbuj którejś z technik relaksacyjnych, one działają, ale ważna jest systematyczność. Ja właśnie do tego wracam. Robiłaś kiedyś trening Schulza albo Jacobsona? Chodziłam kiedyś na terapię behawioralno-poznawczą, pomimo ponoć rewelacyjnego działania, u mnie się nie sprawdziła, a nawet było gorzej. Jeśli kogoś interesuje, jak taka terapia wygląda u osób cierpiących na napady paniki i agorafobię, to mogę w skrócie opisać. Nie przestrzegam przed nią, pewnie na większość chorych działa, ale u mnie to była strata czasu, pieniędzy i dodatkowe stresy.
  10. basiaszub

    Mamy z nerwicą

    Witam wszystkie znerwicowane Mamy:)) Jestem nowa na forum, choć zaglądam do niego od paru lat. Z jednej strony pociesza mnie fakt, że nie jestem sama z takimi problemami, a z drugiej jestem przerażona, że aż tyle osób ma złamane życie przez nerwicę...To straszne. Mam od kilku lat nerwicę lękową z agorafobią. Raz było lepiej, raz gorzej. Mam małe dziecko. W ciąży poczułam, że stał się cud. Prawie wszystkie objawy (u mnie najgorsze są te fizyczne, od tego zaczęła się nerwica) przeszły. Spędziłam kilka cudownych miesięcy, robiłam rzeczy, które dla innych są normalne (zakupy, spacery itp.), a dla mnie wcześniej były nieosiągalne. Pół roku po porodzie również było ok, już myślałam, że wszystko się skończyło i będzie tylko lepiej. Niestety od ok. miesiąca cholerstwo zaczęło wracać i to w zasadzie stało się z dnia na dzień. Myślę, że miał na to wpływ duży stras związany z dużymi problemami rodzinnymi. Po prostu wystarczyła iskra i już zamieniam się w worek stresów i lęków. Do tego chyba też straszne zmęczenie dołożyło swoje trzy grosze. Najgorsze jest to, że przede mną chrzest. Gdybym wiedziała, że wszystko zacznie wracać, ochrzciłabym dziecko jak najszybciej po narodzinach. Kościół jest na liście miejsc zakazanych. Nie dam rady, nawet na chrzcie bez mszy i tylko w obecności paru osób. Duszę się nawet po 5 minutach w sklepie. W przeszłości w przypadkach silnej paniki zdarzały się omdlenia. Co robić? Zostają chyba tylko leki - takie znieczulenie, aby dać radę. Najgorsze jest to, że nie mam nikogo, z kim mogłabym o tym porozmawiać, rodzina nie zrozumie, zresztą niezbyt się mną interesuje. Jestem wierząca i chcę ochrzcić dziecko, ale jak o tym pomyślę, to jest mi coraz gorzej. Jak dałyście radę z chrztem? Najlepiej, gdyby dało radę po prostu podejść do kościoła i zrobić to bez rodziny, chrzestnych, wtedy jakoś bym to przeżyła. Pomocy...
×