hej. i ja mam to samo. jednak przykro wspominam jedną rzecz - w osiemnaste urodziny, wieczorem, dostałam ataku. (dosyć to wymowne). był to jeden z pierwszych ataków, a przynajmniej bardziej dający się we znaki niż poprzednie (które miałam w wieku 15 czy 16 lat). Z resztą wtedy szybciej wydostałam się ze swojego *epizodu*. Tamtego wieczora w zupełnej panice, rzuciłam do mamy *wzywaj pogotowie*, co tez uczyniła. Co mnie najbardziej zbiło z tropu, to podejście lekarzy z karetki. Potraktowali mnie jak smarkulę, a moją nerwicę z pobłażaniem, jeśli nie z pogardą. Dostałam zastrzyk w tyłek. I już tylko chciało mi się płakać z bezsilności. Teraz mam nadzieję na jakąś terapię, i że ona by pomogła.