Moi drodzy! Ja mam od 8 lat lekooporną arytmię po przebytym-najprawdopodobniej-bezobjawowym zapaleniu mięśnia sercowego. Mam też wypadanie płatków ale to wg lekarzy nic strasznego. Byłam na różnych lekach, jak również i bez nich - w sumie to nie było różnicy, holter wykazywał *cuda*. Nie muszę chyba wspominać o wizytach u różnych kardiologów i wachlarzu różnych opinii (jedna nawet brzmiała, po rzuceniu okiem na ekg, które na lekach zawsze wychodzi ok, bo to króciutki odczyt - *pani nie ma żadnej arytmii*). Mam to szczęście, że prawie nie odczuwam arytmii, nie mam napadów duszności, gorąca itp., choć często czuję ucisk w okolicach serca itp. Ale słyszałam już, że nie mogę nie brać leków, bo to prosta droga do rozwalenia zastawki, mogą się włączyć migotania itp. Moje holtery od lat wykazują bigeminie, trigeminie, tachykardię, bradykardię, średnia ilość dodatkowych skurczów na dobę, zarówno komorowych jak i nadkomorowych - 6000. Miesiąc temu trafiłam na konsultację do ordynatora elektrokardiologii w szpitalu im, JP II w Krakowie z całą moją historią choroby, z której on czytał jak z elementarza. Żadnego gdybania, żadnego kombinowania, od razu powiedział, że ośrodek arytmii jest w lewej komorze, że ablacja odpada, bo robi się ja osobom, które mają ponad 10 tys. dodatkowych uderzeń serca a zasadniczo do 5 tys. się w ogóle nie leczy, że betablokery, które brałam dotychczas, nie działają bezpośrednio na arytmię, tylko spowalniają! Nikt nigdy nie powiedział mi tak prosto i rzeczowo i bez dorabiania otoczki *co by było gdyby*, tylu informacji. Wg niego najlepszym betablokerem jest biosotal, bo zawiera również sotalol, który działa na ośrodki arytmii. Tymczasem od roku brałam betaloc zok, bo lekarka do której poszłam (chciałam poznać inną opinię), zmieniła mi na rzekomo *nowocześniejszy*, nie muszę dodawać, że droższy, a on nie ma dodatkowego działania, jakie ma biosotal. Od tygodnia biorę lek Meksaritm polecony przez pana profesora, nie ma go na polskim rynku od kilku lat (działał czasem proarytmicznie) i póki co jest ok. W połowie marca będę mieć holtera, sama moja kardiolog czeka z ciekawością na wyniki, bo mówi, że nie miała jeszcze pacjenta na meksyletynie. W każdym razie wszystkim, którzy są przerażeni tysiącem dodatkowych uderzeń chcę powiedzieć, że to nie jest nieprawidłowość, nad którą trzeba dramatyzować. Magnez z potasem, banany, pomidory/sok, morele, orzechy, gorzka czekolada i uśmiech - to może być recepta!