Witam wszystkich jestem tutaj nowy. Z poniedziałku na wtorek siedziałem całą noc czytałem różne fora o koronografii powikłaniach udarach, śmierci, zakrzepach i całą noc przepłakałem. Teraz gdy moja mama jest już w domu po tym zabiegu chcę podzielić się swoimi i jej doświadczeniami. Przed zabiegiem mama 66 lat dusznica bolesna choroba wieńcowa, bóle głowy, skurcze policzka, przeszła 500m i musiała odpoczywać z braku powietrza w końcu pieczenie w piersiach skierowanie do szpitala pow. ekg diagnoza zawał w nocy transport do szpitala woj. koronografia. Dopiero rano dowiedziałem się że została przewieziona do innego szpitala i jest już po zabiegu, żyje i nie było komplikacji. Miała zrobione bardzo dużo badań, ekg Holter masę badań krwi oznaczenie grupy krwi, badanie serca 24h. Wkuwali się mamie przez rękę, miała chyba 5 wemfronów nie wiem po co tyle widocznie były potrzebne mama ma kruche żyły i pękają nawet przy pobraniu krwi. Od mamy dowiedziałem się już w środę przy wypisie do domu więc po 36 godzinach od koronografii że bardzo bolało, piekło mamę w żyłach przy tym badaniu i były jednak komplikacje bo ta rurka od odtykania żył gdzieś się w żyle zaczepiła nie można było jej wepchnąć głębiej ale się udało jak lekarz pokombinował i przy wyjęciu też się zaczepiła i mało nie doszło do rozerwania żyły, lekarz się zdenerwował przeklinał jak szewc:) ale opanował sytuację. Po wyjściu ze szpitala przeszła 1500m bez problemu bez odpoczynku, nie boli ją głowa jak na razie i nie boli w klatce dostała leki od ciśnienia bo miała bardzo wysokie 90/160 i 110/200, od cholesterolu i na serce. Jak będzie dalej zobaczymy aż boję się zapeszać i lepiej odpukać żeby to nie był przedwczesny entuzjazm, ale chciałem podzielić się wiedzą i doświadczeniem z osobami takimi jak ja których ktoś bliski przechodzi przez to badanie.