Witam,
przejrzałam już dziesiątki stron związanych z nerwicą i zastanawiam się czy ten problem dotknął również mnie.
zaczęło się w listopadzie, kiedy zbliżały się próbne matury. Bardzo zależało mi na dobrych wynikach (presja w szkole) i na naukę poświęcałam mnóstwo czas, śpiąc 5-6 godzin dziennie. Matury trwały 4 dni i już pierwszego, kiedy siedziałam w ławce czekając na arkusz, myślałam, że ból rozsadzi mi głowę. Tak było do końca egzaminów, codziennie to samo, jedynym momentem kiedy czułam się dobrze były poranki, zaraz po obudzeniu się. Dodam jeszcze, że ani razu nie zdarzyła mi się sytuacja, że ból uniemożliwiał mi zaśnięcie czy budził w środku nocy. Tak naprawdę jedyny moment, kiedy czuję się dobrze to czas, kiedy uprawiam sport (siłownia, bieganie).
Te objawy odpuściły na kilka dni (akurat w okolicy moich urodzin), kiedy robiłam 18-tkę itp, ale potem znowu wszystko wróciło. Ten ból głowy nie uniemożliwiał mi jakoś normalnego funkcjonowania, raczej powodował dyskomfort. Pojawiał się głównie z prawej strony, ale w różnych miejscach. Po jakimś czasie doszły drętwienia rąk (obu), mrowienie, drżenie rąk, zawroty głowy, miałam wrażenie, że wszystko mnie boli. Czułam, że w ostatnim czasie pogorszył mi się wzrok (gorzej widziałam z daleka), ale okulista stwierdził coś wprost przeciwnego.
Strasznie się boję, bo wraz z pojawieniem się tego bólu głowy zaczęłam przeszukiwać internet i dodatkowo się nakręcać. Jestem szczególnie przewrażliwiona, ponieważ moja babcia zmarła na guza mózgu i dodatkowo dochodzą jeszcze myśli typu *czy można to jakoś odziedziczyć?*. Niby podczas tamtej wizyty okulistycznej (miesiąc temu) miałam robione badanie dna oka, w międzyczasie dwa razy morfologia krwi (w tym raz przy oddawaniu), laryngolog, kardiolog kilka miesięcy temu i wszystko było w porządku, ale i tak to mnie nie uspokaja. Rodzice twierdzą, że wszystko jest na tle nerwowym (ew. początek migreny) zwłaszcza, że we wrześniu wyjeżdżam na studia za granicę, o których z jednej strony marzę od lat, a z drugiej mogę się ich nieświadomie obawiać. Niestety dopiero za tydzień mam wizytę u neurologa...
Czy to rzeczywiście może być kwestia psychiki czy raczej sygnał, że coś złego się dzieje w organizmie?