Witam wszystkich,
Nie wiem dlaczego dopiero dzis zalozylam konto..czytam *was* od dawna,tzn.w sumie od roku szukajac sposobu a moze..diagnozy. Pomocy...?sama nie wiem...
Moja przygoda z 9podobno)Nerwica rozpoczela sie rowno rok temu...Pewnie jak u wiekszosci,zaslablam..zaczelo mi walic serce,dodatkowe nakrecenie sie no i izba przyjec..Standardowo zastrzyk z hydro...ekg w porzadku,cisnienie tez..krew itp wzorowe...
Kolejna przygoda z pogotowiem bardzo podobna,tyle ze na pogotowie juz dotarlam sama...
Dotarlam w koncu do kardiologa,zlecil badania..wyszly w porzadku.Stwierdzil nerwice. Zaznacze ze od momentu gdy wyladowalam w szpitalu do wizyty u lekarza bylam klebkiem nerwow,w sumie nie byly one uwarunkowane.Ciagle nakrecanie,klucia w sercu,obawa,wszystko co moje cialo z siebie *wydawalo*uwazalam za symptom smierci.Mialam wrazenie ze kazda minuta w moim zyciu juz jest ta ostatnia.Ze umre i sie nie obudze...Po wizytach u kardiologow nie wiele uleglo zmianie.Dostalam sympramol i metocard,dorywczo milocardin.Metocard bralam dwa razy dziennie po pol tabletki,obecnie biore raz dziennie-rano,sympramol juz w sumie odstawiam...ale i ten podejrzewam dawal raczej efekt placebo...Wizyt mialam pare,na kzdej z nich lekarz mnie uspakajal ze to nic powaznego,ze ewentualnie psycholog...aNa wlasna reke aby wykluczyc wszystko co zle zrobilam 3 holtery i inne badania,w holterze wyszla mi 1 tachykardia zatokowa zarejestrowana podczas wysilku(podobno normalne) i 5 pobudzen nadkomorowych...-wszystko niby ok..Ale co..zawroty glowy,notoryczne..Tydzien sa-tydzien ich nie ma...i to cholerne przelewanie sie jakby powietrza juz sama nie wiem czy pod przepona czy pod mostkiem...Robi mi sie wtedy goraco i zaczynam sie bac...I to ciagle wraca....Jezu,jak ja by, chciala zyc normalnie,nie wstawac rano z nastawieniem ze zaraz mi sie cos stanie,zacznie mnie bolec dusic albo...Bog wie co..Ja nie wiem,czy to naprawde nerwica??