Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Gonia2907

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Gonia2907

  1. Gonia2907

    Podejrzenie nerwicy

    Kasia jesteś rocznik 93?:) Jak tak, to witaj w klubie młodych nerwusów:P Nic Ci nie jest, wmawiasz to sobie - wiem bo przechodziłam to samo i dalej się z tym borykam ale już rzadziej - panuję nad tym. Pierwszy atak miałam w nocy też czułam że odpływam. Serce chciało mi wyskoczyć, poty, ciśnienie, niepokój...sama rozumiesz;/ za bardzo skupiamy się na naszym organizmie, im bardziej skupiasz uwagę na tym czy oddech jest prawidłowy tym bardziej nakręcasz się, że tak nie jest. W galerii byłam wczoraj, stojąc przed tymi półkami zrobiło mi się słabo, nie mogłam skupić się na niczym innym - wtedy zamykam oczy i prowadzę dialog wewnętrzny z samą sobą. Mam dwa wyjścia: albo spanikuję i ucieknę, nakręcając siebie jeszcze bardziej albo po prostu pozwolę aby przepłynęło to przeze mnie - uwierz że tylko drugi sposób gwarantuję, że małymi kroczkami pokonamy to:) to jest choroba emocji, nie radzimy sobie z nimi - też na początku myślałam, że jestem chora psychicznie ale lekarz uświadomił mi, że absolutnie tak nie jest. Chodzę na terapię, pracuję nad sobą, nad swoim charakterem, zachowaniem i jest lepiej. Wiem, że jeszcze długa droga przede mną ale gdzieś już widzę ten promyk słońca:) Z tego się wychodzi, może nie w sensie takim że odpuści to tak jak grypa czy angina ale po upływie czasu będziemy potrafiły to przezwyciężyć, powiedzieć sobie * NIE TERAZ. TERAZ JESTEM ZAJĘTA A TOBĄ ZAJMĘ SIĘ PÓŹNIEJ *. Dokładnie Ciebie rozumiem Kasia:) u mnie zaczęło się wszystko dwa lata temu, myślałam że na prawdę umieram ale widzisz - wciąż żyję, i ja i inni tutaj zgromadzeni. To tylko nasza głowa nic więcej - to siedzi w nas i jeżeli my tego nie zmienimy to na dobrą sprawę nikt nam nie pomoże. Dodam jeszcze, że na początku tego paskudnego zaburzenia (nie nazywam tego chorobą - to też dużo daję) cierpiałam na agorafobię - po prostu bałam się miejsc w których robiło mi się słabo, po jakimś czasie zorientowałam się, że już na klatce schodowej kręci mi się w głowie - czyli byłam więźniem własnego domu. Mama urlop sobie przedłużyła, żeby siedzieć ze mną w domu. Bała się o mnie. Po dwóch tygodniach powiedziałam sobie, że dosyć. Idę na miasto, choćbym miała zemdleć, ośmieszyć się, stracić kontrolę. Faktycznie po drodze myślałam, że oszaleję, objawy somatyczne nie dawały mi żyć ale dałam radę - doszłam, kupiłam, wróciłam do domu i tak powolutku pokonałam to. Do tej pory czuję się źle w miejscach publicznych, tak jak pisałam o tej galerii ale potrafię to opanować. Jeszcze jedno - z tym się nie walczy to trzeba zaakceptować:) Głowa do góry:) POZDRAWIAM I ŻYCZĘ WESOŁYCH ŚWIĄT. Trzymajcie kciuki za mnie, zaraz jadę do chłopaka samochodem a dwa dni temu miałam taką panikę podczas prowadzenia, że masakra. Ale mam to w dupie - i to jest ważne:) WESOŁYCH ŚWIĄT! :)
  2. Witajcie Kochani:) Czemu się nie odzywacie? Co tam słychać? Jak przygotowania do Świąt?:) Pragnę się z Wami podzielić moim dzisiejszym dniem, dodać trochę otuchy:) A więc pojechałam do galerii i nie dałam się tej zmorze:) chodząc i oglądając ciuchy, czułam jak ciężko mi złapać oddech ale w głębi serca wiedziałam, że nawet nie ma gdzie uciec, albo to opanuję i będzie dobrze albo po prostu się poddam. Oddychałam głęboko i spokojnie, starając się skupić tylko na tym co mam kupić i udało się! :) Wyszłam taka zadowolona z tej galerii, ten wyczyn sprawił że dzisiejszy dzień będzie super:) Dla ludzi bez tej choroby jest to normalne - co tam wyjść sobie gdzieś, pochodzić super sprawa ale dla nas nerwusów to na prawdę jest wyczyn:) POZDRAWIAM I ŻYCZĘ WESOŁYCH ŚWIĄT! :)
  3. Heja! :D od matury borykam się z tym gówne* za przeproszeniem. Teraz mam 20 lat. Wczoraj byłam w sklepie kupić prezent dla mojego chłopaka i poprostu taki lęk mnie ogarnął jak stałam przed tymi półkami, że chciałam uciec gdzieś, nie wiem schować się, zamknąć ale po chwili skumałam się ze w sumie jestem w czarnej dupie, nie ma gdzie i jak ludzie są widzą i będą widzieć mogę jedynie zmienić myślenie w tym właśnie momencie, pozwoliłam sobie zeby to przepłynęło przeze mnie i przeszło..., nawet nie wiedziałam kiedy - minęło. Mam dość czasami tego dziadostwa, uwierzcie mi że są dni kiedy najchętniej nie wstawałabym z łożka, ale co? mam się poddać? zamknąć w domu? patrzeć na innych ludzi przez okno i zazdrościć im wyjścia swobodnego do sklepu? o nie! ja będe robić to i chodzić tam gdzie właśnie te ataki się pojawiają, na złość tej paskudnej chorobie! czasami wychodzi, czasami panikuję i chcę uciekać. Nie dam się temu, biorę leki, chodzę na terapię i poprostu musi być dobrze, inaczej sobie tego nie wyobrażam. Damy radę:) głowa do góry a będzie dobrze:) u mnie w domu wiedzą ze jak mnie to łapie mają powiedzieć, że jestem *pierdolnięt**, co za głupoty sobie wmawiam, poprostu kazałam im to olać, bo jeżeli zamartwialiby się, płakali razem ze mną to byłoby gorzej ze mną. muszą mi pokazywać ze to tylko moja głowa, ze nic sie nie dzieje, ze jest wszystko dobrze. tak na prawde to ja nie qwiem co oni tam w srodku sobie mysla ale mi maja tego nie pokazywac, musza byc silniejsi ode mnie :) nawet kolezanka ostatnio do mnie powiedziala weź ty się puknij w ten głupi łeb - i wiecie co? PRZESZŁO :)
×