Witam
Jestem nowa na forum, poczytałam posty i mam nadzieję ,że ktoś z Was będzie mógł mi pomóc
bo sama nie wiem co się ze mną dziej, czy to nerwica czy tylko jakaś choroba głowy. Pewnej nocy obudził mnie niesamowity strach. W momencie oblały mnie poty, dostałam biegunkę, na piersiach czułam ciężar jakby ktoś na niej siedział. Przez kilka dni nie mogłam jeść, cały czas miałam wrażenie wielkiej guli w gardle, ucisku w klatce piersiowej i nie opuszczał mnie lęk. Potem nagle wszystko puściło, a ja poczułam się zmęczona i wyczerpana jak po ostrym zatruciu pokarmowym. Myślałam, że już po wszystkim ale niestety po kilku dniach objawy wróciły. Cały czas towarzyszy mi poczucie niepokoju i strachu. Nie wiem dlaczego, ale strach jest punkcie religii. Cały czas boje się jakiegoś opętania, chociaż nigdy nie brałam udziału w żadnych obrzędach, wywoływaniach duchów ani nic podobnego. Wystarczy jakiś mroczny obraz w telewizji jakaś myśl, a mnie już ściska w dołku, trzęsą mi się ręce a ostatnio mam wrażenie że całe ciało. Szczerze powiedziawszy jestem już zmęczona wiecznym podenerwowaniem. Byłam u psychiatry który przepisał mi Sulpiryd, ale boje się uzależnić od leków. Byłam też u księdza, który poradził lekceważyć takie myśli tylko nie bardzo wiem jak. Na pewno wszystko jest w mojej głowie tylko jak to z niej wyrzucić i żyć znowu normalnie. Od kilku tygodni chodzę na terapię, ale nie widzę jakiejś konkretnej poprawy. Czy ktoś wiem może jak pozbyć się tego dziadostwa