Witam .
Jestem Klaudia , mam 21lat i mam problem z własną psychiką .
Byłam w związku z chłopakiem który bierze amfetaminę od długiego czasu, w chwili kiedy go poznałam też zaczęłam brać i trwało to ok 3 miesiące. Ćpałam często i dużo.
Pewnego razu to był ostatni dzień lutego zjadłam mniej więcej 0,6g w ciągu całego dnia.. wróciłam do domu i się zaczęło - pierwszy objaw nerwicy lękowej ? kręciło mi się w głowie, omdlewałam , pulsu miałam ze 140, miałam uczucie, że za chwilę umrę, piłam sok z cytryny , mleko na siłę . biegałam na około domu żeby nie myśleć na temat śmierci. pamiętam , był jeszcze śnieg i wkładałam go sobie za bluzkę , ogólnie wszędzie , bo tak byłam rozpalona (wiem że tego robić nie powinnam) pamiętam jeszcze, chciałam odwrócić te myśli i przywaliłam pięścią w ścianę tak mocno że na 2 dzień miałam siwe kostki lecz ten ból pomógł tylko na chwile, później znów wszystko wróciło. błagałam mamę żeby zadzwoniła na pogotowie lecz nie przyznałam się jej że ćpałam.. ta *faza* trzymała mnie ok 6 godzin. Nie mogłam nic jeść, bałam sie pić, puchnął mi język przy czym nie połykałam śliny tylko ją wypluwałam, sepleniłam, kładąc się spać położyłam sobie ręcznik koło twarzy żebym mogła tę ślinę wypluwać.. zasnęłam ok 3 w nocy a spałam 19godzin przebudzając się czasami i wszystko wróciło do normy lecz stany lękowe pozostały... na początku te ataki były *silne* licząc przez 2 miesiące. w kwietniu miałam taki lot że zadzwoniłam na pogotowie, przyznałam się, że ćpałam i zawieźli mnie do szpitala na badania gdzie nie stwierdzono u mnie nic co mogłoby mnie zaniepokoić - zdrowa jak ryba . lekarka kazała jedynie mi iść do psychiatry na poradę bo stwierdziła , że może to być nerwica. zbagatelizowałam to ogólnie . przestało mnie to męczyć na jakiś tydzień.. na początku maja zostawił mnie z tym wszystkim chłopak , który wie co mi dolega i zdaje sobie sprawę jak to u mnie przebiega tak więc + jeszcze kolejne załamanie ... teraz te objawy są słabe . gdy nadchodzą te niepokojące myśli od razu mierze ciśnienie . jeśli widzę , że jest normalne ok 120/70 to tętnem się w ogóle nie przejmuję nawet jak dochodzi do 130. nie sprawdzaj sobie pulsu na łapie bo gdy bije szybko to tym bardziej zaczynasz się denerwować i wkręcasz sobie różne lotki w głowie :) chłopak mi powtarzał zawsze co mnie uspokajało * MYŚL I TĘTNO CIĘ NIE ZABIJĄ* ja wiem, że trudno jest się ogarnąć przy takiej akcji ale od tego się nie da umrzeć... to jest problem psychiczny , to siedzi nam tylko i wyłącznie w głowie. słyszałam że po jakimś czasie to przechodzi całkowicie .. nie bierz psychotropów , nie warto!! ja parze sobie melisse i raz na dłuższy czas wezmę neo persen ogólnie pomaga . bądź dobrej myśli przy takiej akcji , najlepiej się czymś zająć .. ja np. gram w pokera przez internet i szybko przechodzi lub myślę sobie *pier*ole , co ma być to będzie * . Jest godzina 5.30. przebudziłam się po 3 bo dziwnym trafem zasnęłam w ubraniu, wyłączyłam laptopa i chciałam zasnąć lecz w pewnym momencie złapało mnie to ciśnienie.. poszłam do pokoju rodziców i ich obudziłam, że znów zaczęło się to samo. mama zaparzyła mi ziółka i zrobiła herbatę lecz dziś tez prosiłam ich żeby zadzwonili po karetkę to mnie jeszcze opieprzyli... pisząc to uspokoiłam się . przeszło . teraz będę próbowała zasnąć . w razie jakichkolwiek sugestii pisz.. może masz jeszcze jakiś patent na te natrętne myśli . pozdrawiam