Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Dasza

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Osiągnięcia Dasza

0

Reputacja

  1. Marihuany już nie palę od tamtego czasu, bo bardzo źle psychicznie się czułam. A kannabinoid który przedawkowałam był syntetykiem, chemią a nie ziółkiem. Marihuana działa na mnie negatywnie od kiedy się to zaczęło, dlatego zastanawiam się czy to nerwica, bo czytałam, że ludzie z tym schorzeniem bardzo źle reagują na nią jak i na inne psychodeliki.
  2. Przepraszam za gramatykę, ale jestem w tej chwili bardzo rozemocjonowana i ciężko mi to w przejrzysty sposób opisać.
  3. Witam. Piszę aby dowiedzieć się czy rzeczywiście mam nerwicę. Mam 18 lat i problem od pół roku, u lekarza jeszcze nie byłam, ale odwiedzam go na dniach. Jakieś pół roku temu przedawkowałam syntetyczny kannabinoid, nie ważne co, dlaczego i jak. Substancji nie musicie znać, aby mam nadzieję, że odpowiecie mi na moje pytanie. Przedawkowałam i straciłam kontakt z rzeczywistością, przeżyłam własną śmierć, nie czułam ciała i z relacji osób trzecich nie ruszałam się, tylko przez kilka godzin krzyczałam i nie można mnie było dotknąć w tym momencie zrozumiałam, że umieram (mimo, że nie wiedziałam, że jestem tam gdzie jestem, że coś brałam, nic nie wiedziałam po za tym, że kończy się moje życie) wpadłam w panikę i czułam gigantyczny strach. Jestem ateistką i po prostu wiedziałam, że zaraz umrę i nie będzie później już nic. W pewnym momencie zrozumiałam, że W TYM MOMENCIE UMIERAM i pogodziłam się z tym... W tym czasie podobno uspokoiłam się i nie wydawałam z siebie dźwięków. Przechodząc do sedna: Wytrzeźwiałam i było ok, jednak po około miesiącu się zaczęło. Wróciłam po zapaleniu marihuany(paliłam od wielu lat i nigdy nie czułam się po niej źle) i byłam już całkowicie trzeźwa, minęło sporo czasu i położyłam się spać. Nagle poczułam, że serce bije mi strasznie szybko, mrowiło mi całe ciało, zaczęłam się trząść z nerwów, byłam pewna, że mam atak serca, puls dochodził do 200. Siedziała przy mnie matka i wiedziałam, że tylko ona myśli w tej chwili rozsądnie. Nie mogłam się skupić, cokolwiek pomyślałam ulatywało po kilku sekundach, a jedyne co trzymało się mnie to *umieram*. Po uspokojeniu przez matkę tętno powoli spadało, a ja usnęłam nad ranem. Sytuacja powtórzyła się i od tamtego czasu strasznie boję się śmierci i mimo, że potrafię się cieszyć i być szczęśliwą to *mam ciężko na głowie* dużo się martwię i denerwuję choć sama nie wiem dlaczego. Ostatnio jest jeszcze gorzej, podczas zapadania w sen (ta faza gdzie odpływasz) mam straszne uczucie jakbym się rozpływała czy topiła, jakbym na chwilę umierała. Szybko się zrywam, łapiąc głęboki oddech. Miałam tak około 3 razy zanim nie usnęłam. Wczoraj i dzisiaj jednak było o wiele gorzej. Przez całą noc co jakąś godzinę czy pół zrywałam się tak samo, ale nie tylko podczas usypiania, ale i snu. Boję się strasznie, że to może być coś gorszego niż nerwica, mimo, że i ona mnie przeraża. W poniedziałek do lekarza, czego też się boję, bo z opowiadań słyszałam, że wiele z nich jest bardzo nie kompetentnych a mam 18 lat i mieszkam sama więc nie stać mnie, aby leczyć się prywatnie. Proszę o odpowiedzi.
×