Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Malwina76

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Malwina76

  1. Witam, Minęło sporo czas od moich ostatnich przygód z serduchem. Trafiłam w końcu na bardzo dobrego kardiologa, Panią doktor, która nie tylko zajęła się bezpośrednio moim sercem ale kompleksowo zainteresowała się moim zdrowiem. Okazało się, że mam refluks, który może mieć wpływ na odczucia ze strony serca (nerw błędny coś tam, coś tam). Zabawne, że to dzięki wizycie u kardiologa dowiedziałam się o tej przypadłości :) Zaczęłam uważać na produkty wzmagające refluks, odstawiłam bez żalu napoje gazowane itp. dodatkowo zaczęłam regularnie przyjmować wit.d i magnez i naprawdę zauważyłam różnicę. Od prawie dwóch lat (odpukać) nie miałam częstoskurczu oraz nie odczuwałam większych sensacji związanych ze skurczami dodatkowymi. Ostatnio trochę dziwnie się na serduchu czuję ale niewykluczone, że jest to związane z tym, że ostatnio zaczęłam znów pić kawę z kofeiną (niewiele ale jednak) a przez przemęczenie w pracy trochę zaniedbałam regularne przyjmowanie magnezu. Generalnie nie jest źle i pomyślałam, że może takie zakończenie wątku może komuś pomóc. Warto zbadać się kompleksowo, może się okazać, że problem tkwi tam gdzie się nie spodziewaliśmy a odnalezienie przyczyny naprawdę poprawia sytuację, również w sferze psychologicznej.
  2. Już myślałam, że znalazłam przyczynę okresowego nasilania się moich skurczy ale jednak nie ... Po okresie była chwila wytchnienia ale tylko chwila, wczoraj rano skurcze wróciły w bardzo nieprzyjemnej formie. Wstałam wcześnie rano, być może zbyt gwałtownie wstałam, nagle poczułam silne mocniejsze szarpnięcie, zrobiło mi się duszno i słabo. Myślałam, że zacznie się częstoskurcz, przestraszyłam się a serce zaczęło bić jak szalone. To nie był częstoskurcz ale tętno około setki. Ciężko mi się oddychało, zaczął boleć mnie brzuch, dostałam biegunki, myślałam, że zemdleję a skurczy było coraz więcej i takie nieprzyjemne, jakby serce zatapiało się wgłąb ciała, nie potrafię nawet tego opisać. Pojechałam do lekarza, zrobili mi ekg, które oprócz przyspieszonego tętna i bloku przedniej wiązki lewej odnogi p. hisa niczego nie wykazało. Podczas osłuchiwania stetoskopem lekarka słyszała skurcz dodatkowy ale machnęła ręką, że to pojedynczy, że skoro nie częstoskurcz to luz i że to nerwy plus infekcja (faktycznie od niedzieli męczę się z bólem gardła i kaszlem). Dostałam propranolol i hydroksyzynę i odpłynęłam, uspokoiłam się ale skurcze wcale całkiem nie zniknęły. Po powrocie do domu okazało się, że mam temperaturę 37,3, niby nic ale ja nie miewam gorączek ani nawet stanów podgorączkowych, czułam dreszcze i zimno, przespałam kilka godzin i wydawało się, że już ok. Do teraz było ok, ale wstałam z łóżka i znów skurcz, nieprzyjemne uczycie, lęk o to co się stanie, duszność itp. Być może tak wygląda atak paniki? Chciałabym po prostu wiedzieć skąd to cholerstwo i dlaczego. Miałam kiedyś podejrzenie przepukliny rozworu przełykowego, dostałam skierowanie na gastroskopię ale w tym czasie dostałam też częstoskurczu więc gastroskopię przełożyłam na kiedyś i oczywiście nie poszłam, skierowanie się przedawniło. Teraz zastanawiam się, że może jednak ją mam i to ona tak działa na serducho? Dodam, że od miesięcy męczy mnie kaszel, nikt nie wie skąd on i dlaczego (rtg czyste), często mam uczucie, że mi się odbije a nie odbija się tylko mam nieprzyjemne uczucie pełności w klatce. Wiem, że to może wyglądać na szukanie dziury w całym ale bardzo brakuje mi u lekarzy takiego holistycznego podejścia, wszyscy uważają, że skoro ekg i echo są ok. to nie ma co szukać dalej. A ja potrzebuję tylko dowiedzieć się co się ze mną dzieje. No i nie wiem czy takie odczuwanie skurczy, duszności itp. to normalne, czy próbować się do tego przyzwyczajać czy może jednak to coś poważnego na tyle, że jeśli zaniedbam to skończy się bardzo źle? Póki co doszłam do tego, że podczas okresu mam nasilenie skurczy ale i teraz, być może faktycznie z powodu infekcji, czuję się fatalnie.
  3. Wygląda na to, że tylko ja odczuwam nasilenie skurczy w te dni. Dodatkowo co dziwne w pracy ich nie odczuwam, może dlatego, że nie mam czasu o nich myśleć :) Nasilają się wieczorem, w spoczynku. Natomiast przez cały dzień mam wrażenie, że zacznie się częstoskurcz np. nagłym ruchu mam takie wrażenie a nawet po ziewaniu. Nic się nie zaczyna ale odczuwam wtedy coś dziwnego, jakby zaraz serce miało zacząć galopować.
  4. Witam, Od kilku lat mam skurcze dodatkowe i napady częstoskurczu (ponoć nadkomorowego). W ostatnim holterze miałam 150 skurczy komorowych, we wcześniejszych maks 16. Od sierpnia jednak miałam ze skurczami spokój, wyjazd na urlop wyciszył mi serducho i już myślałam, że będzie tak zawsze ale pod koniec października miałam znów częstoskurcz (wcześniej w czerwcu), który co prawda przeszedł po propranololu ale od tamtej pory zaczęły wracać skurcze dodatkowe. Teraz od kilku dni są nie do wytrzymania, przerażają, boję się kolejnego częstoskurczu. Takie duże nasilenie zaczęło się na dwa dni przed okresem i teraz podczas okresu trwa nadal. Mam wrażenie, że przed i podczas okresu mam tych skurczy więcej i są bardziej dokuczliwe. Czy jest to możliwe? Czy ktoś z Was ma podobne spostrzeżenia?
  5. Dziękuję za słowa otuchy. Poszperałam w necie na temat wyników holtera i rzeczywiście w części publikacji jest informacja, że jest to badanie wspierające ekg spoczynkowe. Niestety ten wynik ponad 500 wszędzie jest podawany jako znaczny wzrost ryzyka zdarzeń sercowych. Jedynie to, że u mojego syna było to chwilowe wydłużenie pozwala mi mieć nadzieję, że jednak będzie dobrze.
  6. Mój syn jest zdrowym, wysportowanym i energicznym siedmiolatkiem, bez żadnych objawów typu omdlenia, zasłabnięcia. Do tej pory okaz zdrowia. Ze względu na sport zostaliśmy skierowani na szereg badań m.in. ekg i holter. Ekg prawidłowe, poza niepełnym blokiem prawej odnogi co ponoć jest niegroźnym wariantem normy. Jednak wyniki holtera bardzo nas zaniepokoiły: Średni rytm: 82 rytm zatokowy z zaburzeniami przewodzenia śródkomorowego hr min. 45 (bradykardia zatokowa) hr maks 173 (podczas wysiłku) 2 pobudzenia komorowe i 10 nadkomorowych maks QTC 522 W szczegółach jest informacja, że QTC maks >490 stanowiło 1,74% w ciągu doby, pozostałe to głównie ok. 450, poniżej 450 to nieco ponad 50% To najwyższe QTC wystąpiło raz, w nocy podczas snu i było chwilowe. Oczywiście przeczytałam już prawie wszystko co napisano na temat długiego QTC i jestem przerażona. Mój syn jest dzieckiem bardzo energicznym, wysportowanym, nigdy nie chorował na więcej niż katar, nie miał omdleń, nie miał zawrotów głowy trudno mi uwierzyć, że mógłby mieć taką wredną chorobę. W mojej rodzinie ani w rodzinie męża nie było omdleń ani nagłych śmierci w młodym wieku. Do tego syn zaczął naukę pływania, trener namawia na zajęcie się tym sportem poważniej gdyż syn ma ponoć *dar*. Jak miałabym mu teraz powiedzieć, że to koniec jego marzeń o pływania bo w tej chorobie ponoć pływać nie wolno. Boję się, od piątku odkąd obebrałam wyniki holtera nie mogę spać, ciągle sprawdzam czy z małym jest wszystko ok. Nie wiem jak będę mogła go wysłać do szkoły. Wizytę u kardiologa mamy we środę. Proszę o pomoc, może ktoś się na tym zna, czy może być inna przyczyna, uleczalna, tego wydłużenia qtc? Czy jest choć cień szansy, że mój syn nie ma lqts?
  7. Prawie codzienne to mało pocieszające :( Liczyłam na to, że te moje częstoskurcze zawsze będą sporadyczne. Wiem, że w porównaniu z innymi i tak mam dobrze bo do tej pory (odpukać) najczęściej zdarzyły mi się w odstępie 1,5 miesiąca. Tyle, że u mnie częstoskurcz = szpital dlatego się boję. Czy u ciebie kaszel się cały czas utrzymuje? Ja taki kaszel miałam przed grudniowym atakiem ale wtedy właśnie miałam infekcję więc niespecjalnie mnie to dziwiło. Później aż do kwietnia nie miałam problemów z kaszlem, tylko sporadycznie odkasływałam ale nie przywiązywałam do tego wagi. A od kwietnia kaszel jest, czasem cały dzień, czasem prawie w ogóle.
  8. Poszukałam wyników starego holtera, sprzed ponad 4 lat i tam też maks QTc miałam 461, maks QT było nieco niższe bo 434 ale wtedy lekarz mówił, że mam holtera do pozazdroszczenia (0 jakichkolwiek skurczy dodatkowych itp.) więc chyba faktycznie nie ma co panikować w tym temacie. Niepokoi mnie jednak mój trwający od kilku tygodni kaszel. Dziwny jest, ani mokry ani suchy, jakby coś się ze środka chciało wydostać ale raczej powietrze niż wydzielina jak przy kaszlu mokrym. Chociaż sam odruch kaszlowy jest jak w kaszlu mokrym. Jeden lekarz mówił, że to arytmiczne, inny, że niekoniecznie. Miałam rtg, czyste, morfologię ok, tylko ob nieco podniesione (24 przy normie do 12) ale nie na tyle dużo, żeby coś z tym robić. Zwracałam uwagę, że po nierozpoznanej i nieleczonej anginie zaczęły się u mnie częściej pojawiać częstoskurcze i nasiliły się skurcze dodatkowe ale echo serca w styczniu było ok więc lekarz machnął ręką. A skurcze się nasilały, w końcu przed kwietniowym częstoskurczem pojawił się kaszel, który trwa do dziś. Być może to bzdura ale denerwuję się czy to nie faktycznie kaszel od serca a nie wiem co on właściwie oznacza? Czy pojawienie się kaszlu to oznaka, że z sercem jest gorzej?
  9. Temat bardzo na czasie, przynajmniej dla mnie. Przez ostatnie lata nie przejmowałam się częstoskurczem bo zdarzał mi się ekstremalnie rzadko. W tym roku zwiększyła się częstotliwość, mam więcej skurczy komorowych, mocniej odczuwam kołatania itd.itp. A urlop od dawna zarezerwowany, daaaaleko od domu czyli również od szpitala. Co prawda w kraju, do którego się wybieram są szpitale ale od naszego domku to będzie godzina drogi. Pewnie bliżej można znaleźć lekarza, pogotowie itp. ale kraj obcy, strach jest, zwłaszcza, że moje częstoskurcze to ok. 200 ud/min. i najczęściej wszytko uspokaja się dopiero w szpitalu. Jak przygotować się do urlopu w takiej sytuacji?
  10. Drodzy, w wynikach ostatniego holtera mam: QT maks 443 QTc maks 461 Oczywiście zerknęłam do netu i przeraziłam się czy przy takim wyniku QTc moje częstoskurcze nie są przypadkiem tymi groźnymi dla życia? Czy z takimi wynikami powinnam przyspieszać wizytę u kardiologa?
  11. W tej chwili jedynie tymi skurczami i częstoskurczami się stresuję. Po pierwszym częstoskurczu żyłam normalnie, nie miałam dolegliwości, dopiero te ostatnie częstoskurcze występujące krótko po sobie doprowadziły mnie do takiego stanu, że niemal nieustannie wsłuchuję się w serce.
  12. Nie, oprócz strachu jest ok (o ile można mówić ok. o częstoskurczu). Po wszystkim mam dreszcze, trzęsę się z zimna i mam parcie na pęcherz.
  13. Puls 240 zmierzył mi ratownik z pogotowia, w pozostałych przypadkach też zdążyli mi założyć pulsoksymetr ale ekg dopiero gdy serducho nieco zwolniło.
  14. Nie jestem lekarzem, liczę, że lekarze wiedzą co robią. Częstoskurcz nigdy nie został złapany na ekg w trakcie najszybszego tętna, ostatnio była szansa ale wcześniej podano mi adenozynę. Tętno podczas ataku to ok. 200/min (najwięcej 240), trwają ok. 30-40 minut i kończą się w szpitalu albo samoczynnie, po betablokerze albo jak ostatnio po adenozynie. Skurcze odczuwam nieprzyjemnie ale chyba standardowo, szarpania, kołatania. Z tym, że kiedyś nie miałam skurczy dodatkowych w ogóle, holter był czysty, a w ciągu ostatniego pół roku zwiększyła się liczba skurczy i częstotliwość częstoskurczy. Pierwszy w życiu atak miałam w styczniu 2011, później dwa razy zdarzyły się trwające dosłownie kilka minut, ustępujące po położeniu się i uspokojeniu. Następny atak w grudniu 2014 a później już kwiecień i czerwiec tego roku, a między nimi kilka ataków (być może paniki) z częstotliwością ok. 120 ud/min. Dotychczas lekarze twierdzili, że skoro serce zdrowe (echo serca z tego roku) to znaczy, że najpewniej to częstoskurcze nadkomorowe. Jednak skurcze dodatkowe mam komorowe i zastanawiam się, czy to faktycznie nie ma znaczenia, czy ten częstoskurcz nie jest wyzwalany przez skurcze dodatkowe? Bo nadkomorowych pobudzeń holter nie wykazał.
  15. Od jakiegoś czasu zmagam się z napadami częstoskurczu. Nigdy nie był złapany na ekg, ale serce mam zdrowe więc lekarze twierdzą, że to pewnie nadkomorowy, zwłaszcza, że dobrze reaguje na adenozynę. Dotychczas na holterze nie miałam żadnych pobudzeń, ale po ostatnim napadzie, w kwietniu, miałam w holterze 16 pobudzeń komorowych. Teraz w lipcowym holterze wyszły już 152 takie pojedyńcze pobudzenia. No i zaczynam panikować, że skoro pobudzenia są komorowe to i częstoskurcz może być komorowy czyli dużo groźniejszy. Jak to jest u was?
  16. Wczoraj miałam założonego holtera i oczywiście dzień minął bez większych sensacji. Kilka potknięć, poza tym cisza i spokój. Dziś już po holterze i oczywiście zaczęły się fikołki. Serce bije z normalnym tętnem, ok. 80 ud/min, ale są to mocne uderzenia, takie, które się czuje w gardle, serce szarpie się i znów mam uczucie jakby zaraz miał zacząć się atak częstoskurczu. Boję się co nie poprawia sytuacji ... Chciałabym kiedyś złapać to co się ze mną dzieje w tej chwili ale to już kolejny holter z tym samym scenariuszem.
  17. Nigdy nie złapano częstoskurczu na ekg w trakcie najszybszego tętna, zazwyczaj ekg miałam po wszystkim. Lekarze zawsze mówią, że to najpewniej nadkomorowy bo serce mam zdrowe (wg. echo serca). Ostatnio była szansa na złapanie częstoskurczu w szpitalu ale najpierw podano mi adenozynę. Podobno nadkomorowy reaguje na adenozynę więc trzymam się tego i liczę, że to właśnie ten.
  18. Miałam w życiu cztery częstoskurcze z tętnem ok. 200ud/min, które zatrzymywano w szpitalu. Pomiędzy nimi kilka dosłownie kilkuminutowych, które przechodziły gdy się położyłam i spokojnie oddychałam. Wszystko w ciągu ponad 4 lat, niby niedużo ale ... ostatnie dwa częstoskurcze zdarzyły się w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Od kwietnia mam też napady tachykardii ok. 120 ud/min, po których czuję się wyczerpana, mam dreszcze, trzęsę się z zimna i strachu. Te *duże, szpitalne* też kończyły się dreszczami, uczuciem zimna i parciem na pęcherz ale myślałam, że to od kroplówek i leków w szpitalu. Po atakach wszystko wraca do normy chociaż ostatnio częściej czuję szarpania serca w ciągu dnia, jakby serce chciało się urwać, jakby się wahało czy ruszyć z impetem. Ostatni, kwietniowy holter wskazał tylko kilkanaście pobudzeń komorowych, czyli podobno ok. Możliwe, że te pobudzenia odczuwam aż tak wyraźnie? Zasugerowano mi nerwicę ale nerwy pojawiły się dopiero po ostatnich sensacjach, wcześniej do trzeciego częstoskurczu *szpitalnego*, myślałam, że ta przypadłość będzie odzywała się raz na kilka lat więc nie stresowałam się niczym.Teraz faktycznie lęk o życie towarzyszy mi każdego dnia, a każde szarpnięcie powoduje u mnie panikę. Od kilku tygodni mam też kaszel, na który lekarze nie zwracają uwagi (po podobno przy częstoskurczach bywa). Mam hashimoto ale w fazie uśpionej, tsh w normie ok. 1,2. Poza tym nie wiem gdzie szukać przyczyn tych wszystkich objawów. Czy rzeczywiście może to być nerwica? Częstoskurcz z tętnem 220 z powodu nerwicy wydaje mi się jakimś kuriozum.
  19. Mój syn ma infekcję wirusową z przedłużającym się kaszlem i w związku z tym, że skarżył się na bóle w piersi (przemijające, kłucia) został skierowany na RTG i EKG. RTG wyszło ok, serce bez zmian ale na opisie EKG mamy zapisane *blok prawej odnogi pęczka hisa / dwufazowe załamki T*. Dostaliśmy skierowanie do kardiologa, na opisie jest wpisana uwaga *do porównania z poprzednimi opisami*. Poprzednich opisów nie mamy gdyż syn nigdy nie skarżył się na dolegliwości sercowe, teraz też czuje się dobrze. Co oznacza ten blok prawej odnogi i dwufazowe załamki T?
  20. Problem w tym, że dopóki nie pojawi się *coś* ja się naprawdę nie denerwuję. Choćby wczoraj, nagle poczułam mocniejsze bicie serca, nie szybsze ale takie mocne, uczucie jakby zaraz miało zerwać się z uprzęży. Czuję, że puls skoczył do ponad 90, zaczynam się denerwować, sprawdzam, faktycznie tętno 96. Czuję jak serce bije mocno, jakby próbowało wyrwać się z klatki, boję się. I wtedy dopiero pojawia się strach, że serce ruszy za szybko, że zaraz będzie częstoskurcz. Przed kwietniowym atakiem miałam podobnie, dziwnie czułam serce, bardzo mocno, wtedy pomyślałam, że bije tak jakby próbowało się wyrwać, pomyślałam o częstoskurczu a niedługo później schyliłam się po coś i ruszyło z kopyta. Dziś miałam podobne odczucia. Jak sobie z tym radzić żeby się psychicznie nie wykończyć?
  21. Drodzy, od kilku lat cierpię na częstoskurcz. Po pierwszym w życiu (240ud/min., umiarawiana betablokerem przez pogotowie) miałam prawie cztery lata przerwy aż do grudnia zeszłego roku. Wtedy pojawiły się dziwne potykania serca, uczucie jakby serce wisiało na nitce i miało się urwać. Później drugi częstoskurcz, ok. 200 ud/min, zatrzymany propranololem w szpitalu. Do kwietnia miałam spokój aż znów poczułam się słabo, tętno 130 ud/min, strach, lekarz uznał, że to od zdenerwowania. Po kilku dniach znów tętno ok. 130 ud/min, wzięłam propranolol, który dostałam w grudniu w szpitalu, pomogło. Ale kolejny lekarz uznał, że nie mam częstoskurczu, że sama sobie nakręcam temat (sic!). Pomyślałam, że może faktycznie, wyluzowałam się i nagle po kilku dniach znów 220 ud/min. Ty razem liczyłam, że uda się zrobić ekg w trakcie napadu ale gdy dotarłam do szpitala podano mi od razu adenozynę, która zatrzymała częstoskurcz. Podobno świadczy to o tym, że to zapewne nadkomorowy, trzymam się tej nadziei. Później kilka razy miałam napady tętna ok. 110-120, oraz prawie codziennie uczucie szarpania, zamierania, potykania. Na początku czerwca znów częstoskurcz ok. 200 ud/min, znów wzięłam propranolol i zanim dotarłam do szpitala, wszystko wróciło do normy. Od tego czasu zdarzają mi się momenty gdy czuję nagły napływ ciepła w środku, strach, przyspiesza serce. Czy te szarpania, zamierania i *małe częstoskurcze* ok. 120ud/min (z poczuciem lęku, drżenia z zimna itd) to coś czego szczególnie powinnam się bać? Przyznam, że chyba te szybsze znoszę lepiej, przynajmniej fizycznie, bo wtedy czuję, że chociaż szybko to bije równo a szarpania boję się panicznie. Przed częstoskurczem grudniowym miałam silny ból gardła, później kaszel. To samo w kwietniu przed kolejnym i teraz znów kaszel od kilku tygodni. Lekarz stwierdził, że przy problemach z sercem to normalne ale ja zaczynam mieć wątpliwości. Czy to możliwe aby moje serce wariowało z powodu infekcji? Holter sprzed kilku lat to tylko 1 pobudzenie nadkomorowe. Holter z tego roku to 16 pobudzeń komorowych (czy to groźniejsze?). Boję się, że w kolejnym pojawi się znacznie więcej. Z jednej strony się boję, z drugiej strony lekarz powiedział mi, że z tzw. *czystym* holterem nie wyśle mnie na ablację. A ja już nie mam siły, chciałabym pozbyć się tego na zawsze i zacząć normalnie żyć. Z drugiej strony jeśli miałabym mieć później ataki częściej (a tak się ponoć zdarza po ablacji) lub skończyć z rozrusznikiem ... Serce według echo serca zdrowe, holter będę powtarzała ale pewnie znów wyjdzie ok.. Mam hashimoto ale w fazie uśpionej, tsh książkowe bez leków. Wróciłam do suplementacji wit. D3 gdyż jej poziom miałam poniżej norm. Jeśli moje dolegliwości to wynik czegoś co można usunąć, unormować to chciałabym zająć się leczeniem choroby podstawowej ale niestety do tej pory nie spotkałam lekarza, który zechciałby spojrzeć na mój problem kompleksowo. Ostatnio zasugerowano mi, że to nie serce jest problemem tylko nerwica. Fakt, ostatnio wariuję, czytam w necie na temat kołatań i wsłuchuję się w serducho, czytam o migotaniach przedsionków i czuję jak mi się serce trzęsie… tak, niewykluczone, że się nakręcam i część moich objawów to nerwy. Ale przecież zanim serce nie zaczęło wariować w ogóle nie zastanawiałam się nad swoim zdrowiem. Po pierwszym ataku miałam prawie cztery lata przerwy, grudniowy częstoskurcz zaskoczył mnie ale po nim myślałam, że będę miała kolejne lata spokoju. Tak naprawdę przewrażliwiona na tym punkcie jestem od kwietniowej powtórki. Przepraszam za to marudzenie ale nie wiem już gdzie szukać wsparcia, rady jak sobie z tym radzić, co zbadać, jak leczyć tę dziwaczną przypadłość. Czy ablacja w moim przypadku ma sens? Leków na stałe brać nie chcę, szkoda mi serca, które póki co (odpukać) daje sobie z tym jeszcze radę.
  22. Podczas usg tarczycy (badanie zlecone ze względu na *wymacanie* wola przez lekarza pierwszego kontaktu) wykryto u mnie guzka. W czasie ostatnich dwóch lat dwa razy miałam częstoskurcz, lekarz robiący usg stwierdził, że w guzku tkwi najpewniej przyczyna kołatania. Tyle, że ja mam TSH niskie ale w normie (badanie sprzed dwóch tygodni i wynik 0,94 ulU/ml). Umówiłam się do endokrynologa na przyszły tydzień ale ciągle zastanawiam się czy guzek z prawidłowym TSH może faktycznie dawać objawy takie jak częstoskurcze? Nie próbuję doszukiwać się u siebie chorób, chciałabym po prostu wreszcie wiedzieć skąd to szaleństwo serducha się wzięło.
  23. Ja jestem po dwóch epizodach częstoskurczu. Po pierwszym epizodzie miałam badany m.in. poziom witaminy D - miałam dużo poniżej normy więc lakarz przepisał mi dużą dawkę witaminy. Od ubiegłego lata witaminy nie brałam, niedawno miałam powtórkę częstoskurczu. Serce mam zdrowe, wyniki badań są ok, tarczyca też tylko widamina D poniżej normy. Ostatnio spytałam kardiologa czy może to być przyczyną występowania częstoskurczu ale zaprzeczył i stwierdził, że to tylko zbieg okoliczności. Dziwny jednak trochę taki zbieg okoliczności u więcej niż jednej osoby. U mnie jedynie zdiagnozowane problemy ze zdrowiem to częstoskurcz niewiadomego pochodzenia oraz skandalicznie niski poziom witaminy D.
  24. Poczytałam trochę na różnych stronach o ewentualnych powikłaniach ablacji i trochę się przeraziłam. Ja aktualnie oprócz dwóch ataków na 36 lat życia mam regularny rytm serca, brak arytmii a czytałam, że po ablacji część pacjentów skarżyła się na nierówność w pracy serca. Nie chciałabym sobie grzebać w sercu bez pewności, że jest to nieuniknione. Boję się, że wyjdę z tego z niesprawnym serduchem.
  25. Drodzy, Zastanawiam się czy każdy epizod częstoskurczu jest wskazaniem do ablacji? Pytam się gdyż u mnie wystąpiły do tej pory dwa epizody: Pierwszy w wieku 35 lat po dość wyczerpującej imprezie sylwestrowej, z tętnem 240ud/min, zatrzymany przez podanie leku. W badaniu krwi wyszły niskie elektrolity, echo serca, ekg, tarczyca bez zastrzeżeń. Drugi w wieku 36 lat (prawie półtora roku po pierwszym) w okolicznościach podobnego wyczerpania organizmu. Drugi atak trwał kilka minut, zatrzymałam go sama (już się nie bałam jak za pierwszym razem) a tętno nie było chyba tak wysokie jak za pierwszym razem. To w ramach wstępu a teraz pytania: Czy każdy częstoskurcz jest wskazaniem do ablacji? Po ilu epizodach trzeba wykonać ten zabieg? Czy tętno 240 przy częstoskurczu faktycznie oznacza, że zabieg trzeba wykonać nawet jeśli atak pojawił się tylko raz? I najważniejsze, czy możliwe jest występowanie częstoskurczy bez dodatkowej drogi pobudzenia? Czyli jeśli podczas badania elektrofizjologicznego okaże się, że nia ma co przypalać to co dalej? Jak leczyć tego typu częstoskurcz?
×