Hej :) A więc zacznę od tego, że mieszkam w Irlandii ( w tym przypadku na moją niekorzyść) Ciężko jest mi tutaj skontaktować się z psychologiem :/ No ale zacznę od początku... Mam 26 lat razem z partnerem z którym jestem od 8 lat razem ( swoją drogą szmat czasu co? ;) chcieliśmy dziecka więc ciąża jak najbardziej chciana. Pierwsze 3 miesiące pomimo ciągłych wymiotów i mdłości wszystko było super. W 13 tc pojechaliśmy do Polski na urlop i było cudownie. Wszyscy cieszyli się razem z nami. Kiedy wróciliśmy to był 15 tc...Tydzień później zaczęło się dziać ze mną coś dziwnego. Nagle zaczęłam się trząść i byłam bardzo niespokojna, bałam się ( nie wiem czego) chodziłam po pokoju w tę i z powrotem. Nie przespałam nocy. Następnego dnia rano pojechaliśmy na pogotowie. Zrobili mi badania mierzyli ciśnienie i wszystko było ok wg nich. Ja natomiast nie czułam się normalnie. Kiedy jadłam ręce mi się trzęsły. Zostawili mnie na obserwacji w szpitalu, zbadali tarczycę i jedyną rzeczą jakiej się doszukali to bakteria i układzie moczowym. Podali mi antybiotyki poleżałam jeszcze jeden dzień i wróciłam do domu. Niestety lęki nie minęły. Płakałam bo nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Partner bardzo mnie wspiera, ale wiadomo jak to jest za granicą :/ Poszłam do mojego lekarza ( niestety tutaj nie ma tak ja w PL jeżeli chodzi o opiekę ginekologiczną. Mamy tutaj zwykłego lekarza rodzinnego który prowadzi ciążę) Lekarka powiedziała mi, że to tylko hormony, ale ja czułam, że coś jest nie tak. Zaczęłam płakać a wtedy ona stwierdziła, że to tylko lekkie stany depresyjne ( tak jej się wydawało, dodam, że lekarka jest Polką). Naczytałam się w necie, że może to być nerwica lękowa. Postanowiłam, że wybiorę się do Dublina do polskiego psychologa i tak też zrobiłam. Psycholożka zrobiła wywiad i stwierdziła, że są to jakieś lekkie stany nerwicowe i że na bank nie jest to depresja. Zaproponowała psychoterapię, ale niestety do Dublina mam 300 km a i za wizytę trzeba płacić 60 euro :/ Zaczęłam oswajać się myślą, że to jest nerwica. Czytałam różne fora między innymi Wasze. Polepszyło mi się. Lęki owszem pojawiały się, ale potrafiłam sobie z nimi radzić i tłumaczyć, że to tylko moja wyobraźnia. Od kilku dni niestety znowu jest gorzej :/ Boję się o Maleństwo o to, że nie czuję jeszcze wielkiej miłości boję się, że nie pokocham, że nie podołam bycia matką :( Boję się, że lęki po ciąży nie miną i zachoruję jeszcze bardziej. Jeżeli chodzi o leki to nigdy nie miałam doświadczenia z żadnymi z tej kategorii. Boję się, że kiedy urodzę żadne leki mi nie pomogą i wpadnę w psychozę albo schizofrenie. Boję się odpowiedzialności która mnie czeka.
Przepraszam za taki długi list ;)