Witam. Mam na imię Marcin, mam 20 lat. Moja historia o problemach sercowych jest dość długa, ale postaram się ją możliwie skrócić. Otóż 2 lata temu, podczas siedzenia na fotelu i czytania artykułu o objawach zawału serca, zaczęły dziać się ze mną dziwne rzeczy, mianowicie praktycznie wszystkie te objawy, o których czytałem pojawiały się ni stąd ni z owąd u mnie, ale teraz wiem, że to był głównie potworny lęk. Strasznie zdenerwowany wezwałem taksówkę i migiem pojechałem na izbę przyjęć. Z każdą chwilą było mi co raz gorzej, myślałem, że za chwilę umrę, że to koniec. W kolejce do internisty było kilka osób, poprosiłem żeby ktoś mnie przepuścił bo chyba umieram, jednak w końcu nikt zdrowy tam nie czekał więc nie chcieli mnie przepuścić. W końcu wszedłem do gabinetu, cały zdenerwowany, na skraju śmierci po czym lekarz spokojnie powiedział, żebym się uspokoił. Jak mam się uspokoić jak chyba mam zawał ? Doktor po raz kolejny powiedziała że w tym wieku nie ma się zawałów i żebym się położył, odważnie diagnozując silną nerwicę. Wykonała EKG które potwierdziło że z moim sercem wszystko jest idealnie, i gdy to usłyszałem, WSZYSTKIE OBJAWY CO DO JEDNEGO, zniknęły jakby rzuciła na mnie jakieś zaklęcie. Nie mogłem powstrzymać radości, dziękowałem jej kilka razy. Przepisała mi jakiś lek (nie pamiętam już jaki). Wróciłem do domu. Przez pół roku był spokój, potem jednak wszystko wróciło, nie tak silne jak wtedy, głównie z objawami somatycznymi w postaci kołatań serca, ogólnego niepokoju i lęku o własne życie, często w nocy tak drżało mi całe ciało, że aż wychodziłem na dwór się przejść. Postanowiłem jak najszybciej zgłosić się do lekarzy. Odwiedziłem Kardiologa, psychologa który bardzo mi pomógł i urologa ale to już inna bajka ;P Kardiolog zlecił badania echo serca i ekg + holter aby wykluczyć nadciśnienie i arytmie. Robiłem też morfologię, badania na nadczynność lub niedoczynność tarczycy. WSZYSTKIE badania wychodziły idealnie, więc somatycznie jestem zdrowy. Objawy jednak czuję do dzisiaj, głównie to serducho ; / Napisałem dzisiaj, bo wczoraj zaniepokoiłem się tym że chłopak w moim wieku, 182cm wzrostu na 72kg więc jestem szczupły a męczę się DOSŁOWNIE po 10 podskokach na skakance czy po minucie delikatnego truchtu, a w tym samym każdy z moich kolegów nawet nie sapie. Podczas tego zmęczenia moje serce bardzo przyspiesza, czasem do 180 uderzeń na minutę, co mierzę licząc przez 10 sekund liczbę uderzeń i mnożę wynik razy 6. Kolegom praktycznie nie dochodzi do 90-100 uderzeń po tym samym wysiłku, nawet jak teoretycznie jestem dużo bardziej ruchliwy niż oni. Męczę się tak bardzo że ciężko oddycham. Przyczyny nerwicy mniej więcej znam, w domu raczej nic się nie przelewało prócz alkoholu. Żeby było wygodniej odpowiedzieć na nurtujące mnie pytania, podam je w punktach.
1. Co może być przyczyną tych objawów ?
2. Dlaczego moje serce ZAWSZE, raz mocniej, raz słabiej bije tak, że CZUJĘ I WIDZĘ jego skurcze na ciele po lewej stronie klatki piersiowej ? Czasem aż dudni mi w uszach.Czasem nawet czuję bicie przez kurtkę zimową...bardzo się tego boje.
3. Skoro badania i z sercem teoretycznie jest okej, ja NIGDY w życiu nie paliłem papierosów, nawet do ust tego nie wziąłem, nie nadużywam alkoholu, nie biorę żadnych narkotyków, nie pijam kawy prócz zbożowej, piję zieloną herbatę regularnie, a mimo to męczę się tak szybko i to serce tak wariuje ?
4. Co z wysiłkiem fizycznym ? Ostatnio wziąłem się za rowerek, ale boję się ćwiczyć bo wiadomo że gdy serce za szybko bije może nie wytrzymać. Co ja komu w życiu zrobiłem że tak cierpię ? Boję się jakiegokolwiek intensywniejszego wysiłku fizycznego.
Szczególnie proszę o dokładną odpowiedź na pytanie nr. 2, bo nikt nie udzielił mi nigdy na nie żadnej odpowiedzi mimo że próbowałem ją uzyskać...
Bardzo proszę o pomoc. Mam nadzieję, że opisałem wszystko dokładnie, przepraszam za długość wypowiedzi ale lepiej napisać dokładnie. Za ewentualne literówki przepraszam, ale raczej dbam o Polski język. Miłego dnia ;)