Skocz do zawartości
kardiolo.pl

SheMia

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Osiągnięcia SheMia

0

Reputacja

  1. Hehe, no tak.. znam to doskonale. A moze sprobuj za ktoryms razem jednak pogotowia nie wolac i atak przeczekac, zobaczyc co sie stanie..? napewno nic Ci sie nie stanie, a jak atak strachu przejdzie bedziesz miala satysfakcje ze poradzilas sobie sama no i odpowiedz - ze balas sie zawalu a tego zawalu wcale nie bylo :)
  2. :) najlepiej nie czytaj za bardzo o chorobach czy innych cholerstwach bo tylko sie mozna bardziej nakrecic niepotrzebnie. Mam nadzieje ze tabletki Ci pomoga tak ze te lęki znikną w koncu, jesli juz jest poprawa to powinno byc dobrze :) Najwazniejsze to przetlumaczyc sobie ze nic Ci nie jest - choc to trudne.
  3. Do mnie tez kiedys przyjechalo pogotowie - ale to bylo przy mojej poprzedniej nerwicy - ponad 2 lata temu..Wkrecilam sie ze nie moge oddychac, i to tak sie wkrecilam ze naprawde z trudem lapalam oddech ,masakra .. Ale przyjechali, sprawdzili ze wszystko ok,dali mi cos na uspokojenie i pojechali.. od tego czasu nawet przy wiekszym ataku staram radzic sobie sama - bo wiem ze pogotowie i tak nie da mi nic na dluzsza mete. Dobrze ze badania sa ok Twoje, zawsze to jakies pocieszenie, choc wiem ze jak sie czlowiek nakreci to koniec.. Pobudliwosc przedsionkow to chyba ma kazdy kto boryka sie z nerwica, tez mi tak wykazalo. Co do tabletek - to Twoje pierwsze? czy juz wczesniej cos bralas. Ja 2 lata temu bralam Parogen na nerwice - bralam go przez 1,5 roku i naprawdemi pomogl - choc wlasnie przez ok pierwsze 2 tyg nawet mi sie pogorszylo, a lęki sie nasilily - wtedy bralam doraznie Afobam i jakos przetrzymalam. Bylo warto. Teraz tez juz mysle zeby zaczac barc tabsy - jutro ide do mojej psychiatry i zobacze co powie..
  4. Przepraszam Cie, teraz doczytalam ze mialas ekg i holter ekg juz- jakas zakrecona jestem z rana.. Wobec tego czy te wyniki nie uspokoily Cie ani troszke? kiedy robilas te badania?
  5. Witaj Saro, rozumiem przez co przechodzisz, tez potrafie sobie wkrecic rozne rzeczy, a jak juz to zrobie to moje natretne mysli nie daja mi spokoju.. :( Nawet mimo tego ze wiadomo ze nic Ci sie zlego nie stanie - w Twoim przypadku nie dostaniesz zawału - to i tak nie mozna odpedzic zlych mysli, ze *a moze jednak*;( Czy robilas moze badania na serducho? jesli nie,to zrob koniecznie - wtedy bedziesz miala namacalny dowod ze wszystko jest ok, ze serce jest zdrowe, napewno to w jakis sposob Cie uspokoi. A jakie tabletki bierzesz? czasem trzeba poczekacaz zaczna w pelni dzialac i przyniosa ulge dla umyslu.
  6. Witam Was ponownie, bardzo dziekuje za mile slowa, dobrze jest czuc ze nie jest sie samemu z tym cholerstwem..nie pisalam od piatku, poniewaz pojechalismy z moim narzeczonym na weekend do Krakowa. chcialam pojechac zeby zobaczyc jak to wplynie na moj stan, szczerze mowiac w dzien przyjazdu czulam sie jaknietomna i lazilismy po rynku krakowskim, moj narzeczony z ozywieniem o wszystkim opowiadal, probowal mnie zarazic optymizmem,ale mnie bylo wszystko jedno..mijalam otaczajacych ludzi i tylko zazdroscilam wszystkim tym co tak beztrosko sie smiali i wygladalina szczesliwych.. pozniej na szczescie i u mnie zaczelo sie polepszac, pojechalismy do hotelu sie zameldowac, rozpakowac, troche sie poczulam lepiej, pozniejsze wyjscia juz byly calkiem znosne,a wieczorny spacer juz prawie na wesolo, niedziela tez nam minela w miare milo, choc juz zaczynalam sie stresowac ze wracam do domu, do problemow itp.. no i jak wracalismy autostrada to doznalam niestety bardzo silnego ataku leku panicznego ,poczulam sie wyobcowana i myslalam ze za chwile zwariuje czy cos ;((( patrzylam na droge ktora mijalismy, slyszalam szum autostrady i ogarnialy mnie coraz to bardziej dziwnaczne uczucia ktore nasilaly lek :(( czy ktos z Was tez cos takiego odczuwal??gdy dojechalismy do domu bylam juz wrakiem czlowieka:( cala sie trzeslam i caly czas czulam ze chyba wpadlam w obled..ze juz mi nigdy nie prezejdzie :( ah okropne to.. teraz jak to pisze to jest juz troche lepiej ale nie do konca, caly czas mam lek ze to sie nasili itp..bledne kolo. czekam jak na szpilkach na wizyte u psycho..obawiam sie ze nie wytrzymam bez tabletek.. po przeczytaniu Twojej wypowiedzi kasiaaa - mam identyczne odczucia, ze pierdziele to ze powinno sie wychodzic z tego samemu , wole juz brac tabsy - przynajmniej do czasu az ogarne sytuacje stresowe w swoim zyciu i wyjde na prosta, rownoczesnie pociagne terapie z psychologiem jak dlugo bedzie trzeba.. Usmiechalam sie jak pisalas ze wczesniej normalnie biegalas po sklepach , kupowalas buty, ciuszki.. :) tez tak mialam bo uwielbiam zakupy, a teraz to strach wejsc do galerii i to jeszcze samemu :( W ogole to chcialam napisac ze to bardzo wazne ze chyba kazda/y z Was ma lepsze chwile i stara sie z tym walczyc - nie mozna sie poddawac NIGDY. Bo skoro mozna funkcjonowac normalnie ,sa przerwy od lękow to mysle ze mozna tak wytrenowac oragnizm ze lęki nie wrocana dluzej a jaksie pojawia to bedzie mozna je stlumic w zarodku.. Czytalam to co pisal Mateusz o tym ze wyleczenie jest mega proste..Nie bede tego negowac bo kazdy ma inny organizm, inny charakter..I byc moze dla niektorych to jest dosc latwe, ale napewno nie dla wszytskich. Mysle ze to jest troche tak jak z cechami charakteru, np czlowiek nerwowy czy marudny gdyby bardzo chcial i sie zmobilizowal - moglby te wady ograniczac i z czasem wyeliminowac - mimo ze bylyby mocno zakorzenione, ale wiazaloby sie to z duzym wysilkiem i wyrzeczeniami, dluga praca nad soba..dlatego wiekszosc nerwusow pozostaje nerwusami, a spoznialscy caly czas sie spozniaja..bo nie jest to latwe - zmienic cos takiego..Tak samo z nerwica..kazdy chcialby sie jej pozbyc,ale nie ma nic tak od razu..Gdybyto bylo takie proste,to tylu ludzi nie borykalo by sie caly czas z tym problemem.Jednak jesli komus sie sie uda to zrobic tak od reki *byla nerwica- a za moment jej nie ma* to tylko moge pozazdroscic i pogratulowac..Ja mam zbyt emocjonalny charakter, podatny na ciosy, na nerwy.. Eh,znowu sie rozpisalam,ale jakos tak samo sie tworzy..napiszcie prosze czy mieliscie podobne objawy do moich, chcialabym wiedziec ze jednak nie oszalalam :( sciskam cieplo Monika - She Mia
  7. Witam Was serdecznie, ja choruję na nerwicę lękową od 10 lat, chociaż na szczęście z kilkuletnimi przerwami. W sumie mogę naliczyc 3 okresy w korych musialm spierac sie z tym cholerstwem.. + ten obecny nawrot niestety. W dwoch pierwszych przypadkach obeszlo sie bez lekow, wlasciwie pomalu sama dawalam sobie rade, ewentualnie melisa i ziolowe tabletki. Za trzecim razem - ktory mial miejsce 2,5 roku temu musialm juz niestety zasiegnac porady psychiatry , ktory dobralmi leki oraz zglosilam sie na terapie u psychologa. Efekt byl naprawde mily i zaskakujacy bo juz praktycznie po tygodniu czy dwoch zaczela przychodzic poprawa, ktora dodala mi sil do dalszej walki. Po kilku miesiacach nie bylo juz wlasciwie sladu po lękach , napadach paniki czy tym podobnych. Na terapie chodzilam pol roku, po czym przerwalam, teraz wiem ze niepotrzebnie, poprostu chyba poczulam sie juz za dobrze wtedy ;) a leki bralam przez ponad 1,5 roku, caly czasbalam sie je odstawic,az w koncu sie odwazylam.Napoczatku bylo male pogorszenie ale dalam rade - az do teraz :( mialam bardzo mocno stresujacy miesiac i napewno to odbilo sie na moim zdrowiu i stworzylo idealne pole dla nerwicy i depresji.. Trwa to dopiero czy *az* kilka dni ale juz czuje sie jak wylaczona z zycia , co uda mi sie podlapac lepszy humor czy mysl, to w sekunde potrafi mnie dopasc mysl negatywna i szlag trafia wczesniejsze dobre mysli ;( wczoraj wieczorami w nocy mialam dlugi atak paniki , cala sie trzeslam, nerwy doslownie mna targaly :( Probuje sie zapisac na terapie znowu - choc moja psycholog juz nie pracuje, a do innych z mojej przychodni trudno sie dostac bo nie ma terminow wolnych - dopiero za 2 miesiace..wiec rozwazam pojscie prywatnie, choc to troche kasy kosztuje niestety..Mysle tez na powrotem do lekow - choc naprawde wolalabym tego uniknac..Jednak jesli dalej bede taka nie do zycia , to chyba nie wytrzymam.. Najbardziej absurdalne jest dla mnie to ze przez 2 lata zylam sobie zupelnie normalnie - robilam wszystko na co mialam ochote i mozliwosc, bylam szczesliwa - a teraz?? mimo ze juz przez to cholerstwo przechodzilam to nie potrafie sie otrzasnac i wyrwac z tego szalenstwa..Najgorsze sa te okropne natretne mysli :( psuja wszystko. Przepraszam ze sie tak rozpisalam, ale chcialam zeby moj *przypadek*mial rece i nogi. Mam nadzieje ze ktos z Was przeczyta i odniesie sie do tego. pozdrawiam wszystkich
×