Skocz do zawartości
kardiolo.pl

RBS85

Members
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia RBS85

0

Reputacja

  1. Witam Nerwice lękową miałem od pierwszej klasy podstawówki. Do osiemnastego roku życia przebywanie w szkole to był dla mnie istny koszmar, przy tablicy nogi jak z waty a sama myśl o pójściu do szkoły była dla mnie karą. Gdy się zaczęła moja pełnoletność i razem z nią liczne obowiązki, problemy a potem konieczność zarabiania pieniędzy, to już było ekstremalnie niedobrze. Sam juz nie wiem z ilu miejsc pracy odszedłem albo mnie wyrzucali bo miałem okropny strach przed pójściem do tej roboty oraz doszły mi takie milusie czynniki jak depresja ( momentami bardzo, bardzo silna ) a również narastające duszności, spadek sił aż do omdlenia, bardzo silne przegrzewanie się i pocenie się hektolitrami oraz ból serca. Nadal nie wiedziałem, że to jest nerwica lękowa bo myślałem dwie rzeczy. Po pierwsze, że musze mieć coś nie tak z sercem tak jak mój ojciec, który to zmarł na nie gdy ja miałem dwanaście lat ( miał chorobę wieńcową a zmarł na atak serce i wylew krwi do mózgu, jeszcze miesiąc był w śpiączce w szpitalu ) Badałem moje serce ale lekarze mi tylko mówili, że ono nierówno bije. A po drugie myślałem, że ja po prostu jestem wielkim nieudacznikiem, niezdolnym do życia na tym świecie, nie brałem pod uwagę nerwicy lękowej nadal. Czas mijał, okropne rzeczy dalej się przydarzy w moim życiu aż wylądowałem w schronisku dla bezdomnych i spędziłem tam cztery miesiące poczynając od listopada i święta też w schronisku spędziłem. Podczas mojego pobytu tam, moje zdrowie psychiczne i szansa na jakąkolwiek przyszłość została wystawiona na najcięższą próbę. Lecz wówczas moja siostra z matką postanowiły mi pomóc i to one rozpoznały u mnie nerwice lękową. ( Tak wiem, dopiero wtedy, po tak wielu wielu latach ) Dodatkowo namówiły mnie i poradziły co mam zrobić ze swoim życiem. Poszedłem do psychiatry, który to rozpoznał oficjalnie moją chorobę i przepisał wówczas działające na mnie leki. Gdy leki zaczęły działać to byłem już w stanie normalnie myśleć i udałem się do Centrum Orzekania o Niepełnosprawności i dostałem tam drugi stopień ze względu na moje oczy. Lista chorób moich oczu jest długa ale niech wystarczy, że powiem, iż urodziłem się z takim zezem w lewym oku, że praktycznie same białko było widać. Zeza w tym oku mam do tej pory ale mimo tego, że tym okiem nie patrzę ( mój mózg w 90% przypadków ignoruje obraz z tego oka ) to nauczyłem się trzymać je prosto - w większości przypadków. Oko mi leci gdy ja jestem zmęczony lub gdy moje oczy zmęczone są. Jako małe dziecko nosiłem bardzo duże i bardzo ciężkie szklane patrzałki. Z biegiem lat technologia poszła do góry i przerzuciłem się na grube aczkolwiek już plastiki. Gdy chodzę zbyt długo bez okularów to potrafię się robić jakby pijany oraz często mnie oczy bolą, moja wizja bez nich jest naprawdę niedobra oraz są one bardzo przewrażliwione na światło słoneczne. Do tego jeszcze mam chory kręgosłup, bardzo mnie boli w odcinku lędźwiowym no i mam tą swoją nieszczęsną nerwicę lękową jak i fatalne CV. Zatem odkąd dostałem ten status i pieniądze z zasiłku to nareszcie mogłem się wydostać ze schroniska i zacząć się leczyć tak na poważnie i przebywając w dobrym środowisku, czyli w pokoju na wynajem i o świętym spokoju. Obecnie już trochę czasu minęło i finalny status mojej przygody jest taki. Escitalopram, który brałem na początku przestał na mnie działać. Moja doktor odeszła z kliniki więc poszedłem gdzie indziej i do kogo innego. Nowa doktor psychiatra była okropna. Najpierw czekałem godzinę w bardzo długim, bez okien i lekko ciemnym korytarzu a potem miałem konfrontacje z naprawdę nieprzyjemnym babskiem, moim nowym psychiatrą. Na trzy miesiące przepisała mi Escitalopram a ja uwierzyłem, że to coś da. Nie dało. Po tych trzech miesiącach babsko miało do mnie pretensję, że ale dlaczego nie działa!? Oraz całe jej zachowanie było bardzo nieprzyjemne w stosunku do mnie. I tak jak się domyślacie, znowu mi przepisała Escitalopram na kolejne trzy miesiące. Po półtorej miesiąca stosowania powiedziałem sobie, dość. Do diabła z Escitalopramem i do diabła z tym babskiem. Następnie ze dwa lata walczyłem z moją nerwicą lękową sam i zająłem się swoim życiem. Teraz jestem "artystą" fotografem i pisze też krótkie opowiadania a w tym miesiącu zaczynam sprzedaż moich zdjęć drukowanych na płótnie i oprawionych w blejtram. Ale nerwica znowu wychyliła swój obrzydliwy łeb i musiałem coś z tym zrobić. No to kolejna przychodnia i kolejna kobieta psychiatra. Ale tym razem już jest dobrze. Kobieta jest miła i po raz pierwszy odkąd się leczę, jakiś psychiatra mi wszystko wytłumaczył i dał odpowiednie leki. Powiedziała mi, że mój organizm jest w ciągłym stanie paniki, nawet gdy się niczym nie martwię i stąd te nogi i ręce z waty i duszności te jak i szybkie bicie serca. Organizm po prostu jest w ciągłej fazie "walka lub ucieczka" Do tego jak jestem poza domem to coraz bardziej napinam mięśnie bo coraz bardziej się boję ale nie mam pojęcia czego. A potem przychodzi lęk nazwany czyli zdaje mi się, że wyglądam okropnie i że ludzie mnie oceniają za to. Lecz to już przeszłość :) Obecnie nie jest idealnie ale jest sto razy lepiej, niż jak było. Teraz biorę Sertranorm 100 mg rano jedną tabletkę i Trittico CR 150 mg wieczorem tak bym mógł normalnie zasnąć a jeszcze na sytuacja awaryjne, na silne ataki paniki mam Alprox 0,5 mg ale jeszcze nie musiałem tego stosować. Cały czas czuję lekkie ukłucia niepokoju, lęku ale ta bestia jest trzymana na smyczy. Chciałbym się czuć już w 100% dobrze no ale przyjmuję z wdzięcznością to co już mam. Na koniec chciałbym jeszcze coś powiedzieć. Jakoś tak przypadkiem przeczytałem post jakiegoś ktosia kilka dni temu, pojawił się on na moim mailu jako powiadomienie. Skasowałem to a nie chce mi się tego tutaj szukać. Pisał on tam, że wy ( chorzy na nerwice i depresję ) jesteście tacy i owacy i wulgaryzmy jak i literówki się tam lały. No to panie/pani ktosiu, powiem ci tak. Masz pan/pani jeszcze gorzej od nas bo po pierwsze i po drugie. Po pierwsze, jeśli specjalnie zajrzał(eś/aś) na tą stronę tylko po to, by napisać coś takiego to jesteś pan/pani biedny idiota, prostak i cham. A po drugie, jeśli to nie wynika z twojego prostactwa to znaczy się, że masz ataki agresji i to też trzeba leczyć :) Pozdrawiam
  2. Problemy z moim zdrowiem zaczęły się gdy skończyłem 18 lat. Od tamtej pory, aż do ukończenia 24 roku życia, sądziłem że coś jest bardzo nie tak z moim sercem. Miewałem bardzo silne napady duszności i bicie serca tak mocne, że aż całe ciało od tego drgało, następnie uderzenia gorąca, silne przegrzewanie się i wrażenie, jakby moja szyja była jednym wielkim piecem. Gdy już taki stan rzeczy następował, to ja w przeszłości zaczynałem się martwić tym co się ze mną dzieje... albo raczej byłem tym coraz bardziej przerażony, co pogarszało sprawę. Pogorszeniem tym, były jeszcze silniejsze duszności, ból w klatce piersiowej i stopniowe opadanie z sił, które finalnie doprowadzało mnie do stanu, jakby omdlenia. Nie mogłem wówczas wstać ani nawet utrzymać wyprostowanej głowy, ale byłem przytomny. Ja w swoim życiu miałem i mam nadal mnóstwo stresu. Autentycznie od pierwszej klasy szkoły podstawowej. Ale gdy byłem dzieckiem, to nie odczuwałem tych dolegliwości, co najwyżej były to lekkie bóle brzucha. Miałem robione wszelakie badania. Serce zdrowe, płuca, tarczyca OK. Raz tylko lekarz stwierdził jakieś szmery w sercu, ale później już ich nie było. W końcu, pewnego razu mój lekarz ogłosił mi swój werdykt, ciężka nerwica. Czyli mój problem leży w głowie, a nie w sercu. No dobra, niech będzie. Wziąłem sobie to do serca i zacząłem stosować politykę szybkiego odpuszczania gniewu i strachu, gdy tylko się pojawiały. Na początku było to koszmarnie trudne. To naprawdę pomaga, już nie pamiętam kiedy miałem po raz ostatni wszystkie te silne objawy na raz, ale są takie chwile, że leże sobie spokojnie, a moje serce znowu zaczyna uderzać jak głupie i pojawiają się lekkie duszności. Nie ukrywam również, że mam problemy ze swoim samopoczuciem, a raz na jakiś czas pojawiają się u mnie stany nerwowe, lękowe. Dość często boli mnie brzuch lubi pojawia się lekkie rozwolnienie. Lekarz przepisał mi ziołowy lek, który kobiety zażywają na menopauzę. (no i jeszcze magnez) Pomaga on mi w tym moim przegrzewaniu się, ale, o ludzie, czy ja naprawdę muszę brać lek na menopauzę? Moje pytanie brzmi, co powinienem zażywać i może nawet jeść, bo odpowiednia dieta pewnie też robi swoje, by wyeliminować te uderzenia gorąca, (w lecie są one bardzo uciążliwe) mieć większą kontrolę nad stresem i pozbyć się problemów żołądkowych?
×