Witam wszystkich.
Postanowilem napisac na tym forum, bo mam problem. Chyba jak kazdy tutaj albo chce sie cos po prostu dowiedziec ;)
Jak sie zaczelo to wszystko...
- Od konca listopada 2011 zaczal sie moj problem ze zdrowiem, ktory jak na pierwszy raz wygladal mi na zawal, czulem ze umieram, no bylo bardzo zle.
- Tydzien przerwy i zaczelo sie cos niepokojacego w pracy na co nie zwracalem tak bardzo uwagi.
Pracowalem normalnie i nagle oslabienie. Chwile trzeba bylo odpoczac. Myslalem ze sie przepracowalem. I sie pracowalo jakos powoli dalej. Nie zwrocilem jakos specjalnie uwagi.
- Zaraz przed swietami bozego narodzenia zaczely sie juz regularne codzienne jak to ja mowie *ataki*, kiedy zaczalem panikowac ocb z moim zdrowiem.... bo nie wiedzial z czym ma do czynienia :) W sumie to dalej nie wiadomo...
Nie bede tu opisywal dokladnie jak to przebiegalo, ale no braklo kogos kto by powiedzial, zebym sie nakrecal sam, bo to jeszcze pogarsza sprawe. Kiedy nauczylem sie mniej wiecej nad tym panowac. *Ataki* trwaly pol godziny, godzine i koniec. Regularnie dzien w dzien... ;/
Zerwalem ze swoim dotychczasowym mega zdrowym trybem zycia poza praca, koniec z silownia itd. Ciagla obawa ze z czyms przesadze i bede miec atak. Jak dla mnie bardzo powazny problemem jest to ze boje sie wyjsc z domu bo mnie gdzie dopadnie *atak*...
No i tak do konca lutego kiedy to rzucilem palenie !! :), przestalem calkiem pic kawe i to zle pulsowanie w glowie zaczelo bardzo wyraznie ustawac. Koniec z atakami. Zle samopoczucie i faszerowanie sie melisom plus mega ostrozny nienormalny jak dla czlowieka tryb zycia zostalo. Zyje troche jak pod kloszem.
Zaczalem sobie inaczej rozkminiac rzeczy i spokojniej podchodzic do roznych spraw. Ataki niemalze ustaly ale co z tego skoro pojde z chlopakami na kosza, to prawie mi sie kolory zmieniaja tak mi tlen odcina i pulsowanie mi chce glowe rozsadzic. Ale to wszystko przez brak aktywnego ruchu, ktorego sie wzbraniam na razie bo nie chce zeby mi *zylka pekla*.. :)
Jak nie lubie tak zebralem sie i poszedlem do lekarza, zeby zakonczyc ta dziwna przygode raz na zawsze.
Objawy opisalem tak jak bylo wszystko. Typowo nerwicowe z tego co tutaj widze.. czyli dretwienie konczyn, uczucie leku, trudnosci z oddychaniem, wysokie tetno, latwe wpadanie w stan, ze po prostu zle sie czuje, poprzez nerwy czy duzy wysilek fizyczny.
Lekarz stwierdzil, ze *ma pan na 99% nerwice i zrobimy badania krwi, ekg itd.*
Wszystkie wyniki idealnie oprocz krwi, gdzie TSH wyszlo kapenke powyzej 5.
Wskazania:
- ziolka typu melisa
- psycholog
- picie wiecej wody
- skierowanie do endokrynologa, czyli goscia ktory zajmuje sie problemami z tarczyca.
Generalnie to mam sobie po prostu odpoczac.
Diagnozy nie mogl postawic dopoki endokrynolog nie bedzie zalatwiony.
Jako ze to klinika prywatna i place za kazda wizyte, chcialbym sie poradzic ogolnie w temacie co zrobic... oraz jakie badania sobie zrobic zanim pojde do endokrynologa. Bo za wizyte okolo 100, pozniej skierowanie na badania. Za badania zaplace. I pozniej za wizyte ;)
Wiadomo ze lepiej zrobic potrzebne badania przy podejrzeniu niedoczynnosc tarczycy (podwyzszone TSH) i zaplacic za wizyte juz z gotowymi wynikami.
Poki co wspominam z lezka w oku jak to niemalze 30 letni facet pelen wigoru chwytal dzien za dniem. I nie wiem czy wole zeby to byla wina tarczycy, czy nerwica powodujaca zle wyniki tarczycy... nie ma co tu myslec, bo moze byc wszystko. Chce zrobic odpowiednie badania i momentalnie atakowac chorobe ;]
Z gory dziekuje za wszystkie zacne odpowiedzi !
Pozdrawiam wszystkim i zycze wesolego jajka