Witam.Panie doktorze mam 33 lata.Moje problemy z sercem zaczeły się ok 8 lat temu.Czułam sie bardzo zle i trafiłam do szpitala kardiologicznego.Po dokładnych badaniach stwierdzono że moje problemy są związane z niedoczynnością tarczycy.W 2006 roku zaszłam w ciąże i dolegliwości się nasiliły.Będąc pod stałą opieką kardiologa czułam się spokojna o siebie i dziecko.Pod koniec 5 miesiąca zaczełam się dusić ,szybko trafiłam do szpitala.Po dokładnych badaniach stwierdzono tachykardię i niedomykalnośc zastawki dwudzielnej.Mój puls wzrastał do 220 udeżen .Ciąża zakonczyła się cesarskim cięciem ze względu na moje serduszko.Teraz nadal biorę Betaloc ZOK50 ,ale czasami miewam napady,poprostu puls gwałtownie wzrasta i duszę się. W stanie spoczynku mój puls wacha się od 110 wzwyż a w ruchu jest dużo większy.Moja kardiolog karze mi iśc na ablację ,ale ja się boję.Lekarz rodzinny powiedział mi,że z czasem może byc jeszcze gorzej.Czasami mam takie wrażenie że poprostu przestanie mi bić serduszko. Muszę leczyć się ginekologicznie na tzw.policystyczne jajniki,ale doktor powiedział ,że nie może przepisac mi żadnych leków dopóki nie poddam się ablacji.A muszę byc zdrowa bo mam cudowne roczne dziecko i mam dla kogo życ.W tym tygodniu idę na operację usunięcia żylaków konczyny dolnej i też się boję ale wiem że to dla mojego dobra i zdrowia.Bardzo prosze o udzielenie mi informacji gdzie na dolnym ślasku możnaprzeprowadzic zabieg ablacji i ile trzeba czekac. A może powinnam jeszcze poczekac,albo cały czas brac leki.Pozdrawiam.