Cześć wszystkim.Mam 22 lata i wszystko zaczęło sie u mnie trzy ,cztery lata temu.Na początku myślałam ,że zaraz umrę.Serce biło mi jak oszalałe,nie mogłam brać większego oddechu bo miałam uczucie ściskanego gardła ,nagle robiło mi się słabo i ciemno przed oczami ból w klatce piersiowej ,drętwienie ręki po prostu to było okropne.Zawsze bałam się iść do lekarza bo bałam się ,że powiadomi mnie o chorym sercu:(.Co miałam atak to mój chłopak mówił ,że przesadzam i ,że udaję że mi nic nie jest ,że niby ja sobie to wyolbrzymiam.W tym roku dopiero odważyłam sie pójść do lekarza,miałam zrobiony szereg badań,niby wszystko w porządku dostałam hydroxyzinum i milocardin.Ale mam problem bo po tym pierwszym leku nie jestem do życia,nie mam na nic siły spać mi się a ja mam 4 miesięczną córeczkę i nie mogę sobie pozwolić na to odpoczywanie po tym leku.Po przeczytaniu waszych wypowiedzi teraz wiem ,że to nerwica :(okropna choroba ale jak mnie atakuje to staram się czymś zająć wtedy na chwilę odchodzi.Czy z tego da sie wyleczyć ,czy to w ogóle kiedyś odejdzie?