Witajcie, mam to samo... mimo wizyty u psychiatry nadal boję się zażywanie leków. Nie potrzebnie przeczytałam ulotkę, skąd dowiedziałam się o okropnych efektach ubocznych. Podczas jej czytania dostałam takiego ataku paniki, że miałam wrażenie, że umieram. To jakaś paranoiczna męczarnia. Stale sprawdzam puls na szyi. gdy serce bije jak oszalała, boję się, że zemdleję, gdy bije spokojnie, obawiam się, że przestanie bić. boję się zasypiać. Szczególnie moment samego zasypiania budzi we mnie lęk. Mam wrażenie, ze umieram.... A w ciągu dnia: panika, ciągłe zagrożenie, zawroty głowy, brak stabilności podczas chodzenia, ciemność przed oczami, mdłości, ból karku, drętwienie języka, kończy. Najmniejszy ból sprawia, że zaczynam się niepokoić . Matko, mam wrażenie, że zapominam słów. Strasznie mnie to martwi. Nie potrafię wysiedzieć w pomieszczeniu, gdzie nie ma otwartego okna. Wyjście do mojego ukochanego teatru jest teraz dla mnie wyzwaniem, któremu staram się stawiać czoła, ale jest mi ciężko. Podróż samochodem, autobusem, tramwajem... ach, koszmarne przeżycie... We wtorek idę na kolejną wizytę do następnego psychiatry, którego poleciła mi pani doktor (również psychiatra, do której mam chodzić na comiesięczne, regularne wizyty). Tym razem pod kątem terapii DDA. Wiecie co? Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek dojdę do takiego etapu. Czuję się, jak wariatka i histeryczka. wstydzę się przed najbliższymi... Dobrze, że jesteście i rozumiecie, jak ciężko żyć i funkcjonować z tymi przypadłościami. Dzięki Wam za to....!