Po długiej przerwie odpowiadam, natknęłam się przez przypadek na ten wątek. Dużo się z moim sercem działo, ciśnienie to był tylko początek, potem był szereg badań, wszystkei możliwe EKG, echa i tak dalej, miesiąc w szpitalu z powodu omdleń, ciągłe monitorowanie serca, męczące to było... Aż w końcu zdecydowano się wszczepić mi rozrusznik i teraz wszystko jest cacy, serducho bije jak ma bić, ciśnienie się ustabilizowało, czuję się świetnie :)
Jeżeli ktoś się waha nad rozrusznikiem, nie bójcie się, to naprawdę dobre rozwiązanie!