Witam. Od kilku miesięcy zmagam się z pewnymi problemami. Wszystko zaczęło się w lutym - miesiąc po śmierci bliskiej mi osoby. Początkowo nie zwracałem na to zbytnio uwagi gdyż choruję na nadciśnienie i myślałem, że to jest efekt nerwów. Dwa, trzy razy dziennie nachodziły mnie dziwne skoki ciśnienia, które objawiały się uczuciem jakby ktoś podłączył mi prąd do głowy. Po tym następowała faza lęku, że może mi się coś stać. Towarzyszyło temu drętwienie ciała. Taki atak utrzymywał się kilka - kilkanaście minut. Pewnego razu trafiłem na SOR z ciśnieniem 170/120 i cały odrętwiały. Po przyjęciu zmierzono mi ciśnienie i wynosiło 140/70, a całe odrętwienie zniknęło. Przeleżałem całą noc i zostałem wypisany. EKG również nic nie wykazało. W końcu po dwóch tygodniach dostałem się do swojego rodzinnego, który zalecił kolejne EKG, USG jamy brzusznej, które nic nie wykazały. Dostałem skierowanie do hipertensjologa, który również stwierdził, że jest wszystko w porządku i moje problemy wiążą się z wadą kręgosłupa. Znowu wróciłem do rodzinnego, który przepisał mi Hydroksyzynę, żeby hamować układ współczulny odpowiedzialny za wzrost ciśnienia. Lekarz wzrusza ramionami bo nie wie co to jest, mało tego on nawet nie słucha tego co do niego mówię. Po Hydroksyzynie nie trapią mnie takie dziwne skoki, ale nadal pozostało to dziwne uczucie w głowie choć nieco lżejsze. Przy tym nadal miewam drętwienie ciała, lęki przed czymś złym, a dłonie momentalnie robią mi się lodowate. Dzisiaj rano obudziłem się z silnym kłuciem z lewej strony głowy. Po kilkunastu minutach wszystko przeszło. Najgorzej jest gdy jestem sam, gdy jest ponuro i pada deszcz. Natomiast gdy pogoda jest ładna czuję się jak nowo narodzony. Może ktoś z was ma podobne objawy, bo dla mnie jest to już męczące i nie wiem gdzie szukać pomocy. A zanim dostanę się do neurologa to minie jeszcze trochę czasu.
Pozdrawiam
Paweł