Witam.
Pierwszą *diagnozę* niedoczynności tarczycy stwierdzono mi w wieku 15, 16 lat? Jednak lekarze specjaliści, endokrynolodzy powiedzieli, że nie ma czym się martwić bo do 18-19 roku życia mogę z tego wyrosnąć. Także zostało to zostawione samo sobie. Nie było u mnie specjalnych objawów, po za zmęczeniem, czy puchnącymi dłońmi w lecie. Tak minęło 6 lat- obecnie mam 22 lata i okazuje się, że nic a nic mi nie przeszło, a jest jeszcze gorzej. Złe samopoczucie, depresja, ciągłe zmęczenie, niechęć, od jakiegoś czasu płaczliwość. Jednakże mam do tego napady paniki, niepokój, bóle głowy i dokucza mi serce, pobolewa mnie lewa ręka, asczkolwiek ciśnienie mi wychodzi w normie. Wysokie trójglicerydy mam.
Najgorsze jednak są te paniki - poczucie zagrożenia życia. czy ktoś miał podobnie?
Przyjmowałem Euthyrox N25 jednak bardziej mi szkodził, niż pomagał. Obecnie jestem bez leków - bo czekam na wizytę u endo. Jednakże moja nerwica lękowa (bo wydaje mi się, że to właśnie to) nie daje mi spokoju. Nie mogę sam wyjść z domu. Bo się boję, że coś mi się stanie. I do tego to nie przyjemne uczucie w głowie - zwłaszcza po atakach paniki - czuje się dziwnie, tak jakbym nie stapął po ziemi tak pewnie jak zwykle ale cos jakbym był chwiejny i mógł się w każdym momencie przewrócić, a w glowie czuje taka lekkosc jakas i jakby ucisk z dwoch
Skoki TSH - w miarę wysokie. raz 2 z kawałkie, a raz 11 z czymś.
Czy ktoś z was miał takie paniki i lęki? Niepokój.
I czuję się jak śnięta ryba, lekkie zawroty głowy ciągle mi słabo teraz. Najgorzej jest od dwóch miesięcy (od pierwszego poważnego ataku paniki, który skończył się na pogotowie - jednak ekg + inne badania w normie)
Endokrynolog jak się dowiedział o moich panikach, nerwach, powiedział, że może tak być. Jednak, czy ktoś z was też tak miał?
Od 4 miesięcy (choć wcześniej neerwowość też u mnie nie była najlepsza) - czuję się fatalnie.
A moje myśli to już kompletnie jakieś odpały. Raz śpię ile się tylko da, a raz bezsenność.
Ehh.... zaczynam się martwić, że już zawsze w tym stanie pozostanę. Brak chęci na cokolwiek. Ogólnie totalne dno.
Martwi mnie ta głowa. Czy ktoś przy tych nerwach miał podobnie? Ehh... Nie ogarniam już tego.
Pozdrawiam.