Tak, jest to okropne najgorsze, że pojawia się nagle i to w różnych sytuacjach. U mnie zaczęło się w nocy z czwartku na piątek przed świętami wielkanocnymi - zerwało mnie na wymioty i tak trwałam w tym stanie do piątku do 14.00. Potem było super wszystko się uspokoiło i niestety zaczęło się w sobotę wieczorem z tymi zawrotami. Ich nasilenie jest bardzo różnorodne. Rano po przebudzeniu nie ma ich wcale, pojawiają się w drodze do pracy (ale dziwne, że w samochodzie nie - mogę normalnie prowadzić, widocznie moja głowa uważa samochód za miejsce bezpieczne).
W pracy jest różnie zależy od natężenia zajęć. Dzisiaj jest źle bo mam mało pracy. Dziwne jest to, że mimo tłumaczeń, że nic się nie dzieje, że to przejdzie napady są dość silne. Wniosek: moja podświadomość mnie zabija.
Wszyscy mówią żeby wyeliminować przyczynę stresu ale w moim przypadku to musiałoby być morderstwo.