Witam! Jestem tu nowa ale czytając wasze posty czuje sie jak *w domu*;)
Mam niespelna 24lata.Z nerwicą zmagam sie od prawie 4 mies. Wszystko zaczelo sie w grudniu tamtego roku. Ni z tego ni z owego zaczelam sie dusic. Mąz wezwal pogotowie. Zabrano mnie do szpitala gdzie dostalam nastepnego ataku. Wstepnie stwierdzono ze to tężyczka na tle nerwowym ale po zrobieniu wszelkich badań wykluczono to. Po rozmowie z psychiatrą stwierdzono ze to nerwica lękowa. Przepisano antydepresanty i leki uspokajające i wypisano do domu. Po 3mies ciąglego brania lekow mialam wrazenie ze lęki jakby sie nasilaly. Od 2tyg nie biore nic. Pierwszy tydz bez lekow byl rewelacyjny. Czylam sie tak jak by spadla ze mnie jakas otoczka nierealnosci w ktrej bylam przez te 3 mies brania lekow. W tym tyg jest troszke gorzej bo znowu wrocily dusznosci aczkolwiek nie są one tak dokuczliwe jak przed tem. Jutro mam zamiar zapisac sie na psychoterapie bo z mężem planujemy dziecko wiec nie chce wrocic do psychotropow. Czy moze znacie jakies skuteczne metody na szybkie uporywanie sie z paralizującym lękiem, ktory jak wszytkim nam tu, znacznie utrudnia życie...:/ :(