Witam wszystkich, jestem tu nowa. Rozumiem was doskonale... Zmagam się z tym od dwóch miesięcy. Najgorsze były początki, człowiek nie wiedział co się dzieje, myślałam, że to pewnie od serca robi mi się tak słabo, gdyż czułam kołotania, czasem kłucie. Ale badania wykazały, że z sercem wszystko ok., podobnie jak z tarczycą, itd., itp.
Teraz wiemy, co nam jest i dlatego jest łatwiej. Choć ta choroba potrafi bardzo uprzykrzyć życie, wiemy na czym polega. I dlatego jest nam łatwiej z nią walczyć.
 W życiu nie pomyślałam, że będę miała nerwicę. Może nie jestem oazą spokoju, ale byłam pewna, że ta choroba spotyka tylko ludzi nerwowych, wybuchowych. Początkowo byłam załamana, ciągle płakałam, nie miałam ochoty żyć, do tego brak apetytu, poranne biegunki, koszmar. Teraz pozostał jedynie lęk i uczucie osłabienia. Czasem robi mi się ciemno przed oczami, tak jakby nagle się ściemniło, widzę wtedy nieostro, chwieję się, tracę równowagę i mam wrażenie, że zemdleję. Najgorzej jest dla mnie stać w kolejce... Ja, zawsze zaradna, teraz czuję się taka nieporadna w wielu sprawach. Ale co wam będę przynudzać... Znacie to...